Eli Zborowski, wiceprezes Światowej Federacji Żydów Polskich, przewodniczący International Society for Yad Vashem Bronisław Geremek był bardziej polski niż wszyscy „prawdziwi Polacy” razem wzięci… – Jak przyjął pan wiadomość o śmierci Bronisława Geremka? – To był głęboki wstrząs. Naprawdę bardzo powoli dociera do mnie świadomość, że już go nie ma wśród nas. Chcę zwrócić uwagę na pewną koincydencję. Bronisław Geremek odszedł do Wszechmogącego dokładnie w rocznicę śmierci swego (i mego) przyjaciela Jana Karskiego, który też zmarł 13 lipca, tyle że 2000 r. Nawet godzina śmierci była podobna. – Z Bronisławem Geremkiem łączy pana wspólnota losów. – Tak. Obaj urodziliśmy się i wychowywaliśmy w żydowskich rodzinach na terenie Polski, obaj przeżyliśmy dzięki wspaniałym Polakom, którzy udzielili nam schronienia. Straciliśmy w czasie Holokaustu wielu członków naszych rodzin, w tym obu naszych ojców. Ja, jako 20-latek, z matką, bratem i siostrą wyjechaliśmy po Holokauście z Polski do Ameryki. On, jako 13-latek, pozostał w Polsce w swej nowej rodzinie, natomiast do USA dotarł jego starszy brat, któremu udało się przeżyć czas zagłady. Mieszka zresztą do dziś w Nowym Jorku, ma obywatelstwo polskie. Zawsze był dumny ze swego wielkiego brata. – W Polsce Geremkowi albo jego żydowskie pochodzenie podle wytykano, albo „delikatnie” tego nie dostrzegano. – To odwieczny problem, czy można być zarówno Żydem, jak i Polakiem. Doskonale zogniskowany w postaci choćby Juliana Tuwima. Nie chcę tego rozwijać przy tak tragicznej okoliczności, powiem może tylko tyle, że to zwykle Żydom o wiele bardziej niż ich polskim sąsiadom zależało, by żyjąc na ziemi polskiej i wiernie Polsce służąc, byli traktowani jak Polacy. Swoi. Tak jak ma to miejsce w wielu innych krajach, chociażby we Francji, gdzie Żyd z pochodzenia jest jej prezydentem. – Sugeruje pan, że Geremek nigdy nie mógłby zostać prezydentem Polski? – Niczego nie sugeruję. Niech każdy sam sobie udzieli odpowiedzi na to pytanie. – W 1968 r., krótko po demonstracyjnym wystąpieniu z PZPR, Geremkowi przypomniano jego pochodzenie i zaczęto nań nagonkę. Jak pan myśli, dlaczego wtedy nie wyjechał z Polski podczas tamtej kampanii antysemickiej? – Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, był typem wojownika nieulegającego przeciwnościom. Po drugie, dlatego, że był polskim patriotą poczuwającym się do odpowiedzialności za ojczyznę. W wywiadzie dla „New York Timesa” powiedział, że nigdy nie brał wtedy pod uwagę wyjazdu z Polski. „Jeśli nie podoba mi się polityka mojego kraju, muszę ją zmienić”, mówił. – Na czym polegała wielkość Geremka? – Właśnie na tym. Na jego polskości! Był wielkim polskim patriotą nieuleczalnie chorym na Polskę. Mogąc żyć i budować swą karierę w każdym miejscu na świecie, pozostawał wierny swej ojczyźnie. Mimo więzień, represji i prześladowań nie pożegnał jej, ale postanowił zmienić, co mu się – jak wiadomo – udało wraz z innymi przywódcami rewolucji solidarnościowej. – Co uznałby pan za najważniejsze dzieło Bronisława Geremka w tej rewolucji? – Po pierwsze to, że natychmiast stanął przy Lechu Wałęsie, zgłaszając się w strajkującej Stoczni Gdańskiej i zostając jego doradcą. Wsparcie robotniczego zrywu przez polską inteligencję nadawało mu ogólnonarodowy charakter. Po drugie, odegrał kluczową rolę przy Okrągłym Stole, polegającą na wynegocjowaniu pokojowego przekazania władzy, co do dziś określane jest jako fenomen historyczny. Po trzecie, doprowadził do wstąpienia Polski do NATO, co ostatecznie przesądziło o losach Europy Środkowo-Wschodniej. – I związaniu Polski na dobre ze Stanami Zjednoczonymi? – Tak. Chcę przy tej okazji zwrócić uwagę na bardzo ważny wątek – osobistych kontaktów Bronisława Geremka z Made- leine Albright. Młodsza od niego o pięć lat, urodziła się w Pradze, jako Maria Jana Korbelova, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jej ojciec Josef Korbel był czechosłowackim dyplomatą, który ocalał wraz rodziną, w chwili bowiem zagarnięcia Czechosłowacji przez Hitlera pracował w jej ambasadzie w Belgradzie i stamtąd emigrował do Anglii, a potem USA. Tu został profesorem nauk politycznych (jego ulubioną studentką była Condoleezza Rice). Madeleine Albright poszła w ślady ojca, wybierając karierę akademicką. Pracę doktorską pisała na temat rewolucji czechosłowackiej 1968 r., pod kierunkiem prof. Zbigniewa Brzezińskiego. Pod wpływem
Tagi:
Waldemar Piasecki









