Urlop z dreszczykiem

Urlop z dreszczykiem

Zamiast wczasów w trzygwiazdkowym hotelu – noclegi na plaży, zamiast dwugodzinnego lotu samolotem – dwudniowa podróż autokarem Ponad stu Polaków wysłanych przez biuro As musiało koczować na plaży, gdy grecki hotelarz wyrzucił ich za niezapłacone rachunki; 90 klientów krakowskiego Akropolu spędziło prawie tydzień w autokarach, bo biuro nie zapłaciło za ich pobyt w Hiszpanii; młodzież na koloniach zorganizowanych przez wrocławską Panoramę była terroryzowana przez chorwackich chuliganów; klienci Dromadera w ostatniej chwili dowiedzieli się, że ich wyjazd nad Adriatyk nie dojdzie do skutku. Trwający jeszcze sezon letni przyniósł kolejne doniesienia o kłopotach turystów wysłanych na urlop przez nasze biura podróży. Znowu też odżyła dyskusja na temat tego, jak uniknąć wpadek przy wyborze organizatora wypoczynku, jak odróżnić firmę uczciwą od nieuczciwej. Z kim wyjechać Ustawa o świadczeniu usług turystycznych podzieliła polskie firmy turystyczne na dwie główne kategorie: touroperatorów, czyli organizatorów wyjazdów turystycznych, oraz agencje pośredniczące w sprzedaży imprez touroperatorów. Przy wyborze oferty wakacyjnej zwróćmy uwagę, kto jest jej organizatorem. W razie wpadki touroperatora agencje na ogół nie chcą uwzględniać reklamacji i odsyłają klientów do głównego organizatora. Dlatego czytajmy uważnie umowę, zadawajmy przed jej podpisaniem i wpłatą pieniędzy jak najwięcej szczegółowych pytań. Jeśli spotkamy się z odmową odpowiedzi na pytanie np. o numer telefonu do hotelu, zmieńmy biuro. Wiszące na ścianach wielu placówek certyfikaty i rekomendacje izb turystycznych (Polskiej Izby Turystycznej lub izb regionalnych) nie są, niestety, żadną gwarancją jakości. Firma Akropol była uważana na rynku krakowskim za jedną z bardziej wiarygodnych. Dopiero po nagłośnieniu problemów turystów, którzy nie mogli wrócić z zagranicy, Krakowska Izba Turystyki oświadczyła, że biuro zostało zawieszone pół roku wcześniej za niepłacenie składek. Skąd mieli o tym wiedzieć klienci? Certyfikat izby wisiał w nim wszak na ścianie. Podobna sytuacja miała miejsce trzy lata temu po bankructwie krakowskiego biura Alpina Tour. Dwa tygodnie wcześniej firma ta została uznana przez tygodnik „Wprost” za jedno z dziesięciu najlepszych polskich biur turystycznych (mimo że jeszcze przed opublikowaniem rankingu krążyły plotki o potężnych kłopotach finansowych Alpiny). Większą gwarancję daje biuro będące członkiem IATA – Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego. To te biura, które sprzedają bilety lotnicze. Kryteria członkostwa w stowarzyszeniu są bardzo rygorystyczne przede wszystkim pod względem finansowym (gwarancje bankowe, wymaganie zaangażowania dużych finansów w obsługę biura). Konieczność utrzymywania usług na wysokim poziomie powoduje, że te właśnie firmy są bardziej wiarygodne. Chociaż i one niekiedy plajtują. Są dwa główne powody upadku polskich firm turystycznych Pierwszy to zwykłe oszustwo właścicieli. Organizują imprezę, zbierają pieniądze od potencjalnych klientów i uciekają za granicę. Zdarza się to coraz rzadziej i raczej w mniejszych miejscowościach. Drugi powód to przeinwestowanie przy błędnym założeniu przyszłych wyników. Biuro wydaje pieniądze w zimie na reklamę i katalogi a conto wyników lata (które, według niego, powinny być lepsze niż w sezonie ubiegłym), zamawia czartery w liniach lotniczych. W połowie lata okazuje się, że klienci nie dopisują, wówczas firma zaczyna przejadać pieniądze z zaliczek i wpłat klientów z wiosny. Linie lotnicze odmawiają przewozu, hotelarze wyrzucają ludzi na bruk lub zatrzymują ich paszporty. Mało polskich firm stać na gwarancje bankowe i wykupienie tak wysokiego ubezpieczenia, by w razie wpadki pokrywało powrót klientów samolotem lub dalszy ich pobyt w hotelu. Jak uniknąć kłopotów? Większość osób, wybierając ofertę wakacyjną, sugeruje się ceną. Tu kryje się największa pułapka. Niska cena musi przecież oznaczać jakieś ukryte przed klientami oszczędności. Niemożliwe jest zakwaterowanie w hotelu klasy Hilton za cenę bungalowów. Zbyt niska cena, zwłaszcza wczasów w krajach egzotycznych, powinna natychmiast wzbudzić nasze podejrzenie. Koniecznie poprośmy o telefon proponowanego nam hotelu, a jeszcze lepiej upewnijmy się w przedstawicielstwie organizacji turystycznej danego kraju (w ostateczności w ambasadzie), czy ten hotel ma licencję, a biuro, które sprzedaje w nim miejsca, jest wiarygodne. Tak naprawdę rada powinna brzmieć: wybierajmy biura z sieci o wieloletniej tradycji. Posiadające szeroką i sprawdzalną ofertę (katalogi z adresami i telefonami hoteli, agentów na miejscu).

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Kraj
Tagi: Adam Gąsior