Oni walczyli dla nas

Oni walczyli dla nas

Krystyna Trzebiatowska z synem Tomkiem fot. Helena Leman

Protest w Sejmie wyciągnął na światło dzienne nasz problem, wstydliwie zamiatany pod dywan Czersk, 21 maja. W świetlicy warsztatów terapeutycznych dla niepełnosprawnych przy ul. Pomorskiej 10 zebrała się grupa kobiet, opiekunek dorosłych dzieci. Najstarsza dobiega siedemdziesiątki, najmłodsza jest po czterdziestce. Ani jednego mężczyzny. – Z zasady jest tak, że to my, kobiety, zostajemy z tymi dziećmi na całe życie, na dobre i złe. Choć mężowie nas wspierają, my mamy wszystko na głowie, walczymy o każdy grosz, o każdą godzinę rehabilitacji, jeździmy na komisje do lekarzy orzeczników, do specjalistów, staramy się, by życie naszych dorosłych dzieci było godne, by nasze dzieci wyszły do ludzi, by były szanowane. Przez lata nas pomijano, nie zauważano, nikt nawet nie informował nas o naszych prawach. Ten protest w Sejmie wreszcie wyciągnął na światło dzienne nasz problem, wstydliwie zamiatany pod dywan. Ci protestujący walczyli również dla nas. My i nasze dzieci Helena Bannach, emerytka z Czerska, opiekuje się córką z zespołem Downa. Katarzyna, rocznik 1977, jest po wymianie rozrusznika, cierpi na alergię, ma problemy z astmą i tarczycą. Mimo to dobrze sobie radzi. Ostatnio, gdy w domu zdarzyła się awaria centralnego ogrzewania, zadzwoniła do ojca: „Tato, przyjedź, woda się gotuje”. Rodzice Katarzyny sami mają problemy ze zdrowiem. Mama chciałaby choć raz wyjechać z córką dokądkolwiek. Na takiej wycieczce były ostatnio 20 lat temu. 39-letni Tomasz, syn emerytki Krystyny Trzebiatowskiej, porusza się na wózku. Nie chodzi, nie mówi, cierpi na jeszcze inne schorzenia. Córka pani Krystyny namawia ją na wyjazd do Niemiec. Tam każdy opiekun niepełnosprawnego otrzymuje 2 tys. euro za to, że nie oddał go do zakładu. Tomasz w Polsce – tak jak Katarzyna – otrzymuje 740 zł renty socjalnej na rękę i 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Jego mama po 20 latach pracy w spółdzielni meblarskiej (przeszła na wcześniejsze świadczenie ze względu na niepełnosprawność syna), ma 1,1 tys. zł emerytury. Podobną emeryturę ma Helena Bannach. Sylwia Narloch, wdowa od 11 lat, obecnie na niewielkiej emeryturze, na którą przeszła po 20 latach pracy, zajmuje się dwoma niepełnosprawnymi synami – Sławomirem i Krzysztofem. – Sławomir ma 44 lata, stopień niepełnosprawności umiarkowany i drugą grupę inwalidzką – mówi. Mogę go chociaż posłać po zakupy, choć trochę gubi się w liczeniu. Planuje podjąć pracę w spółdzielni socjalnej, właśnie ćwiczy umiejętności w pracowni stolarskiej. 46-letni Krzysztof nie chodzi i wymaga całodobowej opieki. Czasem jestem zmęczona, chciałabym choć na jeden dzień odetchnąć, wynająć kogoś do opieki albo chociaż pojechać z Krzysiem na wczasy. Niestety, dochody mi na to nie pozwalają. Co z tego, że synowie mają renty socjalne, kiedy to niewielkie pieniądze. Sławek ma komórkę, nawet jakoś tam korzysta z Facebooka, dodaje mu to poczucia dorosłości i pewności siebie. – Dlaczego nikt nie rozumie, że nasze dzieci to dorośli ludzie, którzy mają takie potrzeby jak inni i chcą funkcjonować w społeczeństwie jak wszyscy? Chcą sobie kupić nowy ciuch, nowe buty, pójść do fryzjera, wyjść do kina, do restauracji, zadzwonić. Owszem, od czerwca renta socjalna ma być o 100 zł wyższa, ale to kropla w morzu potrzeb – podkreśla Grażyna Margańska, matka 24-letniego Pawła z zespołem Pradera-Williego. Tylko Maria Urbańska, wdowa od 18 lat, która opiekuje się 42-letnim synem i 36-letnią córką, mówi niewiele. Jej syn pracuje w spółdzielni socjalnej, a córka przyjeżdża na warsztaty. Stowarzyszenie Rodziców i Opiekunów Działających na rzecz Osób Niepełnosprawnych powstało w Czersku ponad 20 lat temu z inicjatywy m.in. Heleny Bannach, Krystyny Trzebiatowskiej i Sylwii Narloch. One pierwsze wyszły ze swoimi dziećmi na ulice miasteczka. 18 lat temu powstały tu warsztaty terapeutyczne dla niepełnosprawnych dorosłych, dwa lata temu ruszyła spółdzielnia socjalna. Rodzice należący do stowarzyszenia wpłacają na nie co miesiąc 15 zł składki. Dodatek na normalne życie – Te 500 zł dodatku rehabilitacyjnego bez kryterium dochodowego, o które walczyli protestujący w Sejmie, to niezbędne minimum, jakiego potrzebujemy – podkreślają kobiety. Każda z nich wydałaby go inaczej. Maryla Kierszk, której niepełnosprawna Ania bardzo lubi rowerowe wycieczki, przeznaczyłaby pieniądze na zakup rowerów. Mariola Ufnowska ze wsi pod Czerskiem mogłaby Justynie, która jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 23/2018

Kategorie: Kraj