TVP Agonia

TVP Agonia

Jak politycy dorzynają publiczne media Uczestnicy należą do wydziału spółki, której zadaniem jest produkcja dwu- i trójwymiarowych figur geometrycznych z kartonu. Celem Uczestników jest zgromadzenie jak najwięcej środków finansowych, które uzyskają ze sprzedaży gotowych wyrobów na giełdzie”. To nie scenariusz rekrutacji do sieci handlowej, tylko regulamin symulacji „Fabryka figur”, w której muszą wziąć udział pracownicy TVP przeniesieni w lipcu 2014 r. do agencji pracy tymczasowej LeasingTeam. Poza tym będą jeszcze testy psychologiczne, badające m.in. efektywność komunikacyjną oraz to, jak pracownicy reagują na krytykę i radzą sobie ze zmianą, dyskusja grupowa bez przypisanych ról i scenka „rozmowy z klientem”. Gdy któraś z pracownic zasugerowała, że pójdzie na zwolnienie lekarskie w związku z od dawna planowanym zabiegiem, usłyszała, że w jednej z ocen cząstkowych będzie miała 0%. Przeniesienie 411 pracowników do firmy outsourcingowej było kolejnym etapem zaciskania pasa w TVP. Oszczędzanie zaczęto od pracowników. W latach 2008-2012 zwolniono 1,2 tys. osób. Rok później pozbyto się kolejnych 70 etatów. W lipcu 2014 r. prezes TVP Juliusz Braun zdecydował się skorzystać z usług firmy LeasingTeam. Za 167 mln zł. – To jeden wielki szwindel! – protestowali związkowcy z TVP. Co gorsza, szybko się okazało, że koordynatorzy LeasingTeam nie mają pojęcia o tym, jak wygląda praca dla telewizji. Do realizacji tematów na żywo wysyłali np. montażystów oraz rozsyłali po godz. 22 mejle wzywające pracowników do stawienia się o godz. 6 rano. Zdaniem przedstawicieli Związku Zawodowego Pracowników Twórczych i Technicznych Mediów Polskich „Wizja”, władze TVP zdecydowały się na ten ruch, by uniknąć niekorzystnej dla siebie procedury zwolnień grupowych. Związkowcy argumentowali, że do przeniesienia pracowników doszło bezprawnie. „LeasingTeam nie wykonuje samodzielnie żadnej działalności telewizyjnej – »przejęci« pracownicy pracują, jak dotychczas – zamawiani imiennie przez kierowników produkcji lub tzw. koordynatorów z TVP, w tym samym miejscu, pod nadzorem tych samych osób, na tym samym, co do tej pory, sprzęcie TVP, ich pracę planują dalej ci sami pracownicy TVP”, pisali w jednym z oświadczeń. Te protesty nic nie dały. – Biorąc pod uwagę sytuację finansową TVP, był to krok ryzykowny, ale dopuszczalny – mówił o outsourcingu Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W poszukiwaniu oszczędności Zacisnąć pasa telewizja publiczna musiała, bo na funkcjonowanie potrzebuje ok. 1,5-2 mld zł, tymczasem wpływy z abonamentu radiowo-telewizyjnego za 2014 r. wyniosą w najlepszym wypadku 750 mln zł. To wprawdzie o 200 mln więcej niż w 2012 r., kiedy udało się zebrać ledwie 550 mln zł, ale nadal kropla w morzu potrzeb, tym bardziej że do telewizji nie trafia całość tej kwoty. W podziale uczestniczą jeszcze Polskie Radio i rozgłośnie regionalne. Polacy są bowiem liderami w unikaniu tej opłaty. Liczba osób wywiązujących się z tego obowiązku nadal wynosi mniej więcej tyle, ile w marcu 1939 r. Trudno jednak mieć pretensje do rodaków, kiedy do abonamentu zniechęcał ich własny premier. – Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi; dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia – mówił w kwietniu 2008 r. Donald Tusk. Dwa lata wcześniej – jeszcze jako lider opozycji – wzywał wręcz do aktu obywatelskiego nieposłuszeństwa i niepłacenia abonamentu. Dlatego Telewizja Polska jak może, ratuje się innymi sposobami. TVP jest jedynym nadawcą publicznym w Europie, którego głównym źródłem dochodu są wpływy z reklam. Musi więc stawać do zawziętej rywalizacji ze stacjami prywatnymi o wzrost słupków oglądalności. Cierpi na tym oczywiście misja, którą TVP ma obowiązek realizować. Gonitwa za pieniędzmi przybiera formę walki o celebrytów, którzy – zdaniem telewizyjnych włodarzy – będą w stanie przyciągnąć widzów przed telewizory. W pogoni za oszczędnościami Zwolnienia i outsourcing mogą jednak nie rozwiązać problemu. O tym, że polski system finansowania mediów publicznych niedługo może je doprowadzić do zagłady, świadczą statystyki Europejskiej Unii Nadawców. W 21 ze zrzeszonych krajów głównym źródłem dochodu mediów publicznych jest abonament, a w kolejnych 18 działają one, opierając się na publicznych dotacjach. W 2012 r. Polska pod względem dochodu nadawców publicznych przeliczonego na mieszkańca znalazła się na 30. miejscu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2015, 2015

Kategorie: Media