Wątpliwe argumenty obrońców OFE

Wątpliwe argumenty obrońców OFE

Wiara w to, że fundusze zgromadzone na rynku kapitałowym są pewniejsze niż wypłacalność państwa, nie ma potwierdzenia w rzeczywistości Opóźnione i chaotyczne działania rządu w sprawie otwartych funduszy emerytalnych dają ich obrońcom czas na kampanię agitującą za pozostaniem w funduszach. Główny nurt obrony OFE polega na krytyce propozycji rządowych, także przez znane osoby, które mają oddziaływać swoim autorytetem. Argumentacja merytoryczna idzie w kilku kierunkach. Fakty i mity o II filarze W emitowanych ostatnio spotach telewizyjnych podnosi się argument, że OFE są potrzebne jako II filar oszczędzania na emerytury. Dywersyfikacja jest dobra, pod warunkiem że jest prawdziwa. Tworzenie II filaru z przymusowej składki, gdy brakuje środków na wypłatę bieżących emerytur, nie jest dywersyfikacją inwestowania. Jest sztucznym zabiegiem polegającym na pożyczaniu pieniędzy w celu gromadzenia ich w funduszu inwestującym na rynku kapitałowym. Poza tym mamy w Polsce III filar kapitałowy, w którym zebrano już pewne doświadczenia z funkcjonowania tego rodzaju instytucji. Przez kilkanaście lat opłacałem prywatną polisę u wielkiego międzynarodowego ubezpieczyciela. Fundusz rósł wolniej niż lokata w banku. A oferta wypłaty zgromadzonych środków jest taka: 10-letnia emerytura z prawem do dziedziczenia, dożywotnia emerytura, której wartość nominalna nie podlega waloryzacji, lub wypłata zgromadzonej kwoty. W tej sytuacji sensowna jest tylko rezygnacja z emerytury i wypłata pieniędzy. Broniący OFE przyjmują założenie, że środki zgromadzone w funduszach są własnością osób płacących składki emerytalne i zabranie ich z OFE oznacza nacjonalizację. Jest to dość absurdalne twierdzenie, gdyż składka emerytalna jest obowiązkową daniną i wynika z powszechnej w Europie zasady przymusowego zabezpieczenia emerytalnego. Wpłaty są obowiązkowe, a sposób wypłacania świadczeń zależy od decyzji ustawodawcy. Państwa nie bankrutowały Neguje się wpływ OFE na wysokość długu publicznego. Tymczasem jego wartość wzrosła z 272 mld zł w 1999 r. do 888 mld zł. Połowa tego przyrostu wynikła z funkcjonowania OFE. Państwo przekazywało bowiem składki emerytalne do OFE, a równocześnie zadłużało się, m.in. w tychże OFE, w celu wypłaty przez ZUS bieżących świadczeń emerytalnych. Dług jest bardzo groźny, bo koszt jego obsługi urósł już do 40 mld zł, a sama jego wielkość obniża wiarygodność kraju i sprawia, że państwo, pożyczając pieniądze, musi płacić coraz wyższe odsetki. Można twierdzić, że dług nie rósłby, gdyby ograniczono inne wydatki budżetowe niż te wynikające z wpłat do OFE. Tylko proszę wskazać, które pozycje w bud­żecie można ograniczyć w skali porównywalnej do wydatków na OFE. Bez tego są to tylko propagandowe hasła. Pojawiła się koncepcja długu „ukrytego”, rozumianego jako suma różnych przyszłych zobowiązań państwa, w tym przede wszystkim wobec przyszłych emerytów. Są to liczby ogromne, znacznie przewyższające obecne PKB, i prawdziwe, przy przyjętych założeniach. Ale założenia mówiące o tym, że państwo w przyszłości będzie musiało płacić, bez wskazania, że będzie miało także dochody, są pozbawione sensu ekonomicznego. A wiara w to, że fundusze zgromadzone na rynku kapitałowym są pewniejsze niż wypłacalność państwa, nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. W ostatnich latach bankrutowały fundusze, banki i korporacje, ale nie państwa, które, choć mogą mieć ograniczoną wypłacalność, mają zdolność do przetrwania każdego kryzysu. I ciągle wypłacają emerytury, czego nie robią bankrutujące prywatne fundusze emerytalne. OFE otrzymywały horrendalnie wysokie opłaty za zarządzanie, najpierw 10%, teraz 3,5%. Obrońcy funduszy słusznie wskazują, że opłaty te były określone przez ustawodawcę. Przemilczają natomiast fakt, że zostały podpowiedziane przez ekspertów, którzy tworzyli ramy funkcjonowania OFE, a teraz ich bronią. Wrażliwi obrońcy Obrońcy modelu emerytalnego z OFE są bardzo wrażliwi, gdy wskazuje się, że mają związki z reformą emerytalną z 1999 r. i są powiązani z zarabiającymi na niej instytucjami finansowymi. To może dziwić. Jeśli było się autorem systemu, ma się prawo do jego obrony, jednak inni też mają prawo przypominać ówczes­ne założenia i wytykać rozbieżność między nimi a późniejszą praktyką. Przede wszystkim to, że nie zrealizowano (nierealnych od początku) założeń, którymi uzasadniano reformę emerytalną. Poza tym nie jest praktyką normalną, gdy w dużym kraju europejskim, jakim jest Polska, w publicznych mediach sytuację gospodarczą kraju objaśniają głównie eksperci reprezentujący zagraniczne instytucje finansowe. Czy można sobie wyobrazić taką sytuację w Niemczech, we Francji czy w Szwecji? Dyskusja o systemie emerytalnym skupia się na funkcjonowaniu OFE, nie odnosi się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 50/2013

Kategorie: Opinie