Wideoteka (dla) każdego człowieka

Wideoteka (dla) każdego człowieka

Czterdziestolatki oglądają „Wideotekę” z sentymentu do lat 70. dwudziestolatki, żeby zobaczyć, jak wyglądał Seweryn Krajewski Wystrój jakby żywcem przeniesiony z dyskoteki z lat 80. Z sufitu zwisają szklane kule, na ścianach migają kolorowe światełka stroboskopu. Wszystko kojarzy się z czasami, gdy na twarzach pań królowały jaskrawe kolory i brokat. Całkowite zaprzeczenie lat 90., kiedy obowiązkowy był styl naturalny i tzw. kolory ziemi. Szarzyźnie postanowił się przeciwstawić Krzysztof Szewczyk. Dumnie maszeruje przez korytarz z naręczem pstrokatych marynarek. – Pożyczyłem od chłopaków z „Jaka to melodia?” – oświadcza. – A co zamierzasz z tym zrobić? – pyta druga gospodyni programu, Maria Szabłowska. – Jak to co, założę na program – tłumaczy Krzysztof Szewczyk. Tego wieczoru widzowie obejrzeli go w kilku kolorowych marynarkach – fioletowej, niebieskiej i czerwonej oraz niebieskiej kamizelce. Gościmi były znana aktorka Zofia Merle (po raz pierwszy w życiu obejrzała własny występ na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu) oraz Patrycja Markowska, która opowiedziała o swoim ojcu, wykonującym przed laty „Autobiografię”. W ten sposób dzięki Szabłowskiej i Szewczykowi, którzy w piątki, przed wieczorną „Panoramą”, prowadzą w telewizyjnej Dwójce cykliczny program „Wideoteka dorosłego człowieka”, widzowie z sentymentem cofnęli się do lat młodości. Muzyka kultowa Maria Szabłowska i Krzysztof Szewczyk poznali się 30 lat temu, gdy zaczynali dziennikarską karierę w radiu. Współpracowali przy audycji „Studio Rytm”. W latach 80. Szewczyk prowadził program „Wideoteka”, w którym prezentował teledyski. Potem zniknął z telewizyjnej anteny. Po latach powrócił, by tworzyć program „Dozwolone od lat 40”, nagrywany w Sopocie. Początkowo prowadził go sam. Ale, jak opowiada, któregoś dnia kolegium redakcyjne uznało, że dobrze byłoby, gdyby obok niego pojawiła się „fajna, młoda i długonoga blondynka”. Wybór padł na Marię Szabłowską. Do Sopotu jeździli przez pięć lat. Jednak w pewnym momencie uznali, że pora coś zmienić w formule programu. Ludzie, którzy wychowali się na „Wideotece”, dorośli. Stali się poważnymi bankowcami, inżynierami. Zaczęli wspominać młodość. W ten sposób z cyklu „Dozwolone od lat 40” narodziła się „Wideoteka dorosłego człowieka”. – Poza tym realizując „czterdziestolatka” w smażalni, z udziałem dwóch kamer, zawsze sobie marzyliśmy, jakby to było, gdyby program był na żywo. Bo taki nagrywany jest strasznie ograniczający – opowiada Maria Szabłowska. – Niewiele zależy od nas, trzeba w nieskończoność powtarzać różne kwestie. Mimo że widzowie lubili tamten program, był on trochę nieprawdziwy, wycyzelowany. Miał swoją poetykę, ale my tęskniliśmy do czegoś żywego. Stąd „Wideoteka…”. Możemy wciągnąć widzów do zabawy dzięki temu, że wprowadziliśmy element zaskoczenia. Czasami jako niespodziankę dla gościa zapraszamy jeszcze kogoś, specjalnie dla niego. Np. gdy gościem była Mira Kubasińska, do studia przyszli Ryszard Kalisz i Danuta Rinn. Razem odśpiewali piosenkę „Na deptaku w Ciechocinku”. Przy tamtym systemie pracy zupełnie by to nie wypaliło. Wydawcy programu stale grzebią w przepastnych archiwach telewizyjnych, żeby odnaleźć ciekawe materiały. Szukają starych piosenek, wyciągają zapomniane już czasem utwory. Gospodarze zapraszają na wieczorne pogawędki gwiazdy polskiej sceny oraz estrady i wspólnie z nimi wspominają przeboje, wykonawców i artystyczny klimat lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku. Widzowie mimo upływu czasu oglądają je z łezką wzruszenia w oku. Wszyscy sądzą, że tamte lata były wyjątkowe, a teraz moda na ówczesny styl powraca. – Muzyka lat 60. i 70. była naprawdę przełomowa, to wręcz jakościowa zmiana. W tamtych latach powstało coś zupełnie nowego. Właściwie cała muzyka, która się potem narodziła, lata 80. i 90., w jakimś sensie czerpała i nadal czerpie z tych korzeni. To już klasyka, do której chętnie się powraca – uważa Maria Szabłowska. – Może dlatego obecnie mawia się, że nie ma już tylu ładnych i nośnych piosenek co kiedyś. Albo że taka muzyka już była. Tamte utwory były rewolucją kulturalną i obyczajową. Tworzyła je młodzież dla młodzieży, a nie, jak przedtem, dorośli dla dorosłych. Może w tym tkwi ich siła. Poza tym piosenka jest też historią polskiej kultury. Gdy sięgamy po stare polskie przeboje, widać, jakie to były perełki. Jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2003, 2003

Kategorie: Media