Wesołych świąt!

Encyklopedia mówi, że paranoja jest to „stan chorobowy wyrażający się w obłędzie przewlekłym, np. w trwałym urojeniu jednostki co do ważności swego pochodzenia, misji, którą ma do spełnienia, dotychczas odgrywanej roli itp.”. Dobrze jest czasem zajrzeć do źródeł, aby upewnić się, gdzie żyjemy. Przez ubiegły tydzień nazbierało się sporo faktów pozwalających rozwinąć ten temat, a przecież z racji terminów redakcyjnych nie mogłem umieścić wśród nich czwartkowej debaty – lub też braku debaty, nie wiem tego w tej chwili – nad samorozwiązaniem się Sejmu, co zapowiada się świetnie. Sam fakt jednak, że debata ta odbędzie się lub nie odbędzie, a samorozwiązanie jest niesłychanie ważne albo też całkowicie bez znaczenia i nie warto o nim mówić, zawiera w sobie schemat większości ostatnich wydarzeń politycznych w Polsce, w których z reguły początek nie zgadza się z końcem. Jakiś czas temu np. mieliśmy posiedzenie Rady Gabinetowej, a więc rządu z udziałem prezydenta, na początku którego premier Marcinkiewicz wygłosił yes, yes, yes przemówienie, twierdząc, że rząd działa świetnie i ma kolosalne sukcesy, po czym zabrał głos prezydent i powiedział, że rząd nie realizuje programu partii, która go wyłoniła, i trzeba to gwałtownie naprawić. A więc mamy świetny rząd czy też nie mamy, zwłaszcza że obie te opinie wyrażają dostojnicy wywodzący się z tej samej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 15/2006, 2006

Kategorie: Felietony