Jak Czesi widzą Polaków

Jak Czesi widzą Polaków

Wizerunek do poprawy

„Ostrawa – miejsce zbrodni” („Místo zločinu Ostrava”), najnowszy, 13-odcinkowy serial wyprodukowany przez Czeską Telewizję, opowiada o grupie policjantów, którzy mają spory kłopot z tym, że dowodzi nimi kobieta, mjr Ema Grodská. Serial reżyserują Dan Wlodarczyk, Jiří Chlumský i popularny Jan Hřebejk, którego polscy widzowie mogą pamiętać jako twórcę filmów „Czeski błąd”, „Do Czech razy sztuka” i „Pod jednym dachem”. Ostatni odcinek serii wyemitowano z końcem marca. Przy tworzeniu scenariusza zainspirowano się prawdziwymi śledztwami – twórcy współpracowali z policją kryminalną w Ostrawie – a większość ujęć kręcono w mieście i okolicy. Jeden z odcinków powstał podczas popularnego czeskiego festiwalu muzycznego Colours of Ostrava, inny opowiadał historię czeskiej turystki zamordowanej w Tunezji. Akcja jeszcze innego toczy się w Cieszynie i Czeskim Cieszynie.

Ostrawa znajduje się tuż przy granicy czesko-polskiej, nic więc dziwnego, że w serialu pojawiają się Polacy, w większości jednak w negatywnym kontekście. Co prawda, mężem mjr Grodskiej jest przystojny Polak, który budzi sympatię widzów, także wtedy, kiedy gotuje bigos, ale pozostali polscy bohaterowie wzbudzają mniej ciepłych uczuć. Polacy pojawiają się jako złodzieje samochodów sprzedawanych potem na Ukrainie, polski policjant pracujący pod przykryciem za nic ma kwestie bezpieczeństwa i ponad profesjonalizm stawia swoją słabość do płci przeciwnej. Kiedy ginie w Czeskim Cieszynie, w jego samochodzie policja znajduje oczywiście… różaniec. W korzystniejszym świetle ukazani są bohaterowie z Ukrainy, ci przynajmniej ciężko pracują na budowach.

Negatywny obraz Polaka w Czechach nie występuje jedynie w serialu. Czech Petr (imię zmienione) wynajmuje ostrawskie mieszkanie w serwisie Airbnb. Ma przyjaciół w Polsce, czasem wpadnie do nas na zakupy, bo w przeciwieństwie do wielu rodaków nie jest uprzedzony do polskiego jedzenia, ale sen z powiek spędzają mu nasi turyści. – Co z wami jest? Z turystami z Polski zazwyczaj są problemy. Demolują mieszkanie, po nocy budzą sąsiadów. Ciągle są na nich skargi – opowiada. I zastanawia się, czy w ogłoszeniu na Airbnb nie zastrzec, że oferta nie jest przeznaczona dla Polaków. Na razie w mieszkaniu zostawił wiadomość po polsku: „Zwracam się do naszych sąsiadów z prośbą o porządek, czystość i spokój w naszym domu. Ostatnio musieliśmy sobie poradzić z kilkoma przykrymi zdarzeniami. Problemy powodowane są głównie przez gości z Polski”. Podobnej wiadomości w innym języku nie znajdziemy, choć – jak informuje Petr – zatrzymują się tu osoby niemal z całego świata.

Polscy turyści zaszli też za skórę obsłudze Muzeum Tatry w miejscowości Kopřivnice, ok. 30 km od Ostrawy. Wśród eksponatów znaleźć tu można dumę czeskiej motoryzacji – samochód Tatra T87, którym podróżnicy Jiří Hanzelka i Miroslav Zikmund objechali Afrykę i Amerykę Południową, kabriolet T57 czy czarną policyjną T603. W tym samym budynku na gości czeka wystawa poświęcona najsłynniejszemu czeskiemu biegaczowi długodystansowemu, Emilowi Zátopkowi. Na drzwiach muzeum znajduje się informacja tylko po polsku „dla zwiedzających i opiekunów grup wycieczkowych”. Muzeum informuje, że nietrzeźwym wstęp surowo wzbroniony, i prosi, by turyści „nie przeszkadzali w zwiedzaniu innym” oraz by „bezwzględnie przestrzegać zakazu dotykania eksponatów”. „Audiowizualny sprzęt nie jest do zabawy i próbowania, tylko do przekazywania wam informacji o eksponatach – jeżeli macie z nim problem, chętnie wam doradzą nasi pracownicy w recepcji”, czytamy.

Dziś stereotyp pijaka polskich turystów w Ostrawie i jej okolicach nie dotyka, bo w dobie koronawirusa o turystyce nikt nie myśli. Za to na cenzurowanym znaleźli się pracownicy transgraniczni. O ich problemach pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE (17/2020). Sprawą zajął się również portal Novinky.cz w tekście „Polscy pracownicy transgraniczni chorują w domu za czeskie pieniądze”. Autor zwraca uwagę, że większość zatrudnionych w czeskich firmach polskich pracowników, którzy wrócili do kraju przed groźbą kwarantanny, obecnie przebywa na zwolnieniach lekarskich. Opłacanych, dodajmy, przez ich pracodawców, a po 14 dniach – przez ČSSZ, czyli czeski ZUS. Sprawdzenie, czy warunki zwolnienia lekarskiego są przestrzegane, przy zamkniętych granicach nie jest możliwe.

Czesi zwracają uwagę, że Polacy zdecydowali się na zwolnienia lekarskie, mając do wyboru również usprawiedliwioną nieobecność w pracy z winy pracodawcy, kiedy to mają prawo do co najmniej 60% wypłaty brutto. Na zwolnieniu lekarskim otrzymują tyle samo. „Przerwa w pracy nie nastąpiła z winy pracodawcy, lecz z winy Polski. Proponowaliśmy im pracę, a oni odmówili”, komentuje dla Novinky.cz Jiří Hlavatý, dyrektor i właściciel firmy Juta, produkującej materiały tekstylne. Czeski portal podkreśla, że odejście z pracy Polaków, którym Juta gwarantowała bezpłatne zakwaterowanie, ma ogromny wpływ na możliwości produkcyjne – z dnia na dzień produkcja spadła o 70%. Wybierając wcześniejszy wyjazd i zwolnienie lekarskie, Polacy uniemożliwili też pracodawcy ubieganie się o zasiłek od państwa. „Gdyby choć wrócili do Polski w momencie, kiedy podlegali już obowiązkowi kwarantanny, Juta dotowałaby ich pobyt na kwarantannie w Polsce i mogłaby dostać na to wsparcie od państwa”, dodaje kierowniczka działu kadr, Soňa Darvašová.

– To nic nie mówi o stereotypie Polaka w Czechach. To po prostu doświadczenia pojedynczych właścicieli mieszkań na wynajem w Ostrawie, pracowników jednego muzeum i kilku zakładów pracy. Nie można też doszukiwać się w nich reminiscencji historycznych – mówi prof. Dušan Janak, mieszkający w Ostrawie historyk z Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Jego zdaniem w opisywanych zdarzeniach nie ma sensu dopatrywać się konsekwencji wojny polsko-czechosłowackiej sprzed stu lat, udziału polskich żołnierzy w inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r. czy echa antypolskiej propagandy komunistycznej w Czechosłowacji. – Warto pamiętać, że serial jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. W Ostrawie działały gangi, które kradły samochody i wywoziły je do Polski – przypomina. Dušan Janak zwraca uwagę, że twórcami serialu są przede wszystkim mieszkańcy Pragi. – Równie dobrze mógłbym się skarżyć jako mieszkaniec Ostrawy, że moje miasto pokazywane jest przez pryzmat zbrodni i zniszczonych fabryk. Dlatego za obraz Polaków w serialu odpowiadają przede wszystkim prażanie, a nie ostrawianie – zaznacza. I dodaje, że w Ostrawie jest świadkiem sympatii Czechów wobec Polaków. – W ostatnich latach wzrosła w Ostrawie liczba turystów z Polski. Widać ich na ulicach, w zoo, w okolicznych muzeach. Przy takiej liczbie odwiedzających zawsze znajdą się czarne owce.

Profesor wskazuje poza tym, że za pośrednictwem serwisu Airbnb mieszkania w centrum miasta wynajmują osoby, które przyjeżdżają się napić na pełnej knajp ulicy Stodolní. Trudno, by goście po całonocnej imprezie byli potulni jak baranki. – Polacy piją? A Czesi nie? – pyta.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 19/2020, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. PAP/CTK

Wydanie: 19/2020

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Janusz
    Janusz 23 lutego, 2021, 10:13

    Sam bylem swiadkiem jak do kolejki przed basenami termalnymi w Velkych Losinach do kolejki na basenowy parking wladowal sie Polak swoim zdezelowanym “mesiem” a na uwagi stojacych w kolejce Czechow wulgarnie odpyskowywal. Nie lubia tam Polakow, zreszta nie wiem gdzie ich lubia, moze na Czukotce bo ich nie znaja.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy