Po masakrze w Teksasie wśród amerykańskich żołnierzy zapanowały niepewność i lęk Dwie wojny, długie misje bojowe i zaburzenia psychiczne demoralizują żołnierzy Stanów Zjednoczonych. Masakra w bazie wojskowej w Teksasie jeszcze bardziej zaostrzyła kryzys. Sprawcą jest bowiem major US Army i wojskowy psychiatra, który skierował broń przeciwko kolegom. Do krwawej łaźni doszło w Fort Hood, największym ośrodku militarnym Stanów Zjednoczonych. Stacjonuje tam 50 tys. żołnierzy, a wraz z nimi 150 tys. członków rodzin i pracowników cywilnych. 5 listopada wielu wojskowych zebrało się w Soldier Readiness Center, czekając na szczepienie lub badanie wzroku. Nagle 39-letni mjr Nidal Malik Hasan wykrzyknął: Allahu Akbar! (Allah jest wielki!), sięgnął po broń i zaczął strzelać do ludzi. Zabijał z zimną krwią, jak automat, bezlitośnie ścigał rannych. Zdążył wystrzelić kilkadziesiąt pocisków, które zabiły 13 osób, ponad 30 innych odniosło obrażenia. Była to największa masakra na terenie amerykańskiej bazy wojskowej w dziejach US Army. Liczba ofiar byłaby znacznie większa, gdyby nie para dzielnych policjantów, którzy wdali się w skuteczny pojedynek ogniowy z szaleńcem. Ciężko ranny mjr Hasan trafił do szpitala, gdzie trzymany jest pod ścisłą strażą. Został oskarżony o 13 morderstw. Stanie przed sądem wojskowym. Grozi mu kara śmierci. Ta tragedia zwiększyła frustrację wśród amerykańskich żołnierzy, którzy narażają życie w Iraku i Afganistanie. Teraz okazało się, że nie są bezpieczni nawet w ojczyźnie. Jeśli sprawcą krwawej zbrodni okazał się psychiatra w mundurze oficerskim, komu jeszcze można ufać? Dochodzenie prowadzą władze wojskowe i FBI. W mediach, a także wśród polityków toczy się spór o genezę dramatu w Fort Hood. Prawicowi analitycy uważają, że to panująca w siłach zbrojnych polityczna poprawność umożliwiła Hasanowi dokonanie zbrodni. Psychiatra, syn palestyńskich imigrantów, był praktykującym muzułmaninem, którego poglądy radykalizowały się. Szukał żony, która będzie się modlić sześć razy dziennie i zasłaniać twarz – nie znalazł. Podczas oficjalnej prezentacji wygłosił wykład na temat: „Dlaczego wojna z terrorem jest wojną z islamem?”. Argumentował, że muzułmanin nie może zabijać innego muzułmanina. Nie ukrywał, że dla mahometanina prawo koraniczne jest ważniejsze niż konstytucja Stanów Zjednoczonych. W internecie umieścił przesłanie gloryfikujące zamachowców samobójców. Porównał ich do żołnierza, który rzuca się na mający za chwilę wybuchnąć granat, aby własnym ciałem osłonić towarzyszy. Hasan nawiązał też internetową korespondencję z przebywającym w Jemenie radykalnym islamskim duchownym, Anwarem al-Awlakim, nawołującym do świętej wojny przeciwko niewiernym. Władze wojskowe wiedziały o tym, ale nie podjęły interwencji. Być może nie chciały narażać się na zarzut szykanowania muzułmanów w armii. Mimo miernych osiągnięć jako psychiatra Hasan został awansowany z kapitana na majora. Po masakrze posypały się oskarżenia. Emerytowany podpułkownik, obecnie felietonista prasowy Ralph Peters powiedział oburzony: „Ten facet musiałby zamordować żonę i córkę generała na placu defilad w samo południe, żeby dostać surową naganę. Pozwalano mu na wszystko, ponieważ był wyznawcą islamu”. Wielu wojskowych myśli podobnie. Po dramacie w Fort Hood życie muzułmanów w armii Stanów Zjednoczonych nie stanie się łatwiejsze. Siły zbrojne USA liczą obecnie 1,4 mln żołnierzy, z których tylko około 3,6 tys. otwarcie przyznaje się do swej islamskiej religii. Szacuje się jednak, że w wojsku służy ok. 300 tys. wyznawców Proroka. Koledzy zastanawiają się, ilu spośród nich to potencjalni zamachowcy. Przypomniano atak, którego sierż. Hasan Akbar dokonał w Kuwejcie tuż przed amerykańską inwazją na Irak w 2003 r. Zabił dwóch oficerów, zanim został pojmany. Przed prokuratorem wyjaśnił, że zdecydował się na swój czyn, ponieważ nie chciał, aby Amerykanie zabijali muzułmanów. Przykład mjr. Hasana dowodzi, że można zradykalizować się samodzielnie, bez osobistych kontaktów z organizacjami terrorystycznymi. Podżegające manifesty Al Kaidy są przecież łatwo dostępne w internecie, globalna sieć umożliwia też nawiązanie kontaktów z dżihadystami. Oczywiście na swych stronach internetowych Al Kaida sławi mjr. Hasana jako bohatera, który przeprowadził skuteczną „operację świętej wojny”. Wielu liberalnie nastawionych analityków przypuszcza jednak, że zamachowiec z Fort Hood także w jakimś sensie jest ofiarą.
Tagi:
Jan Piaseczny









