Wieś na dwie krowy i kozę

Wieś na dwie krowy i kozę

Nic się nie opłaca: ani hodowla, ani uprawa ziemi. I po co ta demokracja? – pytają chłopi w Świętajnie Jak pan Lepper miał przyjechać, to hyr po całej gminie poszedł. Ludzie się szykowali prawie jak na papieża – od Wyroku po Zgon, od Chochoła po Kokoszki – i ci z Koćka też, i ci z Koczka, z Kwiatuszków po Gawrzyjałki, a nawet zza Wąglika. Ale „przyjechoł jakowyś inny, co Lepperem ino frekwencję zanęcał, więc zezłoszczony naród do dom wrócił, bo takich, co ino gadajom, to słuchać nie bedom”. Ludzie w Koczku rozeźlone na tę demokrację. Najbardziej Magdaleński Stanisław, co po różnych szkołach uczył i dyrektorował, był nawet we władzach powiatowych PZPR. – Szkołę zamkli – powiada – bo dzieci z roku na rok ubywało. Te całom reforme to o kant dupy potłuc. – Przecież szkołę skasowali w osiemdziesiątym, za komuny. – No tak. Ale nie ma. Żeby żyć, robię kręgi betonowe. Tegom się w cegielni nauczył za okupacji, jak mnie zabrali na przymusowe roboty. – Odszkodowanie chociaż pan dostał? – Dopiero w zeszłym roku. Lżej, bo z kręgów i emerytury jak wyżyć? Truje Magdaleński. W Koczku kto ma emeryturę – to panisko! Na panią Staszkę i pana Staszka sąsiedzi patrzą z zawiścią, bo razem mają prawie półtora. On 40 lat w lesie robił, ona kilkanaście lat w sklepie GS. Nazwiska do gazety nie powiedzą, bo by we wsi jeszcze większa zazdrość urosła. Krowa nie interes – Za Niemca to tu był i sklep, i szkoła – a nową budowali, nawet restauracja była, choć chałup stało tyle, co teraz: 16 po prawej stronie i 11 po lewej – wylicza Franek Stopka, rocznik 1941, z jedynej rodziny, która już przed wojną tu mieszkała. – A wie pan, jak się Koczek zwał? – Znalazłem na starej mapie: Kotzig. – Jaki tam Kocyk! Zwał się Leśne Jezioro – Waldersee. Mieszkali tu, prócz Stopków, Kostrzewy, Tomaszewscy, Frydrychy, Siwi, Kilisze, Bernaccy. Po wojnie były prawie same wdowy. Chłopy poginęły, uciekły. – Mówiło tu się po polsku? – Niezupełnie. Raczej po mazursku. Na ten przykład „Ja” zamiast „Tak”. Po wojnie Kurpie przyszły – Bakuła, Drozd, Zera – bo tam ziemi brakło. A ubyło moich dwóch starszych braci, bo w Wielkanoc minę rozkręcali. Mnie odpędzili, żebym nie przeszkadzał. No to żyję. – Z czego? Co tu ludzie robią? – Zawsze to samo. Z lasu żyją. Tylko Staśkiewicze mieli 25 ha, które wzięli po Rudlofach, i Zajki – 20 ha. Ale gronta tu słabe, orać nie warto. Za komuny prawie wszyscy robili w lesie, teraz na stałe tylko leśniczy Grela i podleśniczy Ścięgaj, jak nie jest wypity. Kilku robiło w tartaku u Szymborskiego, kilku w Spychowie w fabryce kalafonii, ale wszystko padło. Młodzi w ogóle nie chcą pracować. Pokłusują trochę, podkradną, bo co tu robić? No, latoś ciut lepiej, bo puszczę pod Piszem trąba powietrzna powaliła i trzech z Koczka dostało tam robotę. – Czemu krów ani świń nie trzymacie? Przecież niedawno na spędy do Świętajna po sto wieprzków woziliście z Koczka. – Dawniej brali i zaraz płacili, teraz trzeba by aż do Rozogów wieźć, a i tam nosem kręcą. Prywatni masarze wolą kupować mięso z Belgii. Rolnictwo, hodowla wszędzie pada. Tylko w Starych Kiełbonkach i Nawiadach trochę rolników zostało, reszta ziemię odłoguje. I oni padną, jak Unia tu przyjdzie. Krowa nie interes. – To może kozy? Scięgaj trzyma trzy. – Jakie trzy! Jeden to koziołek, a jedna kózka jałowa. Podpatrzyli letniaków Pierwszy ten Koczek wyniuchał Piotrek Makówka z Chemii na Uniwersytecie Warszawskim, w połowie lat 70. i przywiózł tu kumpli z wydziału. Spodobało się. Po lewej Puszcza Piska, po prawej Struga Spychowska, jak tutaj zwie się Krutynia, którą onego czasu sam Mistrz Melchior spływał z córką Tirliporkiem, tropiąc Smętka, na wprost jezioro Kierwik (czyściutkie wtenczas było i odludne), a z tyłu rozległe łęgi, gdzie latem żurawie przylatują i wrzeszczą. Wielu z Chemii – teraz to już często Profesory – pobudowało się na Górce koło Zery, potem inne wydziały UW dołączyły. Przyszła z Warszawy do Koczka kultura. Ludzie podpatrzyli letniaków i ich naśladują. Dawniej tutejsi do wygódek pod płotem chodzili za potrzebą, bo w domu srać nie wypadało, teraz

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 40/2002

Kategorie: Reportaż