Wizja + prowizja

Podobno w niektórych kręgach zbliżonych do kawiarni, goszczących społeczeństwo odmiennej orientacji bramkarze przebrani dla niepoznaki w liberie każdego wchodzącego do środka witają słowami: „Zapraszamy siostry, braci i tych wszystkich, których nie wypuszcza na ulicę prezydent Kaczyński”. Teraz doszedł do tego jeszcze Eroticon, którego być może nie będzie – piszę w czwartek – ponieważ w mieście ma szerzyć się tylko moralność i świadomość, oczywiście świadomość seksualna, która ma nawet już swój wymierny przelicznik. Jedno dziecko = jedno mieszkanie. Tylko jeszcze nie sprecyzowano, od czego zaczynać, czy od dziecka, czy od mieszkania – i co przyjdzie łatwiej. Przepraszam, że nie daję odpowiedzi na tak z pozoru łatwe pytanie, ale mam już swoje lata i nie chce mi się już budować. Ale kiedy zastanawiam się nad takimi przypadkami, dopada mnie wizja stolicy za 10 lat. Okęcie. Ląduje samolot. Z samolotu wychodzą cudzoziemcy, przeważnie mężczyźni, ale nie obywatele Niemiec, bo tych władze miasta już wcześniej ostrzegły gustowną tabliczką z informacją: „Nie obsługujemy gejów, lesbijek i żołnierzy byłego Wehrmachtu”. Cudzoziemcy przechodzą odprawę paszportową i wędrują po odbiór bagaży. Po odbiorze widzą przed sobą dwa wyjścia. Jedno z napisem: „Nic do oclenia”, a pod spodem tabliczka informująca: – „Dotyczy tylko księży i sióstr zakonnych”. Drugie wyjście oznakowane słowami: – „Dla pozostałych”. Celnicy systematycznie zaczynają przeszukiwanie walizek. – Szukają narkotyków? – pyta ktoś z końca. – Nie. – To chwała Bogu. – Materiały wybuchowe? – to odzywa się facet podobny do bin Ladena. – Nie. – Allah jest wielki. – Jedzenia spoza Unii. – Nie… szukają prezerwatyw. – Ale dlaczego właśnie to? – Bo Warszawa to święte miasto. – O matko! Nie wiedziałem! Ale dlaczego?! – Bo czuwa nad nim Duch Święty? – Sam duch? – Nie… w dwóch osobach. – Ja mam dwie paczki. – I ja. – I ja – rozlegają się przestraszone głosy. – Co z nami będzie? – Nic – odpowiada facet uczesany z włosami na łyso. – Zrobimy ściepę, zbierzemy je do worka i powiemy, że przekażemy je do fabryki wyrobów gumowych. – I to ich przekona? – pyta przewodnik wycieczki. – Tak… bo najlepiej się chodzi w gumofilcach z Łodzi. – Piękny kraj – szepnął koledze Francuzowi kolega polskiego pochodzenia. – Jak widzisz, jest i adrenalina, i jest wszystko po staremu.   Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 42/2004

Kategorie: Felietony