Gdyby nie wystawy czasowe, nasze muzea świeciłyby pustkami Rozmowa z Ferdynandem Ruszczycem, dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie – Udało się panu zmienić Muzeum Narodowe w miejsce oblegane przez tłumy. Żeby zobaczyć wystawę impresjonistów, trzeba ponad dwie godziny stać w kolejce. To samo było w przypadku Caravaggia i wystawy modernistów “Koniec wieku”, które obejrzało ponad 200 tys. osób. Czy ma pan receptę na wystawę cieszącą się masowym zainteresowaniem? – Uwagę tłumów przyciągają znane nazwiska artystów, a także słynne muzea, wypożyczające zbiory, będące rekomendacją, że stamtąd nie może przyjechać nic złego. Istotny jest też temat wystawy, jak w przypadku Andy Warhola, dobór prac. Nieco inaczej było z Caravaggiem: gdyby przed otwarciem wystawy zrobić sondę, kim był Caravaggio, zapewne niewiele osób mogłoby coś o nim powiedzieć. Tu pomogła otoczka wokół obrazu: rozeszła się wieść, że przyjechał dzięki wstawiennictwu Ojca Świętego. Księża potraktowali ten obraz jako miejsce pielgrzymki, były nawet organizowane wycieczki pielgrzymkowe, na trasie których obok Niepokalanowa było Muzeum Narodowe. Dużą rolę w nagłośnieniu tej wystawy odegrały także media, bez których nie mielibyśmy szans dotarcia do masowego odbiorcy. – Jak ważna jest rola promocji i reklamy przy organizowaniu wystaw? – Nie do przecenienia. Są dwie rzeczy, bez których wystawy nie mogłyby się odbywać: promocja w mediach oraz partner finansowy, sponsor, mecenas, który chce swój wizerunek budować także poprzez kulturę. – Czy zagraniczne muzea i galerie chętnie wypożyczają nam swoje zbiory? – Jeżeli jest się partnerem handlowym, trzeba samemu posiadać jakiś potencjał. Jeśli mają do Polski przyjeżdżać wielkie wystawy, to polskie muzealnictwo musi mieć taki potencjał, aby móc się zrewanżować, albo żeby w oparciu o różne zbiory organizować wystawy. Problem naszego muzealnictwa jest taki, że zbyt wielu cennych rzeczy, arcydzieł, w polskich zbiorach nie ma. Nie ma np. malarstwa impresjonistycznego… Pozostała nam zatem prezentacja poszczególnych kolekcji, poszczególnych muzeów. Ale to również musi się odbywać na zasadzie wzajemnych korzyści – w zeszłym roku w Paryżu gościła wystawa Malczewskiego, a teraz do nas przyjechali impresjoniści. Trzeba sobie uzmysłowić, że organizowanie wystaw stało się już przemysłem. Nikt nie chce się pozbawiać cennych zbiorów na dłuższy czas. Jesteśmy słabym partnerem dla muzeów na świecie, tylko pojedyncze rzeczy są wypożyczane z polskich zbiorów i nie mogą one być przeciwwagą i zachętą do tego, żeby wielkie muzea przysyłały nam tak reprezentatywne wystawy, jak obecna. – Światowe muzea nie boją się o bezpieczeństwo swoich zbiorów? Co jakiś czas wybucha u nas skandal: złodzieje wynoszą białe kruki z Biblioteki Jagiellońskiej, z poznańskiego muzeum ginie obraz Moneta… – Ostatnio bardzo wzmocniliśmy system ochrony, bezpieczeństwa dzieł pilnują rzesze strażników, przed wejściem zwiedzający muszą przejść przez “bramkę” i wykrywacze metalu. Okazuje się, że to, co znajduje się pod paltami, marynarkami, a szczególnie w torebkach kobiet, niejednego by zszokowało. Znajdujemy rzeczy zadziwiające: kobiety noszą olbrzymie nożyce krawieckie, noże, toporki, paralizatory. Jednak kradzieże w muzeach nie są częste, zwłaszcza w porównaniu z tym, co się dzieje w innych instytucjach przechowujących dzieła sztuki, nie mówiąc o kościołach czy zbiorach prywatnych. – Czy oprócz tego, że muzeum wypożycza różne zbiory na czasowe ekspozycje, kupuje nowe dzieła? – Tak się złożyło, że w ciągu ostatnich 10 lat nie kupowaliśmy prawie nic, poza drobnymi pracami. I to jest problem. Żeby muzea narodowe były skarbnicą majątku narodowego, zbiory powinny być odpowiednio przechowywane i wzbogacane. Niestety, od lat słyszymy, że państwo przeżywa trudne chwile i nie ma pieniędzy na kulturę. Dlatego jeden z głównych celów i obowiązków, wynikających z ustawy o muzeach, czyli gromadzenie dzieł sztuki, nie jest wypełniany. – Dużo arcydzieł posiadamy w naszych zbiorach? – Wielkich arcydzieł nie mamy. Jest, ale nie wiadomo gdzie przechowywany, odnaleziony w latach 70. obraz El Greca, są zbiory Czartoryskich, w tym “Dama z łasiczką” Leonarda da Vinci i “Pejzaż z samotnym samarytaninem” Rembrandta, zbiory sztuki hiszpańskiej w Muzeum Narodowym w Poznaniu, obiekty przekazane przez panią Lanckorońską Zamkowi Królewskiemu, pewna grupa dzieł z Muzeum Narodowego w Warszawie. Ta lista nie jest długa w porównaniu z innymi muzeami
Tagi:
Ewa Likowska









