Wojny kiboli

Wojny kiboli

Za szalik Legii, Widzewa… można dostać nożem albo wylecieć przez drzwi kolejki Było wiele rozpraw, artykułów, badań, wniosków i opinii. Że chuligani, że subkultura albo że jest w tym coś z etosu rycerskiego, solidarności plemiennej, walk Indian, tylko z szalikiem w roli skalpu. Ale kiedyś było inaczej. Nie było amfetaminy, mafii, telefonów komórkowych i telewizji kablowej. Dziś nie muszą przejmować się tym, czy media ich zlekceważą. Wszelkie możliwe telewizje na pewno nie. Gazety? Mają swoje wydawnictwa i “ziny”. I jeszcze Internet. Nieoficjalna strona fanów Arki Gdynia. Cools – najlepsze kawałki. Jest relacja radiowa z zadymy w Ursusie w 1998 r. Jest “Historia chuligaństwa” (za zinem “Ultra Hools”). Każdy psychofan powinien ją znać. “Chuligaństwo na piłkarskich stadionach ma już ponad sto lat. Pod koniec XIX w. na czele gangu stanął, wywodzący się z bogatej rodziny irlandzkiej, Edward Hooligan. Jego przestępcze życie dało początek terminowi “hooligans”, który trafił do większości europejskich języków. Dzisiejsi kibole są prawnukami pionierów stadionowego chuligaństwa (…)”. Układy Arka – Lech – Cracovia to pierwsza “triada”. Najbardziej zdecydowana. Choć nie tak liczna, jak Legia – Pogoń – Zagłębie, czy Śląsk – Wisła – Lechia. Zresztą, do pierwszej triady ma ponoć dołączyć Ruch. Podobno w innym układzie ma być z kolei “wyimpasowana” Pogoń. Klub z klubem może być albo w zgodzie, albo mieć z nim kosę. Nie ma znaczenia, czy to pierwsza, druga, trzecia, czy czwarta liga. Układ jest układ, choć czasem się zmienia. Lech połączył się z Arką po tym, jak zerwał z Bałtykiem. Zerwał dlatego, że jak grał z Olimpią, to dziesięciu z Bałtyku spiło się i spało na stadionie, zamiast wziąć udział w zadymie. Relacja z meczu Warta Poznań – Arka: “Po meczu kilka osób zostaje w Poznaniu i bierze udział z Lechem w samochodowej akcji na powracającą z Wronek Pogoń Szczecin. Śledzi było 140, większość samochodami. Lech niestety rozminął się z ich główną grupą, mimo że pojechali za nimi aż 80 km, ale udało się zaatakować kilka aut, których załogi ratowały się ucieczką. Zdobyto dwa szale MKS Pogoń”. Relacja gdyńskiego fana z wizyty w Janikowie: “W przerwie wychodzimy w barwach, w dziesięć osób dobrej załogi, w poszukiwaniu sklepu. Znajdujemy go gdzieś w pobliskich blokach. Pod nim widzimy ze 30 miejscowych, ale same żule i jakieś kryminały, nikogo w barwach. Przez moment wydawało się, że będzie gorąco, ale żule nie reagowały na nasz widok”. Wyjazd do Krotoszyna: “(…) Niestety, jedzie z nami psiarnia z Ostrowa, a kanar-debil zaczyna cwaniakować i stację przed celem większość Lecha musiała opuścić pociąg, bo ten idiota uparł się, że dalej nie pojedzie, a łapówki przy sokistach też nie chciał wziąć. W Krotoszynie na stacji znów pełny oddział psów, jakby zapomnieli, że z Lechem jest zgoda. Zawożą nas na stadion, gdzie część z nas wchodzi za darmo. Tam spotykamy bus z Gdyni z bardzo dobrą ekipą. Szczytem idiotyzmu wykazuje się tamtejsza ochrona, która jest za tępa, aby pozwolić nam na wspólne siedzenie z ekipą z busa. Straszyli nas wywiezieniem do lasu. Szkoda, że nie było nas więcej, bo my wywieźlibyśmy ich ze stadionu. Po kłótni z tym całym gównem zabezpieczającym mecz i interwencji naszych działaczy w przerwie siedzimy wszyscy razem. Po meczu dozbrajamy się w sprzęt z budowy i pobliskiego parku i idziemy na autobus miejski do Ostrowa (…)”. Nie zawsze wszystko jest w porządku. Fan skarży się na chuligański wybryk: “Kto porysował gwoździem samochód kibica Lecha?”. Lech ma wrogów. Niektórzy oskarżają ich o stosowanie “łódzkiego numeru”. Najpierw zaprosić i spić, potem zlać. Walka W Trójmieście tylko Bałtyk nie odgrywa większej roli. Tu się jest albo z Arki, albo z Lechii. Za szalik można “dostać w mordę albo wylecieć przez drzwi kolejki”. Ale to tu wprowadzono zwyczaj spotkań szalikowców. Tylu na tylu i jazda. Nieoficjalna strona Lechii Gdańsk. Październikowy mecz Lechia – ŁKS: “Zebranie przed tym meczem nastąpiło o godzinie 11.00. Stawiło się na nie około 110 osób. Postanowiliśmy, że zaatakujemy pociąg jadący z żydami o godzinie 15.00 na przedmieściach Gdańska. Koleś, który miał zatrzymać pociąg, czekał na niego w Tczewie, lecz ku naszemu zdziwieniu, koleś zadzwonił i poinformował, że żydków w tym pociągu nie było… Okazało

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2001, 2001

Kategorie: Kraj