1 września mają się odbyć na Westerplatte obchody 79. rocznicy wybuchu II wojny światowej, która tu właśnie miała się zacząć. Tak przynajmniej przeczytałem w oficjalnej enuncjacji. Zawiera ona jedną nieścisłość i jeden, co już nas nie dziwi, polonocentryzm. Najpierw nieścisłość. Pancernik „Schleswig-Holstein” oddał pierwszą salwę w kierunku polskiej składnicy wojskowej na Westerplatte o godz. 4.45. W tym czasie (przynajmniej od godz. 4.35) trwały już bombardowania przygranicznych miast polskich z Wieluniem na czele (tam zaczęły się około godz. 4.40). Dr Tadeusz Olejnik twierdzi, że niemieckie natarcie w kierunku Chojnic ruszyło już o godz. 4.15. Tak czy owak Wieluń był przed Westerplatte. Teraz sprawa ogólniejsza. W żadnym podręczniku francuskim, angielskim, włoskim czy amerykańskim 1 września 1939 r. nie jest datą początku II wojny światowej; to tylko data lokalnej wojny polsko-niemieckiej. Nie bez racji. Wojna rozszerzyła się 3 września 1939 r., kiedy wypowiedziały ją Niemcom Anglia i Francja. I wtedy jednak – oponują Amerykanie – przybrała charakter europejski, a nie światowy, gdyż kraje kolonialne nie miały zdolności do własnej decyzji politycznej, a tym bardziej akcji militarnej. Wprawdzie Australia i Nowa Zelandia traktatowo weszły do wojny we wrześniu 1939 r., jednak do walki włączyły się dopiero pod koniec roku 1940. Wymiar prawdziwie światowy osiągnęła więc wojna dopiero