EURO 2000 – piłka i pieniądze

EURO 2000 – piłka i pieniądze

Błędne decyzje sędziowskie dotykały częściej zespołów słabszych, a przede wszystkim – mniej dochodowych

Kiedy w 1978 r. Cruyff i spółka grali z Argentyną mecz o mistrzostwo świata, holenderskie dziewczęta z branży lekkiej podjęły zobowiązanie, że w przypadku sukcesu wszelkie usługi dla sympatyków pomarańczowych świadczone będą tego dnia za darmo. Ale wygrała Argentyna. Podczas Euro-2000 z fontann w Holandii lała się pomarańczowa woda, kobiety nosiły pomarańczową bieliznę, a właściciele zakładów pogrzebowych oferowali rodzinom zmarłych w czasie mistrzostw pomarańczowe trumny. Szaleństwo miało osiągnąć szczyt w niedzielę podczas triumfu “oranjes” w finale. Ale w czwartek uwielbiani po zdeklasowaniu Jugosławii piłkarze Franka Rijkaarda nie wykorzystali w meczu z Włochami pięciu rzutów karnych i pomarańczowy sen się skończył. Dla holenderskich piłkarzy i kibiców był to dramat, który z punktu widzenia biznesu nie miał już jednak większego znaczenia. Ponad milion widzów bezpośrednio na meczach, ogromne zainteresowanie telewidzów, ponad 200 tys. turystów przybyłych z okazji mistrzostw do Holandii i Belgii. Mistrzostwa Europy to wprawdzie nie mistrzostwa świata, w których bierze udział dwa razy więcej drużyn, ale wystarczająco duża machina, by przynosiła zysk i rządziła się swoimi regułami.

Futbol bez granic

Oceny fachowców są zgodne: pod względem piłkarskim był to znakomity turniej. Wymarzony zdawał się być finał Holandia-Francja. Ułożenie drabinki eliminacyjnej, która by to umożliwiała, jednocześnie wykluczając ewentualność spotkania się tych zespołów w ćwierćfinale lub półfinale, też nie było trudne. Musiał być spełniony tylko jeden warunek. Oba zespoły musiały trafić do tej samej grupy eliminacyjnej. W spotkaniu decydującym o pierwszym miejscu w grupie Francja zagrała z Holandią, wystawiła rezerwy i przegrała. Zwycięstwo dało Holendrom pierwsze miejsce w grupie, a to oznaczało, że następne spotkania grać będą u siebie, w Rotterdamie.
W najlepszej czwórce może tylko obecność Portugalczyków była zaskoczeniem. Ale też Anglikom i Niemcom wszyscy z całego serca życzyli jak najszybszego powrotu do domu. Żeby dodać sobie otuchy, Anglicy zamieszkali w Waterloo, a z turnieju ku uciesze wszystkich wyrzucili ich Rumuni. W dodatku Beckham stracił wiele nawet u kobiet. Norweżki umieściły go dopiero na dziewiątym miejscu swojej sekslisty. Bo nie dość, że obciął włosy, to jeszcze ma słabo rozwiniętą klatkę piersiową. Gdzie mu do Nuno Gomesa z wyglądem Indianina z magnetycznymi, idealnymi do całowania ustami, albo nawet do Bartheza udowadniającego, że łysi też mogą być sexy. Niemieckich piłkarzy nie lubią już nawet swoi kibice, nazywając ich idiotami i nie mogąc darować prócz kompromitujących występów na boisku także balangi po klęsce z Portugalią.
Oficjalne hasło imprezy brzmiało: “Futbol bez granic”. Pewnie również dlatego belgijski piłkarz Emile Mpenza musiał wyryć na pamięć po flamandzku zdanie wypowiadane przed telewizyjnymi kamerami: “Wszyscy jesteśmy przeciw rasizmowi”. Mpenza przeciwny rasizmowi musiał być przekonujący. Jest czarnoskóry.
“Futbol bez granic” jednoczącej się Europy zaowocował również wręczeniem dziennikarzowi z Mariboru akredytacji z napisem “Salvador”. Było to lepsze rozwiązanie niż ciągłe mylenie Słowenii ze Słowacją.
Futbol bez granic ma jednak granice.

Rzeźnik Collina

Po pierwszej rundzie i ćwierćfinałach okazało się, że najczęściej kartki pokazywane były piłkarzom Jugosławii i Rumunii. Kontrowersyjne lub ewidentnie błędne decyzje sędziowskie zdarzały się znacznie częściej na niekorzyść zespołów teoretycznie słabszych, a przede wszystkim – mniej dochodowych. Czechom jeszcze długo będzie śnił się po nocach sędzia Collina. Jego decyzja o podyktowaniu rzutu karnego dla Holendrów w ostatniej minucie meczu – akurat słuszna – wywołała w Czechach niemal histerię. Collinę nazwano rzeźnikiem, łajdakiem, reinkarnowanym Mussolinim, który udowodnił, że w Europie są równi i równiejsi. Komentator “Lidovych Novin” napisał, że gdyby dziś odbyło się referendum w sprawie wejścia Czech do Unii, byłby przeciw.
Kandydatem do prowadzenia meczów Euro-2000 był m.in. Ryszard Wójcik, ale zabrakło dla niego miejsca. – Ja nie doszukuję się żadnej teorii spiskowej – mówi Ryszard Wójcik. – Było nas 14-16, wybrano 12. Na każdym kroku podkreślano jednak, że wszyscy jesteśmy równorzędnymi arbitrami. Na pewno został jakiś niedosyt. Tak się jednak stało, że w kadrze na Euro nie znalazł się w ogóle żaden arbiter z naszej części Europy.
Istotnie. Nie było też kluczem uczestnictwo federacji w turnieju. W skompletowanej ostatecznie trzynastce znaleźli się bowiem również sędziowie z Austrii, Szkocji, Szwajcarii i… Egiptu. Poza tym nic się nie zmieniło. Czy to mistrzostwa świata, czy mistrzostwa Europy, stanowisko FIFA lub UEFA jest mniej więcej takie samo: zdarzały się potknięcia, ale generalnie poziom sędziowania należy uznać za zadowalający.

Za mało kobiet

Dziś każda wielka impreza piłkarska łączy się z jednym: mobilizacją policji, podejmowaniem specjalnych środków bezpieczeństwa, budowaniem specjalnych stref i zabezpieczeń. Podczas Euro bili się nie tylko Anglicy, Turcy czy Niemcy, ale i na przykład Szwedzi. Tylko w czasie rundy wstępnej zatrzymano 1300 osób. Ale policja, zwłaszcza belgijska, często przesadzała z demonstracją siły. Policja w Rotterdamie wysyłała do notowanych osób listy ostrzegawcze: “Policja nigdy nie jest daleko, bez względu na to, czy ją widać, czy nie”. W hotelu zamieszkiwanym przez ekipę Jugosławii sprawne brygady dopadły pięciu zamaskowanych osobników z bronią. Byli nimi… chłopcy, którzy bawili się w żołnierzy pistoletami na gumowe kulki.
Od początku było raczej wiadomo, że Anglikom nie grozi wycofanie z turnieju ze względu na zachowanie kibiców. Po raz kolejny użyto tej groźby bardziej jako straszaka. Angielscy fani, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji, zachowywali się zresztą chyba poprawniej niż podczas ostatnich mistrzostw świata. Również jednak po raz kolejny okazało się, że uszczelnianie granic, indywidualne kary, policyjne rejestry, kartoteki i kontrole nie rozwiązują problemu. Europa zostaje w tyle za stylem południowoamerykańskim. Kiedyś przeanalizowano zwyczaje kibiców. Wniosek był następujący: wśród kibiców drużyn latynoskich jest zdecydowanie więcej kobiet. One nie biją się z policją, a jeśli mężczyzna idzie na mecz z kobietą, nie wypada mu szukać rozróby.

Coraz dalej do pociągu

Polska drużyna ani razu nie awansowała do finałów mistrzostw Europy. Wcześniej można było mówić o pechu. Dziś jest to prawidłowość. W Euro-2000 triumfowała piłka z basenu Morza Śródziemnego, a my jesteśmy nad Bałtykiem. Jak powszechnie wiadomo, na południu zawodnicy mogą dłużej trenować, więc są lepsi. W tym miejscu przypomina się, jak swego czasu jeden z trenerów narodowej drużyny ZSRR też wytłumaczył swoim podopiecznym, dlaczego Brazylijczycy są najlepsi na świecie. Z przyczyn oczywistych więcej czasu spędzają na zajęciach, bo kiedy między Bugiem i Uralem za oknami ciemno i wszyscy śpią, to w Brazylii jest dzień i trenują. Jerzy Engel przyznał, że chciałby mieć w drużynie Luisa Figo. Oprócz obywatelstwa dla Figo jest jednak jeszcze inny problem: za Figo prezes Lazio chciał zapłacić tyle, za ile spieniężyły swe prawa medialne na okres dwóch lat wszystkie polskie kluby.
– Pieniądze to nie wszystko, Kuwejt i Emiraty nie są mistrzami świata – powtarza Zbigniew Boniek. I zapowiada: – Pieniądze powinny być duże, ale za osiągnięcie konkretnego celu.
Za kadencji Janusza Wójcika nasi piłkarze więcej zarobili na przegranych eliminacjach i sparingach niż Włosi za ćwierćfinał ME. Dostali po 50 tys. euro (włoski system zakładał podwajanie kwoty za kolejne etapy, za zdobycie mistrzostwa ustalono premie w wysokości ponad 200 tys. euro na głowę). Turcy zapłacili swoim zawodnikom 3 mln euro tylko za sam awans do ćwierćfinału, ale na tym etapie swój udział zakończyli.
Bardzo słabo wypadli na tym turnieju zarówno nasi rywale z poprzednich eliminacji ME, jak i Norwegia, z którą zmierzymy się w eliminacjach MŚ. Trener Jerzy Engel zapowiedział, że reprezentacja za jego kadencji będzie grała “na tak”. Z Holandią grała siedmioma obrońcami. W tej sytuacji trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby gra polskiej reprezentacji “na nie”. Najważniejsze, że po wielu godzinach zdobyliśmy wreszcie bramkę, a rywali udaje nam się zamykać na połowie boiska, tyle że naszej. Euro pokazało wyraźnie, że przyszłość należy do futbolu atletycznego, ale granego do przodu.
– Możemy grać jak Czesi – oznajmił Jerzy Engel. Czeski wątek da się również rozwinąć w inny sposób. Otóż kiedy prezes PZPN, Michał Listkiewicz, bawił niedawno z wizytacją stadionów w Armenii, grał tam akurat mecz Pucharu Intertoto czeski zespół z Ołomuńca. Podczas niezobowiązującej rozmowy prezes Sparty Ołomounc zastanawiał się głośno nad ściągnięciem do siebie, bo ma dobre warunki, kilku młodych zawodników z Polski, nie mieszczących się w podstawowych składach ligowych drużyn nad Wisłą. Kiedy jednak usłyszał o zarobkach zawodników w polskiej lidze, przestał się palić do tego pomysłu.
– Nie powinniśmy mieć kompleksów, choć mamy, co mamy, ze szczególnym uwzględnieniem przestarzałego systemu szkolenia – mówi Michał Listkiewicz. – Pociąg nam wprawdzie odjeżdża, ale możemy jeszcze wskoczyć do ostatniego wagonu.
Mamy też chory system finansowania, karty zawodników w prywatnych rękach, haracze pobierane od piłkarzy i różnego rodzaju przekręty. Załóżmy, że istotnie jeszcze jakoś stać nas na wykupienie biletu na ten pociąg. Problem w tym, czy wszyscy mają siłę i ochotę pójść choćby na peron. W dodatku przez wiele lat uzbierało się trochę bagaży do dźwigania. Oglądając zaś mecze Euro-2000, można dojść do wniosku, że nasz pociąg nie tylko jest w tunelu, ale jedzie również w zupełnie innym kierunku. Można się zgodzić lub nie z opinią, że w całej tej zabawie nie ma równych, że potentaci zawsze będą górą, a biednym wstęp wzbroniony. Co jednak robiła w tym towarzystwie Słowenia, która ma tylu mieszkańców co mniej więcej Warszawa, a zarejestrowanych piłkarzy tyle co Niemcy. Mistrzostwa Europy na pewno nie są dla biednych. Po pierwsze jednak nie są dla słabych.

 

Wydanie: 2000, 27/2000

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy