Polacy lubią wypoczywać na Węgrzech bo jest blisko, niedrogo i malowniczo Kiedy popularne dotychczas kierunki zagraniczne stają się coraz mniej bezpieczne, warto wybrać się do kraju bratanków – na Węgry. Wśród 13 mln turystów odwiedzających co roku Węgry Polacy są szóstą nacją (po Niemcach, Austriakach, Brytyjczykach, Rumunach i Włochach) wybierającą ten kierunek jako cel wakacyjnych wojaży. Powody są różne. Po pierwsze – blisko. Po drugie – relatywnie tanio. To znaczy ceny najpopularniejszych produktów czy samych noclegów są właściwie takie same jak w Polsce. Po trzecie – Węgry oferują rozmaite atrakcje – od Balatonu przez źródła termalne po winnice. Od Wielkiej Niziny Węgierskiej po góry Mátra. Jest jeszcze jeden powód – żartobliwie rzecz ujmując – wspomnienia. Kto nie słyszał opowieści o intensywnej wymianie handlowej w czasach minionych? – O! Tu o świcie dojeżdżaliśmy, do Dworca Keleti (Wschodniego), szliśmy na handel, a wieczorem wracało się do Polski – opowiadał mi szef, gdy wracaliśmy ze służbowej kolacji w pobliżu tego popularnego niegdyś wśród Polaków dworca w Budapeszcie. Proponuję stworzenie mapy najpopularniejszych miejsc odwiedzanych na Węgrzech. Ich wyboru dokonałem na podstawie niedawno opublikowanego raportu węgierskiego urzędu statystycznego. Tam, gdzie rodzi się tokaj Wsiądźmy zatem w jakiś dostępny środek transportu i ruszajmy w podróż. Jeżeli zdecydujemy się na samochód, nie możemy zapomnieć o winietach. Najpopularniejsza winieta D1, ważna przez 10 dni, kosztuje 2975 forintów (ok. 40 zł). Można ją kupić na większości stacji benzynowych, a także za pośrednictwem internetu. Możemy też skorzystać z transportu publicznego: pociągu lub VOLÁN-u, jednego z tysięcy charakterystycznych żółtych autobusów węgierskiego PKS. Podróż rozpoczniemy od północno-wschodniej części Węgier. Tej, w której najłatwiej spotkać Polaków. Największymi miastami regionu są Eger i Miszkolc. Tutaj znajdują się też najbardziej znane węgierskie winnice tokajskie, które od 2002 r. znajdują się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. A Egri bikavér, zwany byczą krwią? Kto w Polsce nie zna tego trunku! Inną atrakcją są lecznicze kąpiele. Zarówno w Egerze, jak i w Miszkolcu można znaleźć źródła termalne, których właściwości lecznicze z pewnością pozytywnie wpłyną na kondycję gości. Można się wybrać do jedynego w Europie kąpieliska jaskiniowego Miszkolc-Tapolca czy do Egerszalók, gdzie powstałe przed kilkunastoma wiekami gorące źródła wciąż kształtują piękne formacje mineralne. Między degustacją wina a kąpielami warto pospacerować po obydwu stolicach regionu i odwiedzić miejscowości Hollókő – także wpisaną na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To niezwykła wioska, do której najlepiej pasuje określenie: żywy skansen. Czas się tam zatrzymał wieki temu. Jeśli poznawać węgierski folklor, tradycyjne obrzędy, to właśnie w tym miejscu. Północne Węgry to także atrakcyjny region dla tych, którzy lubią górskie wycieczki. Wiele osób zapomina, że kraj naszych bratanków to nie tylko Wielka Nizina Węgierska, ale też pasmo górskie Mátra, które zresztą trafiło do herbu Węgier (oprócz Tatr i Fatry). W paśmie tym znajduje się najwyższy szczyt Węgier Kékes (1014 m n.p.m.) z wieżą telewizyjną, z której tarasu można podziwiać okolicę. Wpław przez Balaton Podróżujemy dalej. Kolejny przystanek to Hajdúszoboszló – o tym, że miasteczko zaprasza Polaków, świadczy możliwość wyboru języka polskiego na oficjalnej stronie internetowej uzdrowiska. Ogromny kompleks wodny, źródła termalne, wszystko przygotowane dla turystów. Jedziemy dalej. Autostradami M3, M0 i M7 dojeżdżamy do kolejnego, znakomicie znanego Polakom miejsca – do Siófok nad Balatonem. Balaton, nazywany przez Węgrów wewnętrznym morzem, jest jednym z największych jezior w Europie. Znajdziemy tutaj wspaniałe plaże, kąpieliska, restauracje z węgierskim jedzeniem i słynnym hekkiem, rybą, która jest symbolem Balatonu, choć… wcale tu nie żyje. Niejedna partia tych ryb dotarła na Węgry z… Ustki. Co nie znaczy, że hekka, a właściwie morszczuka zwyczajnego, złowiono w Bałtyku. Próżno go w naszym morzu szukać, najczęściej importuje się go z Argentyny i Namibii. Skomplikowane to jak polsko-węgierskie losy, które splotły się w czasie II wojny światowej w miejscowości Balatonboglár, w której Józef Antall senior (ojciec późniejszego premiera, także Józefa) wraz z Henrykiem Sławikiem ukrywali przed hitlerowcami w pobliskich winnicach kilkanaście tysięcy Polaków. Obaj zostali upamiętnieni w marcu pomnikiem
Tagi:
Dominik Hejj









