01/2002

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Siedmiu liderów co roku

Rozpoczęła się V edycja Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP, zwanej Polski Nobel Gospodarczy Rozpoczęła się V Edycja Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP. Mimo że przyznawana jest zaledwie od 1998 roku, stała się najbardziej prestiżowym wyróżnieniem za osiągnięcia gospodarcze w Polsce i często nazywana jest Polskim Gospodarczym Noblem. O pozycji tej nagrody decyduje fakt, że przyznawana jest ona osobiście przez głowę państwa. Jej znaczenie ugruntowuje także autorytet członków Kapituły i instytucji zgłaszających kandydatów. Opinia o Polsce ma się poprawiać Nie bez znaczenia w ocenie środowisk gospodarczych jest to, że kandydatury typowane są nie z inicjatywy samych zainteresowanych, ale przez organizacje reprezentujące te środowiska, przez organizatorów najpoważniejszych programów i konkursów gospodarczych. Istotny dla budowania opinii o nagrodzie jest jej honorowy charakter, brak jakichkolwiek obciążeń finansowych, opłat konkursowych itp. Co roku przyznaje się wyróżnienia najlepszych z najlepszych w kilku kategoriach, ale istotny jest cel nadrzędny – prezydent pragnie bowiem w taki obiektywny sposób wyłonić grupę liderów, która zdolna będzie zbudować nie tylko pozycję własnych firm, ale osiągając sukces rynkowy, budować prestiż i uznanie dla całej polskiej gospodarki, spełniać wręcz rolę motoru napędowego. Prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego jednym z zadań jest promocja gospodarki i narodowych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Stoi w zaspie lokomotywa

PKP zastosowało stary chwyt – nie informować pasażerów, niech czekają Wiało, duło, sypało już od sylwestra. Ale apokalipsa przyszła w ub. środę, gdy wiele osób wracało z sylwestra, wczasów, od rodzin. W zaspach stanęły zarówno ekspresy, jak i pociągi podmiejskie. Od morza do gór. Pierwszy sygnał: 7 kilometrów od Działdowa utknął w górze śniegu pociąg z setką pasażerów. Kolej jeszcze nie podnosiła alarmu. Przez przypadek informację o tym miała na bieżąco policja – pociągiem jechał do pracy komendant policji z Lidzbarka Welskiego. Wkrótce okazało się, że pociąg z Zakopanego do Olsztyna ma opóźnienie 11 godzin. A potem już na wszystkich peronach i dworcach kolejowych tylko klekotały „stroniczki” na tablicach informacyjnych: Pociąg z…. opóźniony… minut…. godzin… I tak przez całą dobę. W zaspie Jeszcze tragiczniej było na południu Polski. Pospieszny wyjeżdżający z Przemyśla o 17.15 (planowy przyjazd do Szczecina o 7.33 następnego dnia rano) spóźniony był 360 minut. W okolicy Częstochowy dramatyczne chwile przeżyli nie tylko pasażerowie pociągów, ale i kolejarze. O pierwszej w nocy zakopał się w dwumetrowej zaspie na torach pług, wysłany do odśnieżania szlaku linii Chorzów-Siemkowice. Półżywa załoga przez 2,5 godziny czekała na pomoc w 20-stopniowym mrozie. Wreszcie wysłano lokomotywę, by ściągnęła zawalidrogę z torów. Niestety, utknęła 10 kilometrów przed pługiem. Rano przebijała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Stawiam na pokrewieństwo dusz

Dziś człowiek musi być silny i przebojowy, inaczej przegrywa Rozmowa z Dorotą Landowską – Ludzie teatru, publiczność i krytycy już po pierwszych rolach dali pani „znak jakości”, natomiast szeroka widownia poznała panią dopiero z telewizyjnego tasiemca. Czy zdecydowała się pani zagrać w nim dla popularności? – W pewnym sensie tak. Ale przede wszystkim z uwagi na reżysera, Macieja Wojtyszkę, który był pierwszą ważną osobą na mojej drodze zawodowej. To on wybrał mnie do roli Heleny w „Śnie nocy letniej”. Dzięki niemu, będąc na III roku studiów, zadebiutowałam na scenie Teatru Powszechnego i po dyplomie zostałam tam zaangażowana. Praca z Maciejem Wojtyszką zawsze sprawiała mi ogromną radość, więc ucieszyłam się, kiedy zaproponował, abym zagrała w serialu „Miasteczko”. – Reżyser tej rangi stanowi gwarancję dobrego poziomu artystycznego, ale musiały też być inne przyczyny. – Oczywiście. Przecież tak naprawdę żyjemy w bardzo ciężkich czasach i żeby cokolwiek kupić, trzeba zarabiać. Etat w teatrze nie zapewni nikomu nawet średniej egzystencji. Tak niewiele rzeczy robi się dziś w Polsce. Jest o wiele mniej spektakli w Teatrze Telewizji, a filmów jak na lekarstwo. Pieniądze przeznacza się już tylko na produkcję seriali. Właściwie aktorom nie proponuje się nic innego. Tak wygląda

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

To jest sukces poszkodowanych

Jak osiągnięto porozumienie w sprawie zadośćuczynienia polskim robotnikom przymusowym z okresu III Rzeszy Rozmowa z prof. Jerzym Sułkiem, przewodniczącym Fundacji Polsko Niemieckie Pojednanie – Proszę przyjąć gratulacje od „Przeglądu”. Odniósł pan profesor sukces w negocjacjach z Niemcami. Beneficjentom fundacji spadł kamień z serca. Udało się uzyskać wyrównanie strat, jakie ponieśli polscy poszkodowani wskutek przyjęcia najniższego przelicznika marek na złotówki. – Dziękuję, ale to jest przede wszystkim sukces poszkodowanych, bo fundacje sobie poradzą, rządy też. Ważne jest też, że porozumienie ma silne zabezpieczenie finansowe. Odsetki odzyskane z fundacji niemieckiej za ubiegły rok realnie istnieją, ich wartość to 125 mln zł, do tego dochodzą nasze – około 10,5 mln zł, a jeszcze dojdą odsetki za rok 2002. – Pana poprzednik Bartosz Jałowiecki, za którego prezesury wybuchł skandal z przelicznikiem, lekceważył problem. Na konferencji prasowej jeden z jego doradców przewrotnie dziwił się, skąd takie protesty ofiar III Rzeszy. Przecież to nie są tak wielkie straty – od kilkuset złotych do najwyżej kilku tysięcy na jednego uprawnionego, a wyrównanie i tak nie pokryje rachunku strat moralnych. Myślę, że musiało to poszkodowanych bardzo zaboleć. – Ja nie reprezentuję takiego stanowiska. Dla osób źle sytuowanych, a na 459

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Raport Otwarcia

Nie trzeba było „Raportu Otwarcia” przygotowanego przez rząd Leszka Millera, by wiedzieć, że jest źle. Że kardynalne błędy ekipy Buzka doprowadziły do kryzysu finansów państwa i do bezprecedensowego spadku zaufania Polaków do instytucji demokratycznych. Dla większości Polaków władza to znowu są „oni”, z którymi musimy walczyć o swoje. Najgorzej (95% ankietowanych przez CBOS) oceniana jest sytuacja na rynku pracy. Aż 44% Polaków boi się utraty pracy. Niestety, takich zatrważających danych jest dużo więcej. I to prawie we wszystkich dziedzinach życia. To są fakty. Dobrze znane większości społeczeństwa. Znane przecież nie z mediów, które uprawiają czarną propagandę, ale z autopsji, z własnego życia. Ludzie dobrze wiedzą, jak jest, bo na własnej skórze doświadczają skutków sytuacji, w której znalazło się państwo. Wydaje się, że jedyną grupą, która wyróżnia się bardzo dobrym samopoczuciem na tle szarej rzeczywistości i kłopotów, są urzędnicy i beneficjenci rządu Buzka. Ta ekipa ma nadzwyczajną zdolność do amnezji. Już po dwóch miesiącach zapomniała, że niepodzielnie rządziła przez 1400 dni. Z jakim skutkiem? Najsprawiedliwiej i najsurowiej ocenili to już sami wyborcy, przeganiając wszystkich, którzy nie zdążyli się przemalować i przebrać w nowe stroje. Wyborcy „docenili” zwłaszcza doprowadzony do perfekcji sposób uprawiania polityki kadrowej. Ze skutkami politycznego nepotyzmu w spółkach skarbu państwa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

W śnieżycy na Zakopiance

Zapieramy się nogami i na komendę pchamy autobus do tyłu. Koła buksują, nie posuwamy się nawet o kawałek Drugi dzień nowego, 2002 roku. 7 rano. W Krakowie szaleje zamieć śnieżna. W radiu podają komunikaty o nieprzejezdnych drogach. „Trudna sytuacja – mówi spiker – jest też na zakopiance. Pługi utknęły w korku, na odcinku Myślenice-Zakopane”. Mój autobus do stolicy Tatr powinien odjechać o 8.30 (firma Szwagropol), 8.50 (firma Frey) lub 9.00 (PKS Kraków). We Freyu nic nie wiedzą o warunkach na drodze, chociaż ich pierwsze autobusy są od dawna w drodze. W informacji PKS dowiaduję się, że kursu o 9.00 chyba nie odwołają. Chyba… Wracam na przystanek prywatnych linii. Jest już kilkanaście osób i autobus Szwagropolu. Właśnie wrócił z trasy. – Do Zakopanego nie powinno być źle – mówi kierowca. Wsiadamy. Bez kłopotów docieramy do Myślenic. Po drodze mijamy pracujące pługi, autobus, który jadąc w stronę Krakowa wpadł w zaspę i tira częściowo tarasującego jezdnię. Są już strażacy i pomoc drogowa. Za Stróżą droga gorsza. Wiatr nawiewa na nią tumany drobnego, kłującego śniegu. Prawie nic nie widać. Jest ślisko. W Lubniu półciężarówka z pieczywem zatarasowała połowę jezdni. Z trudem ją wymijamy. Od Rdzawki zaczyna się korek.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Tylko myśli mam za dużo

Czesław Majewski Kiedy Pan zrozumiał, że jest już dorosły? – Kiedy zarobiłem pierwsze w życiu pieniądze. 2. Jakie wspomnienie z dzieciństwa Pana prześladuje? – Codzienna łyżka tranu w przedszkolu – zagryzana kawałkiem razowego chleba. 3 Czy płakał Pan kiedyś z miłości? – To nie był płacz, raczej ścisk w gardle. 4. Co ostatnio najbardziej wyprowadziło Pana z równowagi? – Bezczelność, arogancja i głupota niektórych naszych polityków. 5. Czy ma Pan taką osobę, której nigdy nie wybaczy? – Nie mam 6. Czego ma Pan za dużo? – Myśli kłębiących mi się głowie przed zaśnięciem. 7. W życiu nie ma nic lepszego niż… – …zdrowie. 8. Brak mi pewności siebie… – …kiedy muszę kogoś prosić o przysługę. 9. Starość to… – …tragedia. 10. Czym jest dla Pana fresk Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza”? – Arcydziełem, ale prowokującym do myślenia na tematy ludzkiej lojalności. 11. Przed jaką pokusą nie jest Pan w stanie się wybronić? – Ostatnio przed rodzynkami w czekoladzie. 12. Z kim chciałby Pan zjeść uroczystą kolację? – Z moją żoną, gdybyśmy na coś tak uroczystego mieli czas i możliwości. 13. Praca, jakiej by się Pan nigdy nie podjął? – Chirurg. 14.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Społeczeństwo

Sie zbiera!

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra już 10 lat. Uratowała tysiące dzieci W odczuciu społecznym historia Wielkiej Orkiestry to opowieść o upadku służby zdrowia i zapaleńcach, którzy zaczęli ją utrzymywać. Historia Orkiestry to także my sami. Owsiak i jego szaleństwo przypomniało nam, że tak naprawdę jesteśmy dobrzy. Niedzielne granie wyzwala w nas potrzebę współdziałania, solidarności z potrzebującymi. W tym roku 13 stycznia znowu poczujemy, że możemy być dobrzy. Czerwone serduszko dostaje każdy; ten, kto dał tysiące i ten, kto ofiarował złotówkę. Nosi się je na płaszczach, teczkach, przykleja się na lustrach. Przez następne miesiące serduszko przypomina, że był taki miły dzień, kiedy zrobiliśmy coś dobrego i konkretnego. Bo przecież nie wszystko musi robić państwo. Część zależy tylko od nas. Takie jest przesłanie tej radosnej działalności charytatywnej. Początkowo chciano nawet skorzystać z rad resortu zdrowia, ale ten tylko instruował. Teraz Orkiestra ma swoich ekspertów. Na przykład doc. Ryszard Grenda, nefrolog z Centrum Zdrowia Dziecka, przygotował listę aparatów i ośrodków, które powinny dostać sprzęt po finale „dla dzieci z chorymi nerkami”. Wielka radość była wtedy w Szczecinie. – Akurat otworzyliśmy nefrologię dziecięcą – wspomina Tomasz Jarmoliński, ordynator oddziału. – Połowę sprzętu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Lęk o przyszłość

Ludzie zostali zostawieni sami sobie Rozmowa z Wiesławem Łagodzińskim, statystykiem i socjologiem z Departamentu Analiz i Udostępniania Informacji GUS – Jaka jest Polska u progu 2002 roku? Czy dane statystyczne były i są dobrze wykorzystywane w ciągu minionych lat? – Po tych 12 latach transformacji, z punktu widzenia statystyka, mamy bardzo dużo wiedzy, bardzo mało edukacji statystycznej i bardzo mało rozumienia tego, co się stało. Statystyka to wyciąganie wniosków z danych, tymczasem łatwość, z jaką elity pewne rzeczy uogólniają i przechodzą nad tymi uogólnieniami do porządku dziennego, jest zadziwiająca. A cena społeczna zbyt łatwych uogólnień może być bardzo duża. Gdy się „robi transformację”, konieczne jest czytanie i rozumienie statystyk. Potem trzeba sobie przypomnieć, że wszelkie działania o charakterze makroekonomicznym, systemowe, zawsze mają skutki społeczne. Wiedza o uczestnictwie w procesach społecznych w okresie transformacji nie jest dana, jest wyuczona i wybadana, ale jest to konieczna nauka. Jeżeli nie czyta się informacji, nie analizuje się skutków społecznych, nie edukuje się ludzi, zaczynają się problemy. Przykład. Półtora roku temu opublikowano „Diagnozę społeczną 2000”. Była to poważna analiza zachowań społecznych. Poza dziennikarzami nikt nie zareagował. Bo choć w naszym społeczeństwie decydują o stanie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Jak rozliczyć ludzi koalicji AWS-UW odpowiedzialnych za kryzys państwa?

Prof. Jerzy Jaskiernia, przewodniczący Klubu Parlamentarnego SLD, b. minister sprawiedliwości Instrumenty prawne powinny być zastosowane do wszystkich tych, którzy naruszyli prawo. Oczekujemy w związku z tym, że minister sprawiedliwości, stosownie do tego, co zaprezentowała na ostatniej konferencji prasowej, będzie konsekwentnie wyjaśniała wszystkie zjawiska o charakterze aferalnym i sprawiedliwość zostanie wyegzekwowana. Również w wymiarach prawno-konstytucyjnych, tam, gdzie powstałyby okoliczności dla tego typu wniosków, „weźmie się za nie” Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Ważne, by była w tym konsekwencja, i by w opinii publicznej nie pozostawało wrażenie, iż duże afery nigdy nie są do końca wyjaśniane. Można w tej kwestii liczyć na wsparcie sił parlamentarnych, co więcej, wydaje się, że napotka ona na porozumienie ponad podziałami politycznymi. Lech Nikolski, dyrektor gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów Są tu dwie sprawy. Pierwsza to rozlicznie za wszystkie przypadki, gdzie w jakiś sposób naruszono prawo. Obowiązuje tutaj normalna procedura sądowa. Ważne, aby takie sprawy były wyjaśniane do końca i nie zniknęły po jakimś czasie. Druga kwestia to problemy wynikające z błędnych decyzji politycznych i przynoszących negatywne skutki, jak np. inwestycja Toyoty, która na skutek naszych zaniedbań jest realizowana w Czechach. Jerzy Jędykiewicz, b. wojewoda gdański Należy zdecydowanie rozliczyć, bo takie jest pragnienie większości społeczeństwa. Pytanie,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.