Karolina i Karol czekali na dzieci siedem lat. Lat nadziei, załamań, rozpaczy, oczekiwania na cud. Oboje młodzi, wykształceni, zakochani i… niepłodni Karolina z nadzieją wpatrywała się w monitor USG. – Widać jeden zarodek, tu drugi, o, jest i trzeci. Wszystkie szczęśliwie się zagnieździły. Gratuluję wam – powiedział lekarz. Karolina i jej mąż milczeli. Po wielu latach niepowodzeń z trudem uwierzyli, że wreszcie zostaną rodzicami. I to trojaczków. Ginekolog wydrukował im zdjęcie z trzema jasnymi punkcikami. Wrócili do domu i przez cały wieczór w milczeniu i powodzi łez oglądali te trzy niewyraźne punkciki, ich dzieci, ich wymarzone dzieci. Poznali się w piaskownicy. Od zawsze byli razem. Zamieszkali ze sobą na długo przed ślubem, studiowali. Ale nie zabezpieczali się. Zawsze chcieli mieć dzieci, i to jak najprędzej. Po ślubie zaczęli pracować, podróżować i czekali na ciążę Karoliny. Upokarzające pytanie – Załamałam się po pięciu latach podczas świąt Bożego Narodzenia. Po raz kolejny rodzice życzyli nam dzidziusia. Przypomniałam sobie te lata upokarzających pytań od rodziny, przyjaciół i znajomych: czemu nie macie dziecka? Wtedy, podczas tej Wigilii, miałam ochotę krzyczeć: nie widzicie, że coś jest z nami nie tak?! Chcemy mieć dziecko, ale nie możemy, jesteśmy bezpłodni! Wówczas wieczorem po kolacji usiadłam z mężem i powiedzieliśmy sobie wreszcie prawdę, którą ukrywaliśmy przed samymi sobą – nie będziemy mieć dziecka bez pomocy lekarskiej. Musimy coś zrobić, postanowić. I powiedzieć rodzinie, aby przestała nas nękać. Nie mieli złych intencji, ale też nie wiedzieli, jak strasznie nas te pytania ranią. Karolina rozpoczęła od zmiany ginekologa. Wyłuszczyła problem, została dokładnie przebadana. Ginekolog orzekł, że jest zdrowa, ale zachęcił do badania męża. Okazało się, że plemniki są mało aktywne i to może być powodem niemożności zajścia w ciążę. – Mąż trochę się załamał, mężczyźni bardzo ciężko przyjmują takie problemy. Ale udało mi się natchnąć go optymizmem. Kochamy się i jesteśmy razem od zawsze. Przeżyliśmy różne chwile i postanowiliśmy, że się nie poddamy, że zrobimy wszystko i wykorzystamy wszelkie możliwości, aby mieć potomstwo. Bolesna inseminacja Lekarz zaproponował na początek inseminację. Karol musiał oddać nasienie. Karolina zażywała leki hormonalne. Gdy nasienie zostało odpowiednio odwirowane i przygotowane, cykl miesięczny Karoliny został poddany ścisłej kontroli. Niemal codziennie chodziła na badanie USG, aby sprawdzić wielkość jajeczka. Gdy było już odpowiednio duże, podano jej nasienie. – Przypominało to zwykłe badanie, ale samo wstrzyknięcie spermy poprzez długi kateter było bardzo bolesne. Pojechałam na zabieg sama, nie spodziewałam się tak strasznego bólu. Niemal przez cztery godziny miałam wrażenie, że rozerwie mi brzuch, a zapomniałam zapytać, czy mogę zażyć tabletki przeciwbólowe. Byłam tak podekscytowana samym zabiegiem, że nie pomyślałam o jego skutkach ubocznych. Po inseminacji należy odczekać dwa tygodnie do badania krwi. Ale Karolina nie wytrzymała – zrobiła test. Wyszedł negatywny. Mimo to z nadzieją czekała na wyniki badań, które wykazały to samo co test – nie ma ciąży. Po trzech miesiącach podjęli kolejną próbę. Tym razem było gorzej. Leżała na tylnym siedzeniu samochodu nękana rozrywającym bólem, mąż musiał ją wnieść do domu. Drugi zabieg też był nieudany. – Byliśmy podłamani, ale zapytaliśmy lekarza o inne możliwości. Wtedy po raz pierwszy zaznajomiono nas z procedurą in vitro. W przypadku Karola było podobnie. Oddał nasienie, które zostało odpowiednio przygotowane i zabezpieczone. Przyzwyczaił się do tych krępujących czynności w wygodnym pokoiku ze skórzanym, ogromnym fotelem i gazetkami pobudzającymi wyobraźnię. Karolina miała trudniej. Musiała przejść kolejną serię badań, przyjmować hormony w postaci zastrzyków. – Pupę miałam jak sitko. Przez miesiąc codziennie zastrzyk. Wiele badań. Ale czułam się, jakby rosły mi skrzydła. Żyłam nadzieją i nic mi nie przeszkadzało. Każdy ból znosiłam z godnością, a nawet radością. Czułam, że coś robię, zamiast się załamać i bezczynnie godzić z ułomnościami natury. W końcu nadszedł wielki dzień pobrania komórek jajowych i poddania ich zapłodnieniu poza organizmem matki. Zarodki zaczęły się mnożyć. To była wspaniała wiadomość. Karolina zdecydowała się na umieszczenie trzech zarodków w swojej macicy. I rozpoczął się dwutygodniowy okres oczekiwania. – Postanowiłam









