Wirus w małym mieście

Wirus w małym mieście

Wielkie tąpnięcia w świecie wolniej docierają do miasteczek rozmiaru Łabiszyna Przed wejściem do Bee House, łabiszyńskiego sklepu z różnościami, klient nie ma szans zapomnieć o pandemii. Z kartek na drzwiach witają go zalecenia: „Do sklepu wchodzimy w maseczkach!!! Dziękujemy!!!”, „W sklepie mogą przebywać tylko trzy osoby!”, do tego dwie grafiki ściągnięte z internetu przypominające o maseczkach i właściwych odległościach oraz prośba o „zdecydowane zakupy”. – Był taki czas, że nie podchodziłyśmy do klientów, sami się obsługiwali – wspomina pani Ola, zatrudniona w Bee House od trzech lat. Słabo ją słychać zza maseczki i wiszącego nad ladą ekranu z grubej folii, który wygląda na skonstruowany domowym sposobem. – Z początku nie wszyscy wierzyli w pandemię, ale to już się zmieniło – dodaje. – Dziś każdy ma w rodzinie albo wśród znajomych kogoś, kto zachorował. Szybkie zakupy? Z tym różnie bywa. Łabiszyn to małe miasto, rynek jest miejscem codziennych spotkań. Tu się przychodzi pobyć z drugim człowiekiem. Era paczkomatów W sklepiku Vega u pani Ewy drzwi się nie zamykają. Na przełomie miesiąca, w okresie wypłat, zazwyczaj jest większy ruch. – U mnie klientki mogą przymierzyć towar. Przychodzą panie w średnim wieku i starsze. Młodzież zaopatruje się w sieciówkach – wyjaśnia właścicielka. Można ubrać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 13/2021, 2021

Kategorie: Kraj