Trzcinowe żniwa

Trzcinowe żniwa

Zima na rozlewiskach Biebrzy to czas zbiorów. Magnuszewscy zrywają surowiec gołymi rękami nawet przy 30-stopniowym mrozie – Wam, miastowym, wydaje się, że bagno to dół wypełniony wodą, błotem i torfem. Taka śmierdząca, martwa breja. Ale mylicie się – bagno żyje. Nawet skute lodem wydrąży w nim otwory, przez które paruje. Oddycha. Nie można chodzić po nim w pojedynkę. Nie ma nic gorszego niż zsuwać się w dół w śliskiej mazi, nie czując dna pod stopami… Obok musi być ktoś, kto pomoże wydostać się z zapadliny. Wie, gdzie stawiać kroki – mówi Dariusz Magnuszewski i prowadzi w głąb mokradeł… Podlasie, rozlewiska Biebrzy w okolicach wioski Pisanki. Wokół Biebrzański Park Narodowy, największy w Polsce – 60 tys. ha, z czego blisko połowę zajmują słynne biebrzańskie bagna – najrozleglejsze w Europie. Miejsce gniazdowania, żerowania i odpoczynku ptactwa wodno-błotnego. Równie unikalnego jak sama Dolina Biebrzy. Jednak dla miejscowych nie ptaki są największym skarbem doliny, lecz rosnąca na mokradłach trzcina. To z jej wycinki żyją mieszkańcy okolicznych wiosek. Ci, którzy nie boją się ciężkiej pracy w niebezpiecznych warunkach. Tacy jak bracia Magnuszewscy z Pisanek. Robota głupiego – Sezon na trzcinę zaczyna się w listopadzie i trwa do czasu, kiedy trzyma lód – tłumaczy Dariusz Magnuszewski, 27-latek, najstarszy z trójki braci. – Ale nawet w największy mróz bagno to nie lodowisko. Tam, gdzie kępy traw wychodzą na powierzchnię, woda nie zamarza. Wystarczy wdepnąć w taką dziurę… Bagno walczy z lodem, wypiera go. W niektórych miejscach osłabia tak, że zostaje tylko cienka tafla. Cztery lata temu kuzyn Adaś wszedł na coś takiego. Chwila i chłopak był już po szyję w bagnie. Wyciągnęliśmy go i zatargaliśmy do domu. Zmarzł przy tym jak cholera, bo na dworze było -20. Roboty mieliśmy w bród, więc tylko parę minut powygrzewał się przy piecu i wrócił na bagna… Gdy byłem u Magnuszewskich, na dworze panował zaledwie pięciostopniowy mróz. Taka temperatura utrzymywała się już od kilku dni, więc lód na biebrzańskich mokradłach zmarniał. I dlatego bracia wycinali trzcinę sierpami. – To robota głupiego – przekonywali. Ich kosiarka samoróbka pracuje 20 razy wydajniej niż oni razem wzięci. Ale bestia waży ze ćwierć tony i na cienki lód nie wjedzie. Szkoda ryzykować, zwłaszcza że Magnuszewscy doświadczyli zatapiania sprzętów. Dwa lata temu najstarszy z nich przyjechał po dzienny urobek ciągnikiem. I nawet on, stary wyjadacz, źle ocenił miejsce, w którym zatrzymał traktor – twarda polanka okazała się podstępnym bagienkiem. Ciągnik zapadł się w mgnieniu oka. Maszynę udało się wyciągnąć specjalnym holownikiem, lecz później trzeba ją było wyremontować. Musi boleć Tomasz gołą dłonią chwyta kępę wysokich na dwa metry trzcin i przycina je u dołu sierpem. Próbuję tej sztuki razem z nim – zmarzniętą ręką łapię wysuszoną łodygę. Chropowata powierzchnia natychmiast rani skórę. – W rękawiczkach nie będzie poręcznie – odradza Tomasz. – Gołą dłonią można pracować nawet przy 30 stopniach mrozu. Po jakimś czasie nie czuje się zimna ani kłucia. Byle tylko na trzcinie nie było śniegu. Gdy łodyga wilgotna, łapska do niej momentalnie przymarzają. Co zrobić, taka to już praca – musi boleć. Musi czy nie, Tomasz ma przykre doświadczenia. W poprzednim sezonie kosiarka ucięła mu palec. – Nic ważnego – zastrzega – tylko duży palec u nogi. Ale bolało jak jasny gwint. Palec może udałoby się uratować. Wjechali daleko poza Pisanki, na bagna, gdzie dzień wcześniej zostawili kosiarkę. Gdy doszło do wypadku, pracowali dwa kilometry w głębi mokradeł. Darek i najmłodszy z braci, Arkadiusz, na plecach wynieśli Tomka z bagien. Gdy dotarli do samochodu, okazało się, że kluczyki od stacyjki zostały na mokradłach. Wrócił po nie Arek, biegiem, kilka razy cudem unikając utopienia. W efekcie dopiero po czterech godzinach dojechali na pogotowie. Na przyszycie palca było już za późno. Inwentarz na łapówki – Ile się tym zajmujemy? – Arkadiusz wraca do zadanego wcześniej pytania. – 12 lat. Zaczęliśmy, gdy jeszcze żył ojciec. To on uznał, że w nowych czasach z samej gospodarki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2003, 2003

Kategorie: Reportaż