Za dwa lata bioniczna trzustka da nadzieję wielu pacjentom chorym na cukrzycę Dr hab. n. med. Michał Wszoła – przewodniczący Rady Naukowej Fundacji Badań i Rozwoju Nauki Wiemy, że jest pan twórcą bionicznej trzustki. Teraz poproszę o newsa. – Newsy są najwyżej co kilka miesięcy, ponieważ badania kliniczne, które nad nią przeprowadzamy, to żmudna praca. Ale ostatnie pokazały, że nasza technologia jest bezpieczna, co najmniej dla poddanych doświadczeniu świnek. A ich organizm, jak wiemy, jest bardzo zbliżony do ludzkiego. Mówił pan, że podczas badań, do których wykorzystywane są te zwierzęta, są one jednocześnie leczone. – Potwierdzam to, ponieważ świnie, którym wszczepiamy bioniczną trzustkę, mają cukrzycę typu 1 i są jakby pierwszymi naszymi pacjentami. Jak to się dzieje? Najpierw drukuje się bionarząd… – A potem wszczepia się go do organizmu. Okazało się, że wszystko pasuje. W dodatku wytrzymałość tkanek drukowanych jest większa od tych, które mamy naturalnie. Bioniczna trzustka, której jest pan twórcą, nie jest jednak repliką naturalnego narządu, ona tylko wykonuje pewne jego funkcje. – Tak, jest to trzustka, która podaje insulinę i glikogen. Pierwsze w przypadku podwyższonego cukru, drugie – jego spadku. A jak ta wszczepiona trzustka współpracuje ze starą w organizmie pacjenta? – Nie przeszkadzają sobie, dlatego że w starej trzustce u osoby z cukrzycą są całkowicie zniszczone wyspy trzustkowe, które zajmują się produkcją insuliny – to tak, jakby nie istniały. Dla organizmu nie ma znaczenia, z której trzustki pochodzą insulina czy glikogen. Ma to znaczenie tylko dla pacjenta, który w tym momencie jest wyręczany przez bioniczną trzustkę. Czy wszczepienie jej to zabieg skomplikowany, obciążający dla organizmu? – Właśnie nie, samo przyszycie bionicznej trzustki nie jest trudne. Skomplikowane są natomiast wszystkie procedury, które to poprzedzają: cały proces jej drukowania, wytwarzania naczyń oraz łączenia ich z naczyniami chorego. Ale, tak jak powiedziałem, mamy to wszystko już za sobą, potrafimy to robić, jest to bezpieczne. Wszczepienie bionicznej trzustki jest więc stosunkowo łatwym zabiegiem, a przede wszystkim bardzo bezpiecznym, nie daje powikłań, jakie zdarzają się przy klasycznych transplantacjach narządów. To rzeczywiście jest novum! – Właśnie zależało nam na opracowaniu takiej technologii, która byłaby dla pacjenta całkowicie bezpieczna. Chodziło o to, by w przyszłości skorzystało z tej innowacyjnej metody jak najwięcej osób z cukrzycą typu 1, a nie jakaś zawężona grupa. Pewnie, że zaczniemy stosować tę metodę najpierw u osób najbardziej potrzebujących, ale z czasem będą ją mogli stosować inni, w tym chorzy na cukrzycę typu 2. Jak będzie wyglądała sama operacja – doszyjemy nową trzustkę do starej? – Nie będziemy w ogóle dotykali naturalnej trzustki chorego. Naszym jedynym zadaniem będzie podłączenie bionicznej trzustki do krwiobiegu. Wszczepimy ją podskórnie, pod mięśniami, na talerzu biodrowym. Są tam naczynia o średnicy 3-4 mm i to z nimi będziemy dokonywać zespolenia. Jak widać, nie będziemy nawet otwierali jamy brzusznej! Jedyną skomplikowaną procedurą będzie zespolenie naczyń trzustki bionicznej z naczyniami organizmu. Nie jest to trudne, ale wymaga dokładności, uważności, spokoju, czasem wykorzystania lup chirurgicznych. A jak to będzie wyglądało w praktyce? Przychodzi pacjent do chirurga i… – Najpierw pobierzemy jego własne komórki, następnie je namnożymy, potem przekształcimy w kierunku takich, które produkują insulinę i glikogen, następnie zrobimy z nich wysepki trzustkowe. A na końcu włożymy je do drukarki z biotuszami i mamy gotową do wydrukowania trzustkę. Czyli będzie ona jakby szyta na miarę, skoro zrobiona z naszych namnożonych komórek. – Tak, każdy będzie miał swoją spersonalizowaną bioniczną trzustkę. Potem, po wydrukowaniu, podłączymy ją do bioreaktora, który sprawdzi, czy jest poprawnie wydrukowana. Na koniec wszczepimy ją pacjentowi. Pan wcześniej przeszczepiał wysepki trzustkowe. Czy wszczepianie trzustki bionicznej jest pójściem krok dalej? – W 2008 r. dokonaliśmy pierwszego przeszczepienia wysepek trzustkowych w Polsce, potem, w roku 2013, przeszczepiliśmy wysepki pod błonę śluzową żołądka… I w trakcie naszej pracy poznaliśmy różne niedociągnięcia, co spowodowało, że zaczęliśmy myśleć nad opracowaniem nowej metody ratowania zdrowia pacjentom. Przeszczepianie wysp trzustkowych jest bardzo dobrą technologią, mało inwazyjną, ale nadającą się tylko dla wąskiej grupy chorych. Dotąd wykonano operacje u 1,5 tys. takich osób









