Polska przegrała kampanię wrześniową już w 1938 r., dopuszczając do rozbioru Czechosłowacji Pytanie, czy Polska mogła uniknąć losu, jaki ją spotkał we wrześniu 1939 r., było stawiane od czasu zakończenia kampanii wrześniowej. Epigoni obozu sanacyjnego zwykle udzielali fałszywych wyjaśnień, zrzucając odpowiedzialność wyłącznie na sygnatariuszy paktu Ribbentrop-Mołotow i mocarstwa zachodnie, na wszystko tylko nie na politykę firmowaną przez Józefa Becka. Z kolei po 1989 r. w kręgach prawicowych zyskała popularność teza, że w 1939 r. należało stanąć po stronie III Rzeszy. Argumenty zwolenników tego poglądu – będącego jednym z przejawów polskiego irracjonalizmu politycznego – zebrał Piotr Zychowicz w książce „Pakt Ribbentrop-Beck. Czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki” (Poznań 2012). Nie „pakt Ribbentrop-Beck”, ale układ sojuszniczy między Pragą a Warszawą był szansą na zatrzymanie rozpędzającej się agresji hitlerowskiej. Polska przegrała kampanię wrześniową rok wcześniej – we wrześniu 1938 r. – dopuszczając do rozbioru Czechosłowacji. Gorzko podsumował to wówczas Wojciech Korfanty (1873-1939): „Za dwa powiaty Zaolzia, które można było w inny sposób dziesięć razy odzyskać, sprzedano bezpieczeństwo Polski”. Rozbiór, a następnie likwidacja Czechosłowacji w połowie marca 1939 r. doprowadziły do przejęcia przez III Rzeszę nowoczesnego uzbrojenia armii czechosłowackiej i dobrze rozwiniętego czeskiego przemysłu zbrojeniowego. Spowodowało to wzmocnienie niemieckiego potencjału militarnego na tyle, że Niemcy hitlerowskie były gotowe do rozpoczęcia wojny z Polską już pod koniec lata 1939 r. Z dzisiejszej perspektywy zdumiewa, że sternicy nawy państwowej II RP nie rozumieli, jakie będą skutki geopolityczne i wojskowe rozbioru Czechosłowacji. Polską racją stanu było niedopuszczenie za wszelką cenę do kapitulacji Czechosłowacji przed dyktatem monachijskim. A cena była naprawdę niewielka – trzeba było tylko wznieść się ponad uprzedzenia polityczne wobec tego kraju. Rewizja granic Rok 1938 był kluczowy dla późniejszego rozwoju wydarzeń. To wtedy mocarstwa zachodnie dały Hitlerowi zielone światło do rozpętania II wojny światowej. To nie pakt Ribbentrop-Mołotow, ale układ monachijski doprowadził do zniszczenia ładu wersalskiego i pozwolił III Rzeszy na politykę dyktatu i podboju. Odpowiedzialność za to spada w pierwszej kolejności na Francję i Wielką Brytanię oraz ich politykę appeasementu (zaspokajania roszczeń Hitlera). Wątpliwości co do tego nie miał Winston Churchill: „W roku 1938 walka o Czechosłowację byłaby czymś jak najbardziej rozsądnym: armia niemiecka mogła wystawić zaledwie pół tuzina wyszkolonych dywizji na froncie zachodnim, podczas gdy Francja ze swoimi niemal 60 czy 70 dywizjami bez trudu mogła przekroczyć Ren i zająć Ruhrę”. A także dojść do Berlina i zakończyć istnienie brunatnej Rzeszy Hitlera, zanim ta podpaliła świat. W 1939 r. było już na to za późno. W drugiej połowie września 1938 r. – w szczytowym momencie kryzysu sudeckiego – czechosłowacki prezydent Edvard Beneš skierował list do prezydenta Ignacego Mościckiego, w którym oferował Polsce rewizję granicy w zamian za neutralność Warszawy w kryzysie. List ten dotarł z opóźnieniem i nie wywarł pozytywnego skutku ze względu na antyczeską zawziętość Józefa Becka – sternika polskiej polityki zagranicznej. Jego odpowiedzią na list Beneša były wysłane do Pragi pod koniec września 1938 r., utrzymane w tonie nieprzyjaznym noty dyplomatyczne, w których Warszawa domagała się załatwienia równolegle z roszczeniami niemieckimi polskiej rewindykacji na Zaolziu. To wtedy II RP przegrała kampanię wrześniową z 1939 r., a więc swój byt polityczny. Józef Beck po objęciu w listopadzie 1932 r. stanowiska ministra spraw zagranicznych zablokował proces normalizacji stosunków polsko-czechosłowackich. Wobec Czechosłowacji kierował się tezą Józefa Piłsudskiego, że istnienie tego państwa nie jest zjawiskiem trwałym. Wbrew stanowisku opozycji antysanacyjnej prowadził rozmyślną politykę pogarszania stosunków z Pragą, czego wyrazem było niepowodzenie rozmów polsko-czechosłowackich w latach 1932-1934. Południowy sąsiad przestał być wtedy dla Becka poważnym partnerem. Politykę Józefa Becka wobec Czechosłowacji w 1938 r. bezlitośnie podsumował prof. Henryk Batowski (1907-1999): „Błędna polityka polska w tym okresie łączyła się (…) z faktem, że Czechosłowacja była w sojuszu ze Związkiem Radzieckim, że tolerowała u siebie działalność partii komunistycznej, że udzielała pomocy polskiej opozycji. Oficjalnie upominano się o nie w pełni takie, jakie powinno być, traktowanie ludności polskiej na Zaolziu. Ale trzeba stwierdzić, że Beckowi nie tyle chodziło o sprawę Zaolzia, ile o cel znacznie