Szyły dla Bossa i Bugattiego. Teraz szwaczki z Mrągowa boją się, że trzy lata po prywatyzacji zostaną wyrzucone na bruk Poprzednie tego rodzaju obawy szwaczki z ZPO Warmia przeżywały na przełomie 2012 i 2013 r. Wtedy Ministerstwo Skarbu Państwa zdecydowało o sprzedaży jednej z ostatnich państwowych firm w regionie Walerianowi Pichnowskiemu, poznańskiemu biznesmenowi z polsko-niemieckim obywatelstwem. Decyzja ta wzbudziła wiele kontrowersji, a ówczesny poseł SLD Tadeusz Iwiński wystosował do premiera Donalda Tuska interpelację „w sprawie procesów prywatyzacji noszących znamiona patologii”. Przykładem dzikiej prywatyzacji miała być właśnie sprzedaż kętrzyńskich zakładów (z filią w Mrągowie) osobie prywatnej, wobec której pojawiły się w mediach zarzuty, że doprowadziła do plajty cztery podobne firmy kupione wcześniej w Szczecinie i Rawiczu. Prof. Iwiński zwracał również uwagę, że Pichnowski nie uregulował zadłużenia wobec skarbu państwa na 11 mln zł, a także nagminnie łamał prawo pracy. Prywatyzacja na Wigilię O sprzedaży Warmii zrobiło się głośno, gdy sprawa była już praktycznie przesądzona. Transakcję sfinalizowano 20 grudnia 2012 r., o czym MSP poinformowało na swojej stronie internetowej w Wigilię. Wszystko działo się tak szybko, że załoga praktycznie dopiero po świętach dowiedziała się, że ma nowego właściciela. – To był dla nas szok – mówiła szefowa branżowego związku zawodowego w zakładzie mrągowskim, którą cytowaliśmy w tekście „Warmia pod choinkę” (PRZEGLĄD nr 3/2013). Pracownicy poczuli się zaniepokojeni nie tylko tempem prywatyzacji, ale i ceną, którą uznano za szokująco niską. Według Iwińskiego 6,8 mln zł, które zapłacił za całą firmę Pichnowski, warte były same grunty, na których w obu miastach stały zakłady. Osobistą odpowiedzialnością za tę „skandaliczną prywatyzację” poseł obciążył ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego. Znana nie tylko w województwie warmińsko-mazurskim firma zasłynęła szyciem puchowych kurtek dla naszych olimpijczyków. Zamówienia zagraniczne stanowiły 70% produkcji, a kontrahentami zakładów były takie marki jak Hugo Boss czy Bugatti. Warmia długo opierała się prywatyzacji, bo jako przedsiębiorstwo państwowe radziła sobie w kapitalistycznej rzeczywistości i nikt nie palił się do zmiany formy własności. Co prawda, kolejni wojewodowie podejmowali próby sprzedania zakładów, ale potencjalni kupcy chcieli je nabyć za małe pieniądze albo nie mieli pokrycia finansowego. Poważnym oferentem były Zakłady Odzieżowe Bytom, które w latach 2008-2009 doszły do drugiego etapu prywatyzacji bezpośredniej. Warmia została wówczas wyceniona na 16 mln zł i choć potencjalny kupiec ze Śląska zaproponował tylko 12,5 mln, to i tej kwoty nie zebrał w terminie. Po tej nieudanej próbie nadzór właścicielski nad Warmią – zgodnie ze nowelizowaną ustawą – przejęło Ministerstwo Skarbu Państwa, które utworzyło jednoosobową spółkę akcyjną z udziałem państwowego kapitału. W tym czasie zakłady w Kętrzynie i Mrągowie zatrudniały łącznie 700 osób, głównie kobiet. Świetlane perspektywy Od tamtej pory MSP trzykrotnie usiłowało sprzedać przedsiębiorstwo, ale kontrahenci dawali za niską cenę. Wtedy pojawił się dobry kupiec z branży – spółka Infinity Group, która ma zakład dziewiarski w pobliskich Bartoszycach. Jej prezes Wojciech Krakowiński opowiadał nam, że doszedł już do drugiego etapu, proponował 9,5 mln zł, złożył 5 kg dokumentów, ale bez efektu. Podobno dlatego, że – jak tłumaczyła nam rzeczniczka MSP – nie dostarczył „oferty wiążącej”. Kiedy więc nie doszło do sprzedaży Warmii w trybie negocjacyjnym, gdy obie strony mogły się dogadać co do ceny, ministerstwo podjęło kolejne próby, ale już w trybie przetargu publicznego. Zewnętrzna firma konsultingowa wyceniła Warmię na 8 mln zł i tyle wynosiła cena wywoławcza. Żadna oferta jednak nie wpłynęła, lecz ustawa przewiduje takie przypadki i pozwala na obniżenie ceny o 15% w każdym kolejnym przetargu. Wtedy pojawił się Walerian Pichnowski i kupił 85% akcji zakładów, które przejął z całym dobrodziejstwem inwentarza. 7 stycznia 2013 r. przyjechał do Kętrzyna na spotkanie ze związkami zawodowymi. W spotkaniu tym uczestniczył też wiceminister Tomasz Lenkiewicz, podsekretarz stanu w MSP (mającym wtedy jeszcze 15% akcji). Zdementował on zarzuty wobec nowego właściciela, a dziennikarzom i załodze przekazano sygnał, że wszystko jest w porządku. Sam Pichnowski zapewniał, że utrzyma zatrudnienie, a zastanawia się tylko nad redukcją administracji. Jako człowiek dobrze umocowany w branży chwalił się współpracą z najlepszymi markami na świecie,
Tagi:
Marek Książek









