Wirus dezinformacji

Wirus dezinformacji

Blonie 11.03.2020 r. Puste polki. fot.Krzysztof Zuczkowski

W czasie pandemii jesteśmy bardziej podatni na teorie spiskowe i pseudonaukowe brednie, które szerzą się w internecie „Drodzy państwo, nie walczymy dziś wyłącznie z epidemią, walczymy z infodemią. Fałszywe wiadomości szerzą się nawet szybciej i łatwiej niż wirus, a są równie groźne”, ogłosił w połowie lutego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa dr Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor generalny WHO. Rozwój wydarzeń dowiódł prawdziwości jego słów – tam, gdzie docierał koronawirus, wraz z nim docierały plotki, teorie spiskowe, fake newsy i antynaukowe brednie. Im gwałtowniej rozwijała się choroba, tym bardziej przybierała na sile plaga dezinformacji. Zjawisko zyskało globalny charakter, a mapa ośrodków epidemii nakłada się na mapę zakażenia dezinformacją. W historii było tak już wielokrotnie – zaraza i plotka, strach i kłamstwo, panika i manipulacja pojawiają się razem przy każdej większej destabilizacji, czy będzie to klęska naturalna, zamach terrorystyczny, czy epidemia. Tylko że dziś po raz pierwszy doświadczamy tego na światową skalę dzięki internetowi i sieciowym narzędziom komunikacji, a przede wszystkim mediom społecznościowym, w których informacja naprawdę rozprzestrzenia się jak wirus. Zasilana paliwem strachu, oburzenia i złości dyskusja na karmiących się przede wszystkim naszymi emocjami platformach społecznościowych, atmosfera nieufności wobec autorytetów nauki i wiedzy, populistyczne odrzucenie ekspertów i „specjalnych kast” – to dla dezinformacyjnej epidemii i rozsiewanego przez nią wirusa paniki warunki cieplarniane. Aż dziw, że jeszcze zachowujemy pewien umiar i rozsądek. Rozbijacze mitów Światowa Organizacja Zdrowia już w lutym na swojej stronie internetowej i we współpracy z krajowymi organizacjami zajmującymi się ochroną zdrowia zaczęła publikować sprostowania lub demistyfikacje – krócej debunki – najpopularniejszych fałszywych pogłosek i plotek. Ich charakter pokazuje, że choć technologia idzie do przodu, myślenie magiczne i ludowa paramedycyna mają się dobrze. Wśród pytań, na które odpowiada WHO, pojawiają się i takie, czy wirusa zabije ciepła kąpiel lub wytarzanie się w śniegu albo opryskiwanie ciała alkoholem. Inny mit, który obalają eksperci, to ten o skuteczności czosnku w walce z wirusem. „Czosnek jest zdrowym pokarmem, który ma właściwości przeciwbakteryjne, nie ma jednak dowodów, że jedzenie czosnku chroni przed zarażeniem się nowym koronawirusem”, piszą. Ten pozornie tylko niegroźny rodzaj dezinformacji rozprzestrzenia się za pomocą łańcuszków, przesyłanych do bliskich i znajomych. Niepokój skłania do wierzenia nawet, a może przede wszystkim, w „zaufaną”, przekazywaną z ust do ust wiedzę – z czego korzystają twórcy mitów. O przykłady rzekomo skutecznych terapii, które „w trosce o innych” krążą po Polsce i świecie, nietrudno. Oto fragmenty: „Garść informacji, które otrzymałem ze środowiska akademickiego od znajomej profesor i profesora. Może komuś się przyda. (…) Spaceruj więcej na słońcu. Picie gorącej wody jest koniecznością. Chociaż nie jest to lekarstwo, będzie korzystne dla twojego ciała. Picie gorącej wody jest skuteczne w walce ze wszystkimi wirusami. Wirus z Wuhan nie jest odporny na ciepło i zostanie zabity w temperaturze 26-27 st. C. Dlatego pij więcej gorącej wody, aby zapobiec tej chorobie. Trzeba wypłukać nos w nozdrzach. Wyślij to do jak największej liczby osób – to twoje osobiste zbawienie od tego wirusa, który nie pojawił się w wyniku jego naturalnej mutacji”. Właściwie każde zdanie jest bzdurą lub banałem, któremu nadane zostało ponadnaturalne znaczenie medyczne. Spacery na słońcu są z pewnością zdrowe, ale nie w sytuacji, gdy rekomendowana jest kwarantanna i unikanie miejsc publicznych! Picie wody nigdy chyba nie szkodzi, ale nie ma dowodów (i można się założyć, że ich nie będzie), że powstrzymuje zakażenie. Gdyby wirus ginął w temperaturze powyżej 26 st., to powinien też zostać zneutralizowany w kontakcie z naszą jamą ustną czy nosem, bo temperatura ciała jest sporo wyższa, prawda? A pogłoskę o rzekomej skuteczności płukania nosa zdementowała WHO na wspomnianej stronie. Co ciekawe, nawet zdanie, że recepty te polecają znajomi profesorowie, którzy pomagają Chińczykom, to kalka z innego kłamstwa. Cytowany łańcuszek – jak się okazuje – jest bliźniaczo podobny do tego, który powstał najprawdopodobniej w języku angielskim i powoływał się na „pracownika szpitala uniwersyteckiego na Stanfordzie”. Uniwersytet Stanforda w Kalifornii w rozmowie z dziennikarką portalu The Verge zdementował i potępił tę fałszywkę w czwartek 12 marca – gdy, jak widać po jej karierze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2020, 2020

Kategorie: Media