Wielka uroczystość, biała suknia i welon nie muszą być zarezerwowane dla ślubu kościelnego Dlaczego zdecydowaliśmy się na ślub konkordatowy? – zastanawia się 28-letnia Magda. – Mieszkamy w Warszawie. W dużych urzędach stanu cywilnego ślubów udziela się taśmowo, kolejne pary przychodzą co pół godziny. Urzędnik wygłasza suchą formułkę, zdawkowo życzy młodym wszystkiego dobrego na nowej drodze życia – i już. Brakuje jeszcze zawołania „następny proszę!” w kierunku korytarza, gdzie oczekuje kolejna para i tłoczą się jej goście. Magda i Paweł wzięli ślub kościelny, choć żadne z nich nie ukrywa, że z Kościołem nie czują się szczególnie związani, a całe procedury nauk przedmałżeńskich i lekcje naturalnego planowania rodziny, nie mówiąc już o „egzaminie”, jakim jest protokół przedślubny, były dla nich żenujące. Jednak uznali, że tylko w ten sposób mogą spełnić swoje marzenia o wielkiej uroczystości, białej sukni, świetnej oprawie muzycznej i mnóstwie gości. Agata Neale, która przed rokiem borykała się z organizacją własnego ślubu, nie odpuściła. Ona i jej mąż dopięli swego – ich uroczystość odbywała się pod gołym niebem, w ogrodzie dworku, gdzie następnie było wesele. Nauczona swoimi doświadczeniami wraz z koleżanką ze ślubnego forum przygotowała apel, w którym przekonuje, że warto walczyć o ślubne marzenia. „List ten jest wyrazem frustracji Cywilnych Par Młodych, spowodowanych trudami walki o zapewnienie doniosłości w tej jakże ważnej dla nich chwili. To właśnie ślub cywilny jest ceremonią uznawaną przez Państwo Polskie, dlaczego więc przez społeczeństwo postrzegany jest jako gorszy i mało istotny?”, pytają autorki. Założyły też stronę internetową www.slubcywilny.info, na której wspierają młode pary i zachęcają do wymiany doświadczeń. Na internetowy apel odpowiedziało mnóstwo osób. Większość popiera ich działania i opisuje swoje przejścia z urzędnikami. Agatę najbardziej zaskoczył fakt, że największe poparcie wyrażają… osoby mocno wierzące. – Wielu katolików nie czuje się dobrze ze świadomością, że osoby niewierzące decydują się na sakrament wyłącznie ze względu na jego oprawę zewnętrzną – mówi Agata. Miejsce i czas Wiele urzędów, zwłaszcza w małych miastach, pamięta czasy późnego Gierka. Stare, twarde krzesła, ściany, z których odchodzi farba. Zniechęcające, jeśli porówna się to do przepychu kościelnych budynków. Urzędowi brakuje pieniędzy na bieżące działania, a remont bywa przez mieszkańców oceniany jako trwonienie publicznych funduszy. Czasem pomieszczenie jest świeże, wyremontowane i błyszczy nowością, ale co z tego, gdy sala mieści najwyżej 30 osób, a młodzi planują zaproszenie licznej rodziny i przyjaciół… W kościele zmieściliby się wszyscy, a tutaj? Jak się okazuje, nowożeńcy i ich goście nie muszą być skazani na pobyt w dusznej salce urzędu. Bardzo wiele zależy od dobrej woli samych urzędników. Ustawa o aktach stanu cywilnego, pochodząca jeszcze z 1986 r., dopuszcza przeprowadzenie ceremonii poza USC za zgodą kierownika urzędu, jeśli zachodzą uzasadnione przyczyny takiej decyzji (art. 58 ustęp 3). Zwykle jednak wyjście z urzędu łączy się z dużymi problemami. Ustawa nie precyzuje bowiem, jakie czynniki wchodzą w grę. Jeśli trafi się formalista, uzna, że uzasadnioną przyczyną jest wyłącznie stan agonalny lub przynajmniej pobyt w zakładzie karnym jednego z nowożeńców. Ci bardziej otwarci zrozumieją, że brak miejsca także może być wystarczającym argumentem, a najbardziej elastyczni mogą uznać, że marzenie państwa młodych np. o ślubie w średniowiecznym zamku wystarcza za uzasadnienie. Jednak w każdym przypadku taka decyzja wymaga pisania podań i długich poszukiwań pozytywnie nastawionego urzędnika. Agata Neale wspomina swoje doświadczenia: – W Krakowie nikt nie chciał się zgodzić na przeprowadzenie uroczystości w plenerze, większość urzędów Małopolski też nam odmawiała. Udało się znaleźć taką osobę dopiero po dwóch-trzech miesiącach intensywnych poszukiwań. Młode pary wiele opowiadają o swoich problemach z organizacją uroczystości. W przypadku jednej z nich urzędnik nie zgadzał się na zmianę miejsca udzielenia ślubu pomimo wielokrotnie pisanych podań. Argumentacja państwa młodych była bardzo silna – wśród gości, których zresztą miało przyjść znacznie więcej, niż mogła pomieścić sala, było kilka osób niepełnosprawnych, a ślubów udzielano na drugim piętrze
Tagi:
Agata Grabau









