Bydgoska fabryka na dostawach trotylu dla armii amerykańskiej zarobi okrągłe 100 mln złotych Bydgoski Nitro-Chem podpisał umowę z armią amerykańską na dostawę tysięcy ton trotylu. Bydgoszczanie będą pracować pełną parą przez trzy lata i nieźle zarobią – 23,6 mln dol. Amerykanie nie wybrali Polaków z sympatii. O wszystkim zadecydował przetarg. Prezes Zakładów Chemicznych Nitro-Chem SA w Bydgoszczy, Włodzimierz Borzych, jest przekonany, że w ich ofercie cena nie była najważniejsza. – W sprawie tak delikatnej jak produkcja trotylu bardziej liczy się jego jakość, a więc wygrywa producent z dużym doświadczeniem, który jest w stanie zapewniać stale towar najwyższej jakości – przekonuje. Ma rację. Każdy chemik wie, że nie w pełni oczyszczony trotyl zachowuje się jak zdrajca – zabija nie wrogów, ale tych, którzy go używają. 64 lata z trotylem Doświadczenia z pewnością Nitro-Chemowi nie brakuje. Na obrzeżach Bydgoszczy pierwszą fabrykę materiałów wybuchowych postawili Niemcy. Prace na 23 km kw. rozpoczęły się jesienią 1939 r. Do budowy DAG – Fabrik Bromberg okupanci zmusili ok. 40 tys. ludzi. I przez całą okupację produkowano tam tyle, ile się dało, m.in. mieszaninę wybuchową, której składnikiem był trotyl. Po wyzwoleniu radziecki szaber o mało nie zmiótł fabryki z powierzchni ziemi. Ale przekonanie o nieuchronności III wojny światowej utrzymało ją przy życiu. Bydgoski Zachem nastawił się na produkcję trotylu. I na brak zamówień nie narzekał. – W początkach lat 50., gdy trwała wojna w Korei, pracowaliśmy na maksymalnych obrotach. Awantury wybuchały, gdy z taśmy zeszło choćby pół tony mniej trotylu! Traktowali to jako sabotaż – wspomina emerytowany inż. Zbigniew Gruszka, który całe swoje życie zawodowe przepracował w bydgoskich zakładach chemicznych. Wielki wybuch Bydgoszczanie bardzo szybko się przekonali, że z trotylem nie ma żartów. Największa tragedia wydarzyła się w 1952 r. 19 listopada tuż po północy wybuchł pożar w budynku, w którym produkowano trotyl. Zanim straż przemysłowa weszła do palącego się budynku, gdzie znajdowało się ok. 80 ton materiałów wybuchowych, nastąpiła detonacja. W jednej chwili w domach dzielnic sąsiadujących z Zachemem szyby w oknach poszły w drobny mak. Wielki huk dobrze był słyszalny nawet w oddalonym o ok. 5 km centrum Bydgoszczy. Ludzie wylegli na ulice. Bali się. Nie wiedzieli, co robić. Tajemnicą poliszynela było to, że w zakładach produkowane są jakieś bomby. Po ciężkim, żelbetowym budynku produkcyjnym został tylko olbrzymi, głęboki krater w ziemi. Bloki uzbrojonego betonu spadły na pobliskie przedszkole. Do dziś nie wiadomo dokładnie, ile ton trotylu wybuchło, ile osób zginęło, na ile wyceniono straty. Śledztwo było tajne i nastawione na ujęcie sabotażystów. Zamiast defektów technicznych czy błędów organizacyjnych szukano dolarów w mieszkaniu dyrektorów. Nic nie znaleziono, a mimo to stracili posady, trafili do aresztu i wytoczono im proces. – Nawet wiele lat później mnie, inżynierowi, który pracował na odbudowanej linii trotylowej, nie wolno było pytać o przyczyny wybuchu. Nie mogliśmy o tym między sobą rozmawiać – wspomina Zbigniew Gruszka. Nieoficjalnie policzono, że zginęło ok. 20 osób, rannych zostało ponad 100. A wybuchło nie mniej niż pięć, ale nie więcej niż 15 ton trotylu. Reszta z 80 ton na szczęście rozwiała się po okolicy. Drugi i ostatni poważny wybuch zdarzył się w 1968 r. Wtedy nie szukano już sabotażystów. Szybko ustalono, że przyczyną detonacji, która uszkodziła budynek produkcyjny tylko wewnątrz, był błąd pracowników. Chcąc zatrzymać niebezpieczną reakcję chemiczną, użyli gaśnic śniegowych, które nie tylko nie pomogły, ale jeszcze zablokowały zawory bezpieczeństwa. W wybuchu zginęła jedna osoba: mistrz zmiany, który ręcznie chciał odblokować przymarznięte zawory. Superstal Oczywiście, od lat 50. i 60. wiele się zmieniło. Stosuje się inne technologie, inną aparaturę, ale nadal produkcja trotylu – który jest flagowym produktem Nitro-Chemu – to zajęcie dla profesjonalistów. – Tego nie da się zrobić w naprędce dostosowanej hali, a składników do produkcji przewozić w jakichś kankach – tłumaczy prezes Borzych. Żeby otrzymać trotyl, trzeba używać silnych kwasów podgrzanych do ok. 100 stopni C (a trotyl w specyficznych warunkach może wybuchnąć już w ok. 150 stopniach C). Po drugie, cała









