Wiktoria w naszych rękach

Wiktoria w naszych rękach

Na XXV Turnieju Rycerskim w Golubiu-Dobrzyniu Polacy pokonali Włochów. Robert Zgardowski zdobył Pieścień Kmicica – nagrodę „Przeglądu” dla najlepszego polskiego rycerza  W 25-letniej historii golubskich turniejów jeszcze nigdy pod zamkowymi murami nie zjawiły się aż tak liczne zastępy. Ukraina, Włochy, dwie polskie reprezentacje narodowe, kilka chorągwi z różnych miast – w sumie ponad 60 jeźdźców i drugie tyle pieszych. Za sprawą kasztelana golubskiego, Zygmunta Kwiatkowskiego, w Polsce odrodziło się rycerskie rzemiosło, a turniejowe zmagania budzą coraz większe emocje. W tym roku Pierścień Kmicica – nagrodę „Przeglądu” dla najlepszego polskiego rycerza – zdobył zasłużenie 19-letni Robert Zgardowski z chorągwi chełmińskiej na koniu Birma. Triumfator zna na wylot tajniki rycerskiej sztuki, bo konno jeździ już od 11. roku życia. Rywalizowano w czterech konkurencjach: godzeniu kopią w Saracena (do zdobycia maksymalnie 10 punktów), podnoszeniu chustki włócznią (10 pkt.), nanizaniu pierścieni na miecz (25 pkt.) oraz na kopię (10 pkt.). Za wykonanie ćwiczenia szybciej od przeciwnika otrzymywało się dodatkowo po 5 pkt. Każdą konkurencję rozgrywano dwukrotnie (atakując z lewej i z prawej strony placu turniejowego) – w sumie można było uzyskać 150 pkt. Turniej stał na niezwykle wysokim poziomie, a nagroda „Przeglądu” trafiła w dobre ręce, bo najlepszy polski rycerz zdobył aż 145 pkt., wywalczając Pierścień Kmicica (naprawdę złoty) najmniejszą z możliwych, zaledwie pięciopunktową różnicą. Czołowa szóstka tworzyła automatycznie reprezentację Polska I, co miało znaczenie prestiżowe. Nie obyło się więc bez protestów, a sędzia główny miał pełne ręce roboty: – Trafienie było dobre, ale włócznia się wysunęła, bo chusta była dziurawa. Jak można układać dziurawe chusty! – Wszystkie chusty są nowe, przy prawidłowym uderzeniu na pewno nie spadają – ripostował sędzia. Komisja dokonała oględzin kawałka filcu o rozmiarach 25 na 25 cm. Rzeczywiście, feralne uderzenie padło nieco z boku. Ostatecznie o tym, kto zajął szczęśliwe, szóste miejsce, zdecydowała dogrywka. W czołowej grupie na piątym miejscu znalazła się kobieta – Magda Jaskuła, jedna z rycerek startujących w golubskich turniejach. Polska I spotkała się w wielkim finale z Italią. Mario Capacci z Arezzo przyjechał tu już po raz 14., a dzięki pomocy translatorskiej i opiece pani Joanny Zając jego drużyna czuła się w Golubiu-Dobrzyniu jak w domu. – To część mojego życia. Zwyciężaliśmy tu sześć razy, nie ma drugiej takiej drużyny. W ubiegłym roku przegraliśmy jednak z Polakami. Kasztelan Kwiatkowski zbudował zimową szkołę rycerską, więc wasi rycerze trenują cały rok i są coraz lepsi. Może być ciężko, ale będziemy walczyć. Moja ręka jest dla ojczyzny, dusza – dla kawalerii, a serce – dla najpiękniejszej kobiety. A w Golubiu, na dyskotekach, jest ich wiele – mówił rycerski Mario. Jego drużyna miała dodatkowy kłopot, bo w przeddzień finału padł jeden z włoskich angloarabów, starannie przygotowywanych do turnieju. Polska zwyciężyła więc dość wysoko – 800 do 580 pkt. – Wygraliśmy zasłużenie, polscy rycerze trenowali naprawdę ciężko. Wiem o tym, bo przecież sam walczyłem – w 1992 r. moja drużyna zajęła drugie miejsce na mistrzostwach Szwecji w Sztokholmie. Z czasem zrezygnowałem, bo znajomi mówili: „Daj spokój, kasztelanowi nie wypada, co będzie, jak zaczniesz przegrywać?” – zwierza się Zygmunt Kwiatkowski. Polaków dopingował odtworzony przez miłośników przedwojennej kawalerii ósmy pułk strzelców konnych, który, zgodnie ze swą żurawiejką („Wyścigowcy i sportsmeny, ósmy strzelców to nie treny”), sprawnie prezentował jazdę w zwartym szyku. W walce o III miejsce Ukraina wspięła się na szczyty możliwości i wygrała z drugim zespołem Polski 650 do 640 punktów. To niespodzianka, bo jeźdźcy z Ukrainy są znakomici w woltyżerce, jeździe pod koniem i innych popisach, ale konkurencje rycerskie wychodzą im nieco gorzej. Jednak ataman Oleg Jurczyszyn znakomicie przygotował swych Kozaków. Nie miało tu żadnego znaczenia, że w reprezentacji Polski II walczył Anatolij Kublickij, który jeszcze parę lat temu reprezentował Ukrainę, ale ożenił się z Polką, ma dziecko, uzyskał nasze obywatelstwo – i wstąpił w szeregi polskiego rycerstwa. Ci, co odwiedzili Golub-Dobrzyń podczas gorących, turniejowych dni, nie żałowali. Można było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 29/2001

Kategorie: Obserwacje