13/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

PO polisą bezpieczeństwa

W Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie trwa wyścig do biurka, gdzie zapisują do Platformy Obywatelskiej. Wszyscy twierdzą, że wstępują do tej partii z przekonania; dotychczasowa działalność w każdej innej była tragiczną pomyłką. Ci, którzy byli w partii o krańcowo innym programie, zakładają związki zawodowe. To też jakaś ochrona miejsca pracy – na wypadek gdy po wyborach zmieni się szefostwo w urzędzie wojewódzkim. Strach przed czystkami – czy to nie najlepszy, najbardziej sprawdzony sposób na zdobycie nowych członków?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy wyniki sondaży zaczynają nam zastępować wybory?

Prof. Jan Jerschina, dyrektor CEM, Instytutu Badań Rynku i Opinii Publicznej, UJ Lektury sondaży wyborczych uczą, na kogo głosować, by nie zmarnować głosu. W tym sensie wyniki sondaży mają istotny wpływ na wybory, bo współtworzą decyzje wyborcze. Nie należy jednak przeceniać wpływu sondaży na wyborców. Istnieje także wpływ na samych polityków, który może nawet być niebezpieczny. To, że Tusk i Rokita w wyniku analizy sondaży zaangażowali się w wulgarne pyskówki z Lepperem, prowadzi do degradacji wizerunku samej Platformy Obywatelskiej i spadku poparcia jej elektoratu. Prof. Piotr Winczorek, nauka o państwie, prawo konstytucyjne Sondaże nie mają takiej mocy prawnej, by zastępować wybory, ale zastępują opinię publiczną i oddziałują na nią. Im dane ugrupowanie jest wyżej notowane w sondażach, tym większa jest szansa, że prognoza stanie się samonapędzającym mechanizmem. Choć nie zastąpi aktu woli, jakim są wybory, oddanie kartki, może poważnie ukierunkować ostateczny wynik. Taka demokracja sondaży nie zagraża samemu procesowi wyborów, ma natomiast poważne skutki w postaci reakcji polityków. Efekt ogłaszania sondaży jest najczęściej psychologiczny, choć nie jest do końca jasne, czy mobilizują, czy też zniechęcają sympatyków danej partii. W każdym razie zakaz publikowania wyników badań przed wyborami jest mocno dyskusyjny,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tylko nie „sprawni inaczej”

W naszym języku trudno znaleźć wobec nich określenia, które nie urażają, są łatwe w użyciu i łatwe do zaakceptowania Jak mówić o niepełnosprawności? Jakich używać terminów, by nikogo nie urazić, uniknąć wulgarności, a jednocześnie wyrażać się precyzyjnie? Nasz język nie dostarcza dobrych wzorów. Słowa zaczerpnięte z oryginalnej terminologii medycznej – debil, imbecyl, kretyn, idiota, matołek – bardzo szybko stały się wyzwiskami, przeszły do języka wulgarnego. Sami niepełnosprawni nie lubią też na przykład, gdy mówi się o nich jako o osobach upośledzonych. Przez negację – To ludzie bardzo wrażliwi, mający wiele zahamowań społecznych, ich rodziny również bardzo silnie reagują na niewłaściwe określenia, łatwo ich zrazić i skrzywdzić. Najbardziej poprawne, choć też nie do końca akceptowane przez tych, których dotyczy, jest określenie osoba niepełnosprawna. Niepełnosprawny może być samochód czy odkurzacz, tu mamy konstrukcję dwuczłonową, podkreślającą, że chodzi o osobę. Jeden ze znanych tygodników użył natomiast niedawno sformułowania „niepełnosprawne muminki”. – Tak mówili o sobie sami niepełnosprawni w jednej ze wspólnot, ale ludzie zdrowi nie powinni używać podobnych słów wobec chorych – mówi ks. Tadeusz Zaleski z Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. – Język włoski ma tu ładne określenie anticapati, Brytyjczycy mówią handicapped. Oznacza to,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Ballada o Polsce

Krytyka „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym” pokazała, że lepiej schować głowę w piasek, niż przyznać, że problem istnieje Prawda w oczy kole – mówi stare przysłowie. I znowu okazało się, że tak właśnie jest. Pretekstem stały się roznegliżowane ciała tarzających się w kisielu bohaterek „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym”, dokumentu Ireny i Jerzego Morawskich. Komisja Etyki TVP zarzuciła nadawcy, producentowi i autorom cyklu, że naruszyli zasady etyki dziennikarskiej obowiązujące w telewizji publicznej. Świadczyć ma o tym „wielokrotne eksponowanie scen prezentujących treści o charakterze erotycznym, wzmacniane scenami inscenizowanymi”. Podobnego zdania była Rada Programowa TVP. Wreszcie KRRiTV upoważniła swoją przewodniczącą, Danutę Waniek, do nałożenia na nadawcę kary. Tymczasem „Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym” przykuwała widzów przed telewizorami. Szokowała, ale jednocześnie pokazywała rzeczywistość. I tak została zrozumiana przez przytłaczającą większość odbiorców. „Przecież ten program był emitowany ku przestrodze młodych dziewczyn, naiwnych i nieświadomych zatrudnienia przez podobnych panów jak Mończyk. Ten dokument nie był demoralizujący, ale pouczający młode dziewczyny poszukujące kariery na wybiegu”, napisał internauta w portalu Onet.pl. Podobnego zdania byli pozostali. Jak więc doszło do tego, że dokument, mimo szokujących nieraz treści, był świetnie oceniany przez widzów, ale wzbudził niesmak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Episkopat przepołowiony

Czy wyborem abp. Michalika większość biskupów zdystansowała się od Europy? Dopiero w trzeciej turze głosowań, których szczegółowy przebieg pozostał tajemnicą, ale o których wiadomo, że dwóch głównych kandydatów dzielił tylko niewielki dystans, na nowego przewodniczącego Konferencji Biskupów Polski został wybrany 63-letni metropolita przemyski, abp Józef Michalik. Jego kadencja będzie trwała pięć lat. Tym drugim był metropolita poznański, 55-letni abp Stanisław Gądecki, wybrany następnie na wiceprzewodniczącego Episkopatu. Tak więc na czele Konferencji Biskupów stanęli dwaj ludzie reprezentujący dwa główne nurty w Episkopacie. Z jednej strony, zachowujący bardzo ostrożną postawę wobec europejskich nowinek w Kościele i sceptyczny w stosunku do UE, a zarazem jeden z najwybitniejszych polskich teologów i dotychczasowy wiceprzewodniczący Episkopatu, abp Michalik. Z drugiej, wielki animator dialogu ekumenicznego, jeden z głównych inicjatorów Dnia Judaizmu w Polsce, przedstawiciel młodszego pokolenia biskupów, abp Gądecki. Przeprowadzone w siedzibie Episkopatu wybory wyłoniły następcę „prymasa środka”, kard. Józefa Glempa, który przestaje być przewodniczącym Episkopatu, ale zachowuje dożywotnio tytuł prymasa i co najmniej do czerwca przyszłego roku (prawdopodobnie do zapowiadanej wizyty papieża i konsekracji Świątyni Opatrzności) pozostanie metropolitą warszawskim. Rezultat wyborów odzwierciedla rozkład tendencji w łonie polskiej hierarchii kościelnej. Nie może

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Otwarcie technokratów

Chińczycy nie chcą żyć w izolacji. Teraz stawiają na nowoczesność i demokrację Budowa wielkiego Jeziora Trzech Przełomów – zapory na Jangcy – przyciąga nie tylko miliony turystów, ale w oczach wielu obserwatorów stała się też symbolem autorytarnej manii wielkości. Zapora jest największą inwestycją budowlaną na świecie. Przedsięwzięcie to od lat budzi niepokój. Nie tylko dlatego, że przesiedlonych ma zostać 1,5 mln ludzi, a ich miasta i wsie wraz ze skarbami chińskiej cywilizacji zaleje woda. Ekolodzy obawiają się, że potężna ingerencja w przyrodę doprowadzi do katastrof większych od tych, jakim zapora miałaby zapobiegać. Na dodatek budowa znajduje się pośrodku aktywnego tektonicznie regionu górskiego. Padają pytania o stosunek kosztów do potencjalnych korzyści, a także o to, czy nie dałoby się ich osiągnąć innymi sposobami, np. budując kilka mniejszych zapór. Powszechny obraz kraju, który kiedyś kojarzył się z totalitaryzmem, a dziś z gwałtownym wzrostem gospodarczym i wybijaniem się na nowoczesne mocarstwo, jest wciąż wypaczony. Zapomina się, że Chiny i ich wielkie przeobrażenia mogą być oceniane tylko na tle skomplikowanych procesów społecznych i kulturowych. Rozwoju Chin nie możemy mierzyć miarami europejskimi. Entuzjaści i moralizatorzy Co tak naprawdę przeciętny Polak wie o Państwie Środka? Niewiele. Zresztą skąd miałby wiedzieć, skoro brakuje rzeczowych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Afrykańscy rekruci dżihadu

Zamachy w Hiszpanii były dziełem międzynarodowej sieci islamskich fanatyków Policja hiszpańska ściga 20 ekstremistów z Maroka, siedmiu już zatrzymano. Barbarzyńskie zamachy z 11 marca są dziełem międzynarodowej siatki muzułmańskich fanatyków. Operują oni w Afryce Północnej, Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii i we Włoszech. Szef brytyjskiej Policji Metropolitarnej, John Stevens, ostrzega, że terrorystyczny atak na Londyn jest nieunikniony. Terroryści czują się bowiem uskrzydleni po bezprecedensowym sukcesie. Poprzez masakrę w madryckich pociągach zadecydowali przecież o wyniku wyborów w Hiszpanii. Nowy rząd w Madrycie prawdopodobnie wycofa swych żołnierzy z Iraku. Już w październiku 2003 r. fundamentaliści islamscy umieścili w Internecie obszerną analizę sytuacji w „okupowanej” przez Amerykanów Mezopotamii. Na stronie 33 można przeczytać: „Sądzimy, że rząd hiszpański jest w stanie wytrzymać dwa, najwyżej trzy potężne uderzenia. Potem pod naciskiem społeczeństwa wycofa się z Iraku”. Dla wielu komentatorów przerażające jest to, że wystarczył tylko jeden zamach. Organizacja Brygady Abu Hafsa al-Masriego, która uprzednio przyznała się do urządzenia w madryckich pociągach rzezi, 18 marca „wspaniałomyślnie” ogłosiła rozejm, aby dać Hiszpanom czas na odwrót z Iraku. Brygady grożą jednak odwetem Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom: „Kto będzie następny? Japonia?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Polowanie ponad prawem

W koneckich lasach myśliwi zabili będące pod ochroną łosie. Wcześniej dokonali egzekucji na bezdomnych psach Polowanie odbyło się zaraz na początku roku, 4 stycznia, chociaż w całym zdarzeniu nawet daty nie można być pewnym. Na podstawie zeznań myśliwych z Koła Łowieckiego nr 2 „Zalesie”, którzy poszli wtedy w las na jelenie, trudno dociec, jak było naprawdę, jeden oskarża drugiego. – Ze mnie chcą zrobić kozła ofiarnego – denerwuje się uczestnik fatalnego polowania, Zdzisław S. Prowadzi do miejsca, gdzie zostały zastrzelone ciężarna samica łosia i łoszak. To teren nadleśnictwa Ruda Maleniecka. Spośród 35 myśliwych należących do koła w polowaniu wzięło udział 13, chociaż początkowo podawano, że 12. Około południa łowczy Andrzej Sosnowski rozstawił wszystkich na stanowiskach. W pewnej chwili Zdzisław S. usłyszał jeden strzał, potem drugi. Gdy trzciny zaczęły się poruszać, podniósł strzelbę i zaczął mierzyć. Zobaczył jednak, że to łoś, a nie jeleń, opuścił więc broń i wystrzelił w ziemię. Zwierzę spokojnie zawróciło i wtedy drugi myśliwy, Tadeusz P., opuścił swoje stanowisko i poszedł w trzciny. Zdzisław S. znów usłyszał strzały. Gdy umilkły, wszedł w trzciny, zobaczył kolegę i zabite zwierzęta. – Zapytałem go, dlaczego strzelał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Na początku było słowo

Rozstrzygnięto konkurs na pracę magisterską dotyczącą niepełnosprawnych – Chciałam sprawdzić, jakie są perspektywy dla moich przyszłych wychowanków. Ocenić, gdzie można szukać dla nich miejsca po ukończeniu szkoły bądź ośrodka szkolno-wychowawczego, czy będą mieć alternatywę poza domem pomocy społecznej – mówi Ania Wróbel, absolwentka Wydziału Pedagogiki Specjalnej Uniwersytetu Łódzkiego, która zdobyła główną nagrodę w konkursie na najlepszą pracę magisterską dotyczącą tematyki osób niepełnosprawnych, zorganizowanym przez PFRON oraz resort gospodarki i pracy. Konkurs został w ubiegłym roku rozpisany po raz pierwszy, jako jedna z inicjatyw Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych. Ania przez kilka miesięcy zajmowała się ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie we Wspólnocie Betel, mającej kilka domów opieki na terenie Częstochowy i okolic. Wspólnotami Życia zainteresowała się już kilka lat temu, gdy wyjeżdżała z zuchami i harcerzami Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej jako opiekunka osoby niepełnosprawnej. I napisała pracę pod tytułem „Wspólnoty Życia jako forma rehabilitacji osób z głębszym upośledzeniem umysłowym na przykładzie Wspólnoty Betel”. Obroniła ją na ocenę bardzo dobrą, co było warunkiem zgłoszenia pracy do konkursu. Zdobyła nagrodę pieniężną oraz – co, nie tylko jej zdaniem, jest ważniejsze – staż w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Nieznośna jakość

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

To będzie nasz dzień zwycięstwa

Zakończymy wypłaty przed 8 maja 2005 roku, w 60. rocznicę klęski hitlerowców Prof. Jerzy Sułek, przewodniczący Zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie PROF. JERZY SUŁEK jest dyplomatą. W latach 1991-1997 był szefem przedstawicielstwa ambasady RP w Berlinie. Na początku lat 90. przewodniczył m.in. delegacjom polskim w negocjacjach 2+4 na temat zjednoczenia Niemiec, traktatu o uznaniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej z 1990 r. i dobrosąsiedzkiego z 1991 r., doprowadził też do przełomu w negocjacjach dotyczących wyprowadzenia z Polski wojsk radzieckich. Stypendysta Fundacji im. Aleksandra von Humboldta w RFN, inicjator i współzałożyciel Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. – Coraz bliżej dna kiesy, z której Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie czerpie pieniądze dla ofiar III Rzeszy. Wielkie przedsięwzięcie, wielka odpowiedzialność za sprawiedliwe rozdysponowanie. Jaki jest bilans na dziś, panie profesorze? – W połowie ubiegłego roku polska fundacja zakończyła kwalifikację wniosków i dokonała wypłat dla 479 tys. uprawnionych w I racie (75% świadczenia). 30 października 2003 r. rozpoczęliśmy wypłatę II raty (pozostałych 25%). W wyniku porozumienia, które FPNP zawarła ze stroną niemiecką w styczniu 2002 r., rozwiązaliśmy poważny problem przewalutowania całej I raty polskiego plafonu (1,325 mld marek) po niekorzystnym kursie 3,3466 zł/euro. Dzięki temu 457.266 poszkodowanych otrzymało już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.