W oparach zakrzykiwania rzeczywistości

W oparach zakrzykiwania rzeczywistości

Przykrywanie gorącego tematu kolejnym, jeszcze gorętszym, stało się u nas trwałym sposobem prowadzenia polityki i działania mediów. Absurd tego mechanizmu, polegającego na wzajemnym nakręcaniu się dziennikarzy i polityków, widać zwłaszcza teraz, w sezonie ogórkowym, na przykładzie Amber Gold. W tej konkretnej sprawie umyka gdzieś istota problemu, jaką jest krzywda ludzi oszukanych. Może i naiwnych, ale przecież to oni są ofiarami mechanizmu działającego w Polsce od lat, wykorzystywanego nie tylko przez tę jedną firmę. Dziś ważniejsze byłoby ostrzeżenie Polaków przed kolejnymi podobnymi katastrofami, które na pewno nadejdą, nie zaś eksploatowanie do znudzenia wątku Amber Gold, głównie w charakterze politycznych podchodów. Trzeba jednak przyznać, że manipulują wszyscy. I na lewo, i na prawo. I opozycja, i rządzący. Komisji sejmowej do wyjaśnienia „afery Amber Gold”, w której to aferze podobno „zawiodło całe państwo”, domagają się już wszyscy. Miller ręka w rękę z PiS i z Ruchem Palikota. Ci ostatni bez żenady przyznają publicznie, że przecież speckomisje u nas niczego nie wyjaśniają, ale – jak dodają – tak na wszelki wypadek nie zawadzi. A powód jest znacznie prostszy – przecież lepszego sposobu na darmową autopromocję posłów i wypowiedzenie każdej bzdury pod adresem przeciwników politycznych jeszcze nie wymyślono. Z kolei Miller jako ten, który ma czyścić atmosferę życia publicznego, budzi wesołość, jeśli się pamięta, „jak kończył” i jak wykończył SLD, a nawet całą lewicę po aferze Rywina. Chyba zresztą jest to na rękę tym, których chciałby teraz oskarżać. Aż dziwne, że on sam tego nie zauważa. A rządzący? Premier – uprzedzając atak przeciwników i zapewne chcąc stanowczo zamanifestować, że nad wszystkim panuje (żeby ktoś nie pomyślał, że nie panuje) – zorganizował konferencję najważniejszych ludzi w państwie odpowiedzialnych za finanse i przestrzeganie prawa. Tak jakby co najmniej upadł bank Lehman Brothers, od którego zaczął się w 2008 r. światowy kryzys ekonomiczny. To PR-owskie zagranie było dobre na moment. Media miały gorący news, jak to państwo energicznie postanowiło złapać byka za rogi. W ten sposób jednak premier sam zasiał wątpliwość, że może coś wcześniej było nie w porządku, skoro trzeba aż tak potrząsać urzędnikami. Minister sprawiedliwości chciał wyjaśnić, czemu sądy tak łagodnie traktowały szefa Amber Gold, mającego kilka spraw o różne oszustwa – przede wszystkim dlaczego zawsze wymierzano mu wyroki w zawieszeniu i czemu ich nie odwieszano. Zamiast tego po paru dniach zapewnił ogólnie, że wszystko było OK, ale nie podał żadnych szczegółów, a bez nich niczego nie da się stwierdzić. Minister zatem – który nie jest prawnikiem, co tu okazało się istotnym mankamentem – nagłaśniając najpierw, że wyjaśnia rolę sądów w tej sprawie, sugerował ich opieszałość i nadmierną łaskawość wobec aferzysty. To oczywiście na chwilę stało się przykuwającym uwagę newsem. Potem jednak wycofał się z tego, nie podając zresztą argumentów, czyli konkretów z poszczególnych spraw. Jarosław Gowin toczy też swoją ulubioną wojnę z niezależną prokuraturą. Ale ta daje mu broń do ręki, bo zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Sprawia wrażenie, jakby nie rozumiała, że w takiej kwestii rzeczowa i podana na czas informacja jest bardzo potrzebna opinii publicznej. Przede wszystkim jednak prokuratura lekceważy zdrowy rozsądek – najpierw oddalając doniesienia Komisji Nadzoru Finansowego na temat Amber Gold, teraz pozostawiając szefa firmy na wolności. Jakby w obawie przed nadmiernym stosowaniem aresztu tymczasowego, za co w przeszłości była tak ostro krytykowana. Niezauważanie różnicy między bezzasadnym i automatycznym stosowaniem kiedyś aresztów na szeroką skalę i na polecenie min. Lecha Kaczyńskiego a tym, co dzieje się dziś – że tu naprawdę istnieje obawa mataczenia i działania na szkodę oszukanych klientów – jest poważnym dowodem niefrasobliwości, jeśli nie bezmyślności. Ale tak może powiedzieć tylko laik. Specjaliści natomiast wzdragają się przed ocenianiem tych zaniechań, bo przecież – jak podkreślają – nie postawiono jeszcze szefowi Amber Gold odpowiednich zarzutów. W dodatku prokurator generalny w czasie całego tego wielkiego zamieszania wziął sobie długi urlop wypoczynkowy. Miał podobno wpaść do Warszawy na kolejną konferencję prasową, bo w pierwszej, z udziałem premiera, nie uczestniczył. Nad prokuraturą unosi się trochę inna mgła, ale zjawisko jest podobne – nikt zbytnio nie przejmuje się rzeczywistością. Jak widać, w tej sprawie niektóre

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 35/2012

Kategorie: Opinie