Tag "stosunki polsko – czeskie"

Powrót na stronę główną
Historia

Zaolzie, czyli początek katastrofy

Dlaczego przed wrześniem 1939 r. sanacja nie chciała sojuszu z Czechosłowacją Jak co roku 1 i 17 września usłyszymy wiele słów o polskiej niewinności – o tym, że Polska padła ofiarą „diabelskiego paktu” Niemiec i Rosji. Taki jest właściwie jedyny przekaz polskiej polityki historycznej 84 lata po tamtych wydarzeniach. Przekaz tyleż prostacki, co operujący półprawdami albo wręcz fałszami. Bo nie jest prawdą, że II Rzeczpospolita była uosobieniem niewinności w międzywojennej Europie. Prawdą jest za to, że na wrześniową klęskę zapracowała sobie sama, o czym najdobitniej świadczy polityka władz polskich wobec Czechosłowacji. „Źródłem katastrofy, która powaliła Polskę w roku 1939, jest to, co się stało w roku 1938” – takim zdaniem rozpoczął swoją relację pamiętnikarską Jędrzej Giertych, jeden z przywódców Stronnictwa Narodowego w latach 30., po wojnie czołowy wyraziciel myśli endeckiej na emigracji. Giertych należał do nielicznych przedstawicieli przedwojennych elit zwracających uwagę na fatalną politykę Warszawy wobec Czechosłowacji, której punktem kulminacyjnym był udział II RP w rozbiorze tego państwa jesienią 1938 r. Tak, właśnie w rozbiorze! W polskim myśleniu historycznym słowo rozbiór zarezerwowane jest dla tragicznego losu naszego kraju, podzielonego między trzech sąsiadów w końcu XVIII w. Mówi się także o „czwartym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Czeska zagadka

Dwa tygodnie Mirosław Jasiński był ambasadorem RP w Czechach. 20 grudnia 2021 r. objął placówkę, a już na początku stycznia premier Mateusz Morawiecki rozpoczął procedurę jego odwołania. Powód odwołania ambasadora jest znany – w wywiadzie dla portalu Deutsche Welle mówił o polsko-czeskim sporze wokół Turowa. „Ten problem powinien był być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, ale dyrektorów technicznych kopalni”, wyjaśniał. „Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony”. Te słowa wystarczyły. O ambasadzie w Pradze pisaliśmy wiele razy. Kuriozalna była sytuacja, że od czerwca 2020 r. do grudnia 2021 r. nie mieliśmy tam ambasadora. Poprzednia szefowa placówki, Barbara Ćwioro, została odwołana w atmosferze skandalu, oskarżano ją bowiem o mobbing. Tajemnicą poliszynela było, że to zemsta ówczesnego dyrektora generalnego Andrzeja Papierza na byłym już szefie MSZ Witoldzie Waszczykowskim. Barbara Ćwioro była jego pupilką. W rewanżu Waszczykowski nazywał Papierza Rasputinem, co dość dobrze oddaje poziom emocji w ministerstwie. W końcu, po miesiącach poszukiwań, PiS znalazło, wydawałoby się – kandydata idealnego. Mirosław Jasiński to działacz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Czeski film na granicy

Decyzje podejmowane przez polski i czeski rząd podczas walki z epidemią pokazały, że oba kraje nie są zbyt chętne do współpracy Na polsko-czeskiej granicy znowu wrze. Trudno już zliczyć, ile razy w ostatnich tygodniach mieszkańcy Cieszyna i Czeskiego Cieszyna protestowali. Najpierw podczas kilku demonstracji, oficjalnie nazywanych spacerami, domagano się otwarcia polsko-czeskiej granicy dla pracowników transgranicznych, którzy w wielu przypadkach przez decyzje Warszawy i Pragi o całkowitym zamknięciu państw stracili pracę i jedyne źródło dochodu. W najliczniejszym proteście na granicy „spacerowało” nawet tysiąc osób. Kiedy rząd Mateusza Morawieckiego pozwolił wreszcie części polskich pracowników transgranicznych wrócić do swoich zajęć w Czechach, tłum żądał tego samego prawa dla lekarzy i pielęgniarek, którzy pracują w kraju sąsiada. Kiedy to wywalczono, wydawało się, że to koniec protestów. W miniony poniedziałek jednak znów kilkaset osób demonstrowało w Cieszynie, tym razem przeciwko decyzji czeskiego rządu, który zamknął granicę dla mieszkańców województwa śląskiego. W manifestacji wzięli też udział samorządowcy, m.in. burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz i starosta cieszyński Mieczysław Szczurek. Nikt nic nie wie Wszystko zaczęło się optymistycznymi zapowiedziami o otwarciu granicy, a skończyło się w stylu czeskiego filmu, czyli nikt nic nie wie. Polskie władze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Miasto na ludzką miarę

Praga to mieszanka miasta historycznego, sanatorium, Paryża, wsi i prowincjonalnej dziury MARIUSZ SZCZYGIEŁ oprowadza po czeskiej stolicy W czasie koronawirusa tęskni pan za Czechami? – Bardzo, a nawet powiem baaaaaaaardzo chciałbym stanąć na moście Legií. To ten, przy którym stoi Teatr Narodowy. Stanąć tak około pierwszej, drugiej w nocy i wpatrywać się w jeszcze o tej porze oświetlony budynek tego teatru, i żeby wokół znad Wełtawy unosiła się mgła. To mój ulubiony obrazek. Te mgły to bardziej w kwietniu i październiku, więc może jesienią? Wierzę, że Czesi szybciej otworzą granice niż Polacy. To chyba normalne, że ciągle porównujemy, jak z epidemią walczą sąsiedzi. Wydaje się, że Czesi w tej walce z wirusem są kilka kroków przed nami. To zasługa stereotypowej czeskiej mądrości i racjonalności? – Czesi o wiele wcześniej niż Polacy wprowadzili stan wyjątkowy, zakaz niepotrzebnego wychodzenia z domu, maseczki… Oj, ile osób pisało mi stamtąd: proszę przekazać Polakom, żeby nosili maseczki. Bardzo się martwili o nas moi znajomi. Wszystko zrobili wcześniej i… wyniki nie są dla nich dobre. W dniu, kiedy rozmawiamy, w cztery razy większej Polsce, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, jest 15 tys. zakażonych, a w Czechach 8 tys. Gdyby mieli tylu mieszkańców co my, zakażonych Czechów byłoby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Jak Czesi widzą Polaków

Wizerunek do poprawy „Ostrawa – miejsce zbrodni” („Místo zločinu Ostrava”), najnowszy, 13-odcinkowy serial wyprodukowany przez Czeską Telewizję, opowiada o grupie policjantów, którzy mają spory kłopot z tym, że dowodzi nimi kobieta, mjr Ema Grodská. Serial reżyserują Dan Wlodarczyk, Jiří Chlumský i popularny Jan Hřebejk, którego polscy widzowie mogą pamiętać jako twórcę filmów „Czeski błąd”, „Do Czech razy sztuka” i „Pod jednym dachem”. Ostatni odcinek serii wyemitowano z końcem marca. Przy tworzeniu scenariusza zainspirowano się prawdziwymi śledztwami – twórcy współpracowali z policją kryminalną w Ostrawie – a większość ujęć kręcono w mieście i okolicy. Jeden z odcinków powstał podczas popularnego czeskiego festiwalu muzycznego Colours of Ostrava, inny opowiadał historię czeskiej turystki zamordowanej w Tunezji. Akcja jeszcze innego toczy się w Cieszynie i Czeskim Cieszynie. Ostrawa znajduje się tuż przy granicy czesko-polskiej, nic więc dziwnego, że w serialu pojawiają się Polacy, w większości jednak w negatywnym kontekście. Co prawda, mężem mjr Grodskiej jest przystojny Polak, który budzi sympatię widzów, także wtedy, kiedy gotuje bigos, ale pozostali polscy bohaterowie wzbudzają mniej ciepłych uczuć. Polacy pojawiają się jako złodzieje samochodów sprzedawanych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zwolnienia pod specjalnym nadzorem

Polski rząd zablokował możliwość pracy Polaków w Czechach, podczas gdy Czesi bez problemów mogą pracować w Austrii czy Niemczech – Nasza inicjatywa jest apolityczna. Nie chcemy walczyć z rządem, chcemy tylko chodzić do pracy – mówi Alan Szatyło, pomysłodawca petycji do premiera Mateusza Morawieckiego, w której już ponad 7 tys. osób żąda umożliwienia przekraczania polskiej granicy przez pracowników transgranicznych. – Postanowiliśmy działać, kiedy wskutek decyzji polskich władz wzdłuż całej południowej granicy było słychać narzekania Polaków, którzy tracą pracę – tłumaczy. Problem może dotyczyć nawet 30-40 tys. osób. Według danych GUS w Czechach pracuje 47 tys. Polaków, zdecydowana większość to pracownicy transgraniczni, którzy mieszkają w Polsce i każdego dnia przekraczają granicę. W tej liczbie ujęte są też osoby, które przeprowadziły się do Czech, gdzie pracują. Od 27 marca polski rząd uniemożliwił Polakom mieszkającym w kraju chodzenie do pracy w Czechach. Po powrocie muszą się poddać 14-dniowej kwarantannie. Wcześniej przez kilka dni granice były zamknięte, ale pracownicy transgraniczni mogli je przekraczać. – Mieszkam w Wodzisławiu Śląskim i od czterech lat pracuję w Ostrawie, w firmie produkującej podzespoły motoryzacyjne – opowiada Alan, który do pracy jeździł 50 km w jedną stronę drogą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Kto otworzył drogę Hitlerowi?

Polska przegrała kampanię wrześniową już w 1938 r., dopuszczając do rozbioru Czechosłowacji Pytanie, czy Polska mogła uniknąć losu, jaki ją spotkał we wrześniu 1939 r., było stawiane od czasu zakończenia kampanii wrześniowej. Epigoni obozu sanacyjnego zwykle udzielali fałszywych wyjaśnień, zrzucając odpowiedzialność wyłącznie na sygnatariuszy paktu Ribbentrop-Mołotow i mocarstwa zachodnie, na wszystko tylko nie na politykę firmowaną przez Józefa Becka. Z kolei po 1989 r. w kręgach prawicowych zyskała popularność teza, że w 1939 r. należało stanąć po stronie III Rzeszy. Argumenty zwolenników tego poglądu – będącego jednym z przejawów polskiego irracjonalizmu politycznego – zebrał Piotr Zychowicz w książce „Pakt Ribbentrop-Beck. Czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki” (Poznań 2012). Nie „pakt Ribbentrop-Beck”, ale układ sojuszniczy między Pragą a Warszawą był szansą na zatrzymanie rozpędzającej się agresji hitlerowskiej. Polska przegrała kampanię wrześniową rok wcześniej – we wrześniu 1938 r. – dopuszczając do rozbioru Czechosłowacji. Gorzko podsumował to wówczas Wojciech Korfanty (1873-1939): „Za dwa powiaty Zaolzia, które można było w inny sposób dziesięć razy odzyskać, sprzedano bezpieczeństwo Polski”. Rozbiór, a następnie likwidacja Czechosłowacji w połowie marca 1939 r. doprowadziły do przejęcia przez III Rzeszę nowoczesnego uzbrojenia armii czechosłowackiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Tu chcę się zestarzeć

Czego Polacy szukają w Czechach W Czechach pracuje ponad 44 tys. Polaków. Według najnowszego raportu ONZ kraj ten zajmuje wysokie, 20. miejsce w rankingu najszczęśliwszych na świecie (Polska – 40.). Zarobki nie są tu jednak dużo wyższe niż u nas, mieszkania nie są już tańsze. Co więc przyciąga rodaków? Marta Czapla od dwóch lat mieszka z synkiem w Ostrawie. Początkowo zajmowała się rekrutacją pracowników z Polski dla czeskich firm, teraz ma własny biznes – wspiera polskich przedsiębiorców, którzy chcą tu ulokować swoje firmy. Prowadzi facebookową grupę „Biznes w Czechach”. Jakie są zalety prowadzenia firmy za południową granicą? Marta wymienia niższy podatek od osób fizycznych (w Polsce – 18 i 32%, w Czechach – 15%, ale w praktyce samozatrudnieni drobni przedsiębiorcy o niskich dochodach często w ogóle nie płacą podatków) i niższe składki ubezpieczeniowe. Czesi chwalą się też uproszczoną ewidencją księgową, rozmaitymi korzystnymi odliczeniami VAT, tańszym leasingiem czy wygodną elektroniczną komunikacją firm z urzędami. Czechy jak kobieta – coś muszą w sobie mieć Ale Polacy przenoszą się do Czech nie tylko na papierze. Powodów jest wiele. Przede wszystkim świetnie działa tu rynek pracy, co daje większą możliwość negocjacji warunków, szczególnie w przypadku wykwalifikowanych pracowników.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Ludwik Stomma

Kresy

W „Polityce” (4/2019) ciekawy artykuł Daniela Korbela przypominający ośmiodniową (23-30.01.1919) wojnę polsko-czeską o Śląsk Cieszyński. Tu i ówdzie pokazały się małe wzmianki na ten temat. Nieco wcześniejszą rocznicę, 2 października 1938 r., kiedy to Polska wbijała nóż w plecy Czechom, „przywracając macierzy” Zaolzie, dość dokładnie przemilczano, ale nie z tego, miejmy nadzieję, względu, że ona nieco haniebna, tylko po prostu mniej okrągła. Niestety, znacznej części Polaków z tymi właśnie militarnymi wydarzeniami Zaolzie i cały Śląsk Cieszyński najbardziej się kojarzą. Szkoda. Jest to bowiem kawałek ziemi o specyficznej i wyjątkowo pięknej historii. Trochę smaku miejscowego liznąłem, bo mama mojej pierwszej żony, Maryna Kobzdej, miała w Wiśle dom, do którego często z Kasią przyjeżdżałem. Zacznijmy od tego, że naprawdę rzadko się zdarza, by tak mały region wydał tylu wybitnych ludzi. Dzisiaj znamy wszyscy Jerzego Pilcha (Marek Pilch, sędzia narciarski, też stamtąd), Adama Małysza, Michała Kempę. Za naszej pamięci umarli: Gustaw Morcinek, operator filmowy Karol Chodura (m.in. „Zakazane piosenki”, „Piątka z ulicy Barskiej”), Józef Pieter – pedagog, psycholog, współtwórca Uniwersytetu Śląskiego. Wspomnieć też muszę Jana Sarnę, najbardziej pechowego piłkarza w dziejach krakowskiej Wisły. Zadebiutował w 1936 r. w meczu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czechy walczą z polską żywnością

Zwiększone kontrole polskich ciężarówek na granicach i hejt na oficjalnym profilu Ministerstwa Rolnictwa – tak Czesi reagują na aferę z nielegalnym ubojem Korespondencja z Pragi Rozpoczęła się kolejna odsłona czesko-polskiej wojny z naszymi produktami spożywczymi w tle. Idzie o potężne pieniądze, polski eksport samej żywności do Czech wart jest kilka miliardów złotych. Twórcy reportażu w „Superwizjerze” TVN ujawnili nieprawidłowości związane z produkcją mięsa pochodzącego od chorych i martwych krów. Sprawa odbiła się głośnym echem nie tylko w kraju, ale i za granicą, dokąd eksportowane jest polskie mięso. Także w Czechach, gdzie import polskiej żywności rósł w ostatnich latach – do rekordowego poziomu ponad 7 mld zł w 2016 r. Wedle szacunków w 2018 r. Czesi kupili polskie produkty spożywcze za ok. 4 mld zł. Najczęściej na czeskie stoły trafiały mięso, podroby, pieczywo, sery, napoje, jabłka i jajka. Najpierw, co natychmiast odnotowały czeskie media, okazało się, że feralne mięso znaleziono w sąsiedniej Słowacji. Prawie 300 kg wołowiny z chorego bydła z Polski trafiło m.in. do szkolnych stołówek. Głos zabrał sam słowacki premier Peter Pellegrini, który zaapelował, by jadłodajnie, a zwłaszcza placówki wychowawcze, kupowały mięso tylko od słowackich dostawców. Wydawało się, że Czesi są bezpieczni, aż media rozpaliła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.