Wiedziały, w co grają

Wiedziały, w co grają

Magdalena Środa o Izabeli Jarudze-Nowackiej i Jolancie Szymanek-Deresz Byłam wściekła, gdy okazało się, że z Jolą Szymanek-Deresz mam konkurować w wyborach do europarlamentu. Lewica się podzieliła, co spowodowało, że kobiety, które mają podobne poglądy, muszą ze sobą „walczyć”. Iza Jaruga-Nowacka zaprosiła nas obydwie na lancz. Gadałyśmy we trójkę, narzekając na „męską”, pełną osobistych ambicji politykę. Powiedziałam Joli, że będę ją wspierać i że w ogóle możemy razem zrobić coś fajnego dla kobiet. Pal diabli wybory! Są ważniejsze sprawy, zwłaszcza w Łodzi. Jednak Jola powiedziała stanowczo: „Ty tego nie rozumiesz, nie jesteś politykiem. Polityk sprawdza się w wyborach. Liczą się głosy i twoje umiejętności ich zbierania. Ja muszę wygrać. Wszystko na to postawiłam. I wygram”. Głosy się rozproszyły. Żadna z nas nie dostała się do parlamentu. Ale okres europarlamentarnych debat wspominam mile. W Łodzi aktywność wyborczą poważnie traktowało kilka osób: Marek Sarjusz-Wolski, Marek Jurek, Jola Szymanek-Deresz i ja. Kandydatka PO, z racji posiadanego majątku, wypełniła miasto swoimi plakatami i nie zabierała w ogóle głosu w debatach, kandydatka prawicy narodowej polegała na elektoracie kościelnym, więc unikała uniwersytetów, gdzie debaty się odbywały. PiS część spotkań (prawybory) bojkotowało. Nie pamiętam już, dlaczego. Spotykałyśmy się więc z Jolą co i rusz na debatach, w telewizji, na ulicy, na zgromadzeniach, próbując ze sobą „walczyć”. Nie wychodziło. Gdy widziałam ją ostatni raz, było to na Zjeździe Kobiet Lewicy, gdzie mówiła o prawach kobiet i działaniach Parlamentu Europejskiego w tym zakresie, musiałam publicznie przyznać, że właściwie nie ma powodów, żebym wygłaszała po niej jakiś wykład. Jola powiedziała wszystko, co trzeba było powiedzieć. I to jak! Była, z wykształcenia i z tradycji rodzinnych – prawniczką. Miała ogromną kulturę prawną i łatwość mówienia o trudnych sprawach w nieskomplikowany sposób. Szybka, cięta riposta Zarówno Jola, jak i Iza były rasowymi polityczkami. Wiedziały, w co grają, jakie są reguły (albo dlaczego ich nie ma), świetnie znały innych graczy. Czułam się przy nich jak osoba, która nieco przypadkiem zaplątała się w obcy świat, którego praw nie zna. Zrozumiałam to jeszcze przed eurowyborami w czasie jakiegoś posiedzenia Sejmu. W ławach było pusto (prawami kobiet nie interesował się ani tamten Sejm, ani obecny, niezależnie od układu sił politycznych), na sali żadnych ważnych postaci, wszelako w ławach po prawej stronie, jak zwykle przy omawianiu kwestii społecznych czy kobiecych, mościli się politycy i polityczki pomniejszego kalibru, którzy uaktywniają się wtedy, gdy bez specjalnego wysiłku można zalśnić. Panowie posłowie pokrzykiwali, głośno formułowali komentarze („jaką pani minister ma dziś ładną garsonkę, fiu, fiu”). Rej wodził – o ile sobie przypominam – poseł Cymański. Nazywałam go bielinkiem kapustnikiem z powodu wagi jego wiedzy i argumentów oraz krotochwilności jego politycznych zainteresowań. Na sali obecna była również waleczna Samoobrona w postaci posłanki Beger. Jako minister ds. równego statusu kobiet i mężczyzn wygłosiłam swoją mowę, Iza – jako wicepremier – swoją. No i zaczęło się. Nikt nie słuchał treści naszych wystąpień, komentarze i wypowiedzi były dramatycznie głupie, choć ich autorzy uważali, że dzięki nim Sejm pysznie się bawi. Czułam, że zaraz stmtąd wyjdę i nigdy nie wrócę. Nie chciało mi się ani odpowiadać na pytania, ani polemizować. Iza znała tę sytuację doskonale. Była szybka, miała dobrą ripostę na wszelkie komentarze, a jednocześnie nie przekraczała pewnych granic. Posłanka Beger zarzuciła jej, że jako minister wydawała miliony na restauracje i konsumpcję, Iza replikowała natychmiast, że jak na takie obżarstwo udało jej się zachować dobrą figurę. Bywała bezwzględna, miała poczucie humoru, ale też z roku na rok widać było zmęczenie. Sprawy kobiet Weszła do polityki, by zajmować się sprawami kobiet. Taką ją znałam i pamiętam. Miała serce po lewej stronie. Zwrócona była ku wykluczonym i krzywdzonym. Zaczęłyśmy bliżej współpracować na początku lat 90. Rząd szykował ustawę antyaborcyjną, próbowałyśmy uratować, co się da, przynajmniej uzyskać zapis o koniecznej edukacji seksualnej. Zapis został wprowadzony i pozostał jedynie zapisem. Iza obok Wandy Nowickiej była osobą, która nieustannie i konsekwentnie walczyła o prawo kobiet do aborcji. W Polsce, która od lat ma najmniejszą dzietność i w której według oficjalnych statystyk dokonuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2010, 2010

Kategorie: Kraj