Trzęsienie ziemi nieuniknione

Trzęsienie ziemi nieuniknione

Czy szczyt unijny w sprawie uchodźców i straty w wyborach parlamentarnych w trzech landach pogrążą Angelę Merkel? Korespondencja z Niemiec W Niemczech toczy się ważny proces polityczny. Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe rozpatruje wniosek Bundesratu, drugiej izby parlamentu reprezentującej kraje związkowe, o delegalizację skrajnie prawicowej NPD (Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec). Wnoszący skargę argumentują, że partia ta narusza zasady konstytucyjne, zmierza do obalenia panującego systemu politycznego i pogardza mniejszościami etnicznymi. Bezpośrednim impulsem do złożenia skargi było zamordowanie dziewięciu cudzoziemców i jednej policjantki przez grupę Narodowo-Socjalistyczne Podziemie (NSU), której przypisuje się kontakty z NPD. Pierwsza próba delegalizacji partii w 2003 r. skończyła się porażką, teraz jednak wiele wskazuje, że faktycznie do tego dojdzie. Byłby to pierwszy taki przypadek od 60 lat, wówczas w RFN zabroniono działalności komunistycznej KPD. Brak planu B Tyle że delegalizacja prawdopodobnie niewiele zmieni. Krytycy mówią, że działacze NPD szybko założą nową partię. Ważniejsze wydaje się co innego – ksenofobiczne postulaty NPD dawno przeniknęły do innych ugrupowań. Przede wszystkim do Alternatywy dla Niemiec (AfD). Powstała ona trzy lata temu na fali sprzeciwu wobec euro i pomocy finansowej choćby dla Grecji. Dziś rośnie głównie na hasłach antyimigranckich i cieszy się coraz większym poparciem Niemców niechętnych polityce rządu federalnego Angeli Merkel wobec uchodźców. Niedawno szefowa AfD Frauke Petry wspominała o możliwym użyciu broni przy ochronie niemieckich granic. Wielki moment AfD przeżyje już za kilka dni. 13 marca odbędą się wybory w trzech krajach związkowych: Badenii-Wirtembergii, Saksonii-Anhalt i Nadrenii-Palatynacie. Przedstawiciele AfD zasiądą we wszystkich trzech parlamentach – a są już w pięciu z 16 regionalnych i w europarlamencie. Według sondaży, partia teraz może liczyć na jeszcze większe poparcie, rzędu 10-17%. Na dodatek AfD, z którą nikt nie chce wchodzić w koalicję, utrudni tworzenie rządów na szczeblu regionalnym, bo jej zyski oznaczać będą straty dwóch partii rządzących w Berlinie: chadecji (CDU) i socjaldemokratów (SPD). Niewykluczone, że pierwszy raz w historii w niektórych krajach związkowych dojdzie do utworzenia tzw. koalicji Niemiec, nawiązującej do barw poszczególnych partii: czarnej CDU, czerwonej SPD i żółtej (złotej) liberałów z FDP. W Badenii-Wirtembergii zaś, niegdyś bastionie chadecji, Zieloni mogą wyprzedzić CDU jako najsilniejsze ugrupowanie. Notowania CDU i SPD na szczeblu federalnym są jeszcze dość stabilne (odpowiednio 36% i 24%), ale tygodnik „Spiegel” wieszczy „koniec stabilnej republiki”. Zawirowania spowodowane są kwestią uchodźców. Pod ostrzałem znalazła się przede wszystkim kanclerka Angela Merkel. Co prawda, oficjalnie nie mówi o odwrocie od swojej polityki wobec uchodźców, którą zainicjowała otwarciem granic 5 września, ostatnio jednak powiedziała: „Nie mam planu B i nie widzę nic, co mogłoby nas nakłonić do zmiany kursu”. Merkel dąży do „europejskiego rozwiązania”, do uszczelniania granic UE. Niechciani Mówienie to jedno, a działanie – drugie. Merkel systematycznie zmienia kurs. Dwa tygodnie temu Bundestag zaostrzył prawo azylowe. Niedługo okręty NATO będą strzec na Morzu Egejskim trasy przemytu do Grecji i odsyłać statki z uchodźcami do Turcji. Berlin negocjuje też z Tunezją, Marokiem i Algierią wydalanie uchodźców do tych krajów i już zorganizował pierwsze deportacje uchodźców z Afganistanu. Szczególnie to ostatnie posunięcie pokazuje, że coraz mniej pozostaje z deklaracji humanitarnych. Afgańczycy stanowią drugą co do wielkości grupę uchodźców w Niemczech. W 2015 r. przybyło do Niemiec 1,1 mln uchodźców, w tym 150 tys. z Afganistanu. Dotychczas nie byli deportowani. W zeszłym roku w wyniku walk i ataków terrorystycznych w Afganistanie zginęło ponad 11 tys. cywilów. Teraz niemieckie sądy próbują wskazać, które regiony są tam w miarę bezpieczne. Przyjęły więc zasadę, że jeśli relacja ofiar cywilnych do mieszkańców danego regionu nie przekracza 1:800, to można deportować. Merkel nadal odrzuca postulaty rządu bawarskiego, aby wprowadzić limit przyjmowanych uchodźców. Po cichu jednak rząd cieszy się z tego, że liczba przybyszów w ostatnich tygodniach maleje – wskutek blokad na szlaku bałkańskim i ostatnio na granicy grecko-macedońskiej. Jednocześnie nikt w rządzie nie łudzi się, że szczyt UE i Turcji 7 marca przyniesie przełom w rozwiązaniu kwestii uchodźców.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2016, 2016

Kategorie: Świat
Tagi: Jan Opielka