Wirusowa Aurora

Wirusowa Aurora

Urlop na luksusowym liniowcu zamienił się w koszmar Wakacje z piekła, okręt szpital, pływająca kostnica – tak opisywali swój urlop pasażerowie luksusowego statku wycieczkowego „Aurora”, który 6 listopada po 17-dniowym rejsie powrócił do brytyjskiego portu Southampton. Na pokład wielkiego, rzęsiście oświetlonego liniowca dostał się bardzo zaraźliwy wirus Norwalk, atakujący układ pokarmowy. Spośród prawie 1,9 tys. pasażerów zachorowało 568. Turyści, przeważnie zamożni Brytyjczycy, którzy zapłacili za morską podróż 1,5-5,5 tys. funtów, leżeli bezsilnie w kabinach, wymiotując, zmagając się z ostrą biegunką, cierpiąc na zawroty głowy. Dwaj mężczyźni powyżej 70. roku życia zmarli podczas rejsu. Armator, przedsiębiorstwo żeglugowe P&Q Cruises, zapewnia, że przyczyną zgonów były zaburzenia pracy serca, a nie pokładowa epidemia. „Aurora” to wspaniały statek, zbudowany przed trzema laty kosztem 200 mln funtów. Jego pasażerowie mają do dyspozycji trzy baseny, kilka restauracji, 12 barów, czteropokładową salę reprezentacyjną ze szklanym dachem, halę gimnastyczną, siłownię, kino, kasyno i wiele innych miejsc rozrywki. Liniowiec wyszedł z Southampton 20 października. Miał odbyć rejs po Morzu Śródziemnym, odwiedzić porty Hiszpanii, Włoch, Chorwacji i Grecji. Armator twierdzi, że któryś z turystów przywlókł na okręt podstępnego mikroba, po czym od 24 października ludzie zaczęli chorować. Pasażerowie podejrzewają jednak, że Norwalk już czekał na nich w korytarzach i w kabinach „Aurory”. 55-letnia Tricia Campbell opowiada: „Od razu po wejściu na pokład podejrzewaliśmy, że będą problemy, bo załoga roznosiła ulotki ostrzegające przed wirusem, a potem ludzie zaczęli padać jak muchy. Wtedy zaczęliśmy unikać innych osób oraz miejsc publicznych, aż w końcu, co było nieuniknione, sami także zachorowaliśmy”. Objawy ustępowały po 48 godzinach, aczkolwiek pechowcy cierpieli dwa razy dłużej. Pasażer, który wyzdrowiał, mógł zarażać pozostałych jeszcze przez cały tydzień. 40-letni Ronald Martin podróżujący wraz z rodziną żalił się. „Od 28 października moje dzieci nie widziały lądu. Były przez trzy dni zamknięte w kabinie bez okien z biegunką i wymiotami. Członkowie załogi odkażali statek w kombinezonach, w których wyglądali jak istoty z innej planety, co trwożyło dzieciaki”. Dla 35-letniej Michelle Seaborn rejs okazał się horrorem: „To było jak kostnica. Ludzie, którzy pojechali na jednodniową wycieczkę do Dubrownika, wracali, wymiotując w autobusie. A marynarze chodzili w białych skafandrach jak pogromcy duchów, spryskując wszystko chemikaliami”. Nawet turyści, którzy nie zachorowali, nie potrafili wprawić się w urlopowy nastrój, widząc w pokładowych restauracjach coraz więcej pustych miejsc podczas obiadu. Pasażerka Doreen Martin czuła się wtedy jak na „Mary Celeste” (słynna brygantyna odnaleziona w 1872 r. bez załogi na Atlantyku, los żeglarzy do dziś pozostaje tajemnicą). Władze Dubrownika i Wenecji pozwoliły zdrowym pasażerom zejść na ląd, pod warunkiem że chorzy zostaną w kabinach. Bardziej ostrożni okazali się Grecy. Minister zdrowia Kostas Stefanis zadecydował 31 października, że nikt z „Aurory” nie postawi stopy w Pireusie. „Wirusowy statek” musiał zakotwiczyć 6 mil od greckich wybrzeży. Wokół liniowca krążyły kutry patrolowe, pilnując, aby nie zbliżyły się inne łodzie. Na pokład weszło dwóch brytyjskich lekarzy z czterema skrzyniami lekarstw. Rejs pechowego liniowca doprowadził do dyplomatycznego spięcia. 3 listopada „Aurora” zawinęła do Gibraltaru i Hiszpania natychmiast, po raz pierwszy od 18 lat, zamknęła granicę. Szef brytyjskiego MSZ, Jack Straw, uznał ten krok za „niepotrzebny i przedwczesny”. W stosunkach między Londynem a Madrytem zapanowała lodowata atmosfera. Anglicy zdobyli Gibraltar na Hiszpanach w 1704 r. Od tej pory Madryt domaga się zwrotu tej strategicznej Skały strzegącej wejścia na Morze Śródziemne. Przedstawiciele autonomicznych władz Gibraltaru twierdzą więc, że decyzja o zamknięciu przejść granicznych, która doprowadziła do powszechnego chaosu, miała podłoże polityczne. „Gdyby coś takiego stało się w Portugalii albo we Francji, Hiszpania nie zamknęłaby granic”, oskarżał szef administracji Gibraltaru, Peter Caruana. Pasażerowie „Aurory” mogli zejść na ląd, ale paszporty musieli zostawić na pokładzie. Michelle Seaborn, zamierzająca wrócić z Gibraltaru do Anglii samolotem, zapowiada, że oskarży przedsiębiorstwo P&Q o kidnaping. Kiedy „wirusowy statek” powrócił wreszcie do Southampton, niektórzy turyści oznajmili, że będą się domagać zwrotu kosztów wycieczki na drodze sądowej. Dziennik „The

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 46/2003

Kategorie: Świat