Czy państwa NATO przez swoje niezdecydowanie w kwestii przyszłości Albańczyków, nie ponoszą odpowiedzialności za walki w Macedonii? Niedaleko stadionu miejskiego w Prisztinie jest centrum handlowe, a w nim supermarket, kilka barów, kawiarenka internetowa… W marcu 1999 r. niemiecki minister obrony, Rudolf Scharping, twierdził, że to właśnie tam znajduje się obóz koncentracyjny, gdzie serbscy żołnierze i policjanci spędzają Albańczyków. Scharping i inni politycy mówili o rozstrzeliwaniu nauczycieli i rodziców na oczach dzieci. To właśnie “katastrofa humanitarna w Kosowie” oraz “exodus ludności albańskiej” miały być bezpośrednim powodem interwencji NATO. Exodusu nie było? Jednak Jo Angerer i Mathias Werth, autorzy wyemitowanego niedawno w niemieckiej telewizji filmu “Na początku było kłamstwo”, odszukali Albańczyków, którzy mieszkali wówczas w okolicach stadionu. Ludzie ci twierdzą, że nie było tam żadnego obozu, a znajdowało się jedynie lądowisko dla śmigłowców jugosłowiańskiej armii. Dokumenty, do których dotarli autorzy filmu, świadczą o tym, iż dowódcy NATO przed rozpoczęciem nalotów wiedzieli, że źródłem przemocy w Kosowie były ataki Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK) i nieproporcjonalnie surowy odwet serbskiej policji. Autorzy filmu sugerują, że interwencja międzynarodowa w Kosowie była niepotrzebna, a NATO uciekało się do kłamstw, by przed międzynarodową opinią publiczną usprawiedliwić bombardowania. Kilka miesięcy po zakończeniu bombardowań OBWE opublikował wstrząsający raport, w którym opisano masakrowanie płodów, odcinanie dzieciom głów, mężczyznom genitaliów a kobietom piersi – udokumentowano kilka tysięcy przypadków zbrodni, jakich serbska armia i jednostki paramilitarne dokonały na kosowskich Albańczykach. Ofiarami byli najczęściej młodzi mężczyźni: torturowano ich, przetrzymywano w więzieniach lub w okrutny sposób mordowano. Mordowano też kobiety i dzieci. Dzieci zabijano na oczach rodziców, by w ten sposób “ukarać dorosłych”. Według OBWE, w wyniku serbskich prześladowań z prowincji uciekło 90% zamieszkujących ją Albańczyków, ponad cztery tysiące zginęło, a dwa tysiące uznano za zaginionych. Jak pogodzić te dwie informacje – film niemieckich dziennikarzy i raport OBWE? Nie ulega wątpliwości, że gdy Jugosławią rządził prezydent Slobodan Miloszević, Albańczycy byli dyskryminowani i prześladowani. Jednak z dokumentu OBWE, jak i z wielu innych, które ujawniają Jo Angerer i Mathias Werth w swoim filmie, wynika jasno, że zbrodnie na Albańczykach nie były powszechne przed rozpoczęciem nalotów NATO – ich eskalacja i exodus ludności cywilnej nastąpiły po tym, jak Zachód rozpoczął bombardowania w Kosowie. Gdy role się odwróciły… Jesienią 1999 r. Strobe Talbot na łamach “Newsweeka” pisał: “Jeszcze wiele lat będziemy debatować, czy siły Paktu Północnoatlantyckiego postąpiły dobrze, podejmując akcję. Najważniejsze pytanie, które powinniśmy jednak teraz zadać brzmi: Czy ta operacja zakończyła się sukcesem? Czy zwyciężyliśmy?”. Gdy Talbot pisał te słowa, z ponad 240 tys. Serbów, którzy mieszkali w Kosowie przed operacją NATO, pozostało niewiele ponad dwa tysiące. Reszta ze strachu przed zemstą Albańczyków uciekła do rodzin w Serbii albo na Zachód. Ci, którzy nie mieli dokąd uciec, żyli w zamkniętych enklawach. Gdy zapukałam do mieszkania znajomych Serbów z Prisztiny, najpierw otworzyły się drzwi wszystkich sąsiadów, mieszkających na tym piętrze – Albańczyków. Dokładnie przepytali mnie, kim jestem i po co przyszłam. Dopiero kiedy byli pewni, że nie mam wrogich zamiarów, pozwolili mi odwiedzić 27-letniego Vladana, jego żonę, Mirkę i ich niespełna dwuletniego syna, którzy od przeszło ośmiu miesięcy nie wychodzili ze swojej 30-metrowej kawalerki. – Nie mamy żadnej rodziny w Serbii. Chcielibyśmy wynieść się gdzieś na Zachód, ale za co kupić bilety, za co tam żyć? – zastanawiał się Vladan. – Ale jeśli Serbom udało się przetrzymać stuletnie panowanie Turków, to może i Albańczyków wytrzymamy… – mówił. Jesienią ub.r. znajomy załatwił mu pracę gdzieś w Niemczech, ktoś inny pomógł zdobyć wizy dla całej rodziny, jeszcze inny znajomy pomógł sprzedać kawalerkę. Spakowali się i wyjechali. Tyle szczęścia co Mirka i Vladan nie miała serbska staruszka, którą ubiegłego lata wypchnięto z okna jej mieszkania. – Może kilka miesięcy temu, gdy policjanci albo żołnierze wyprowadzali z domu Albańczyków, ta kobieta stała na ulicy, szydząc z więźniów, może podjudzała do znęcania się nad nimi – tłumaczył mi były partyzant UCK. – Może donosiła, gdzie ukrywali się partyzanci? Jednak ta stara Serbka nie została zamordowana
Tagi:
Agata Jabłońska









