37/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Sport

Firma „Teraz Korzeniowski”

SK Szuka sposobu, by ze sportowca udanie zmienić się w człowieka biznesu. Będzie gotowy za dwa, trzy miesiące Pięć lat po ślubie mieli kanapę i regał w służbowym mieszkanku, na 11. piętrze bloku na krakowskim Prądniku Białym. Marzyli wtedy o medalu olimpijskim, do którego on dojdzie bez ostrzeżeń i o domu pod Krakowem, który wybudują, gdy tylko się wzbogacą. Dzisiaj mają wymarzony dom, dwie córki, zasobne portfele i 15-letni staż małżeński, chociaż spędzili ze sobą pewnie nie więcej niż połowę tego czasu. Nie bali się marzyć, a Robert Korzeniowski nie ma lęku wysokości, więc na najwyższym stopniu podium czuł się doskonale i cztery razy doświadczył tego na igrzyskach olimpijskich. Dochodzenie do… siebie Mistrz doskonale pamięta, że swój marsz po medale rozpoczął od brązowego krążka na mistrzostwach świata w Göteborgu. – To moje wielkie zwycięstwo, chociaż byłem dopiero trzeci. Zafundowałem tam sobie własne pięć minut i obszedłem stadion, żeby podziękować kibicom. Na tyle starczyło mi energii, ale gdy zaczęły opadać emocje, poczułem wyczerpanie, pojawiły się dreszcze, ból w piętach, skurcze mięśni, a następnego dnia senność. W Atenach po zdobyciu olimpijskiego złota euforia i adrenalina pozwoliły mu przetrwać napór dziennikarzy przez pięć godzin po starcie. – Czułem się wykończony zwłaszcza psychicznie. Ból dopadł

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Uwierzyły w śmierć

Co czuły dzieci zakładnicy? Prof. Irena Obuchowska, psycholog dziecięcy z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – Jak reagują dzieci w sytuacji tak strasznego zagrożenia? – Młodsze dzieci niewątpliwie reagują totalnym przerażeniem, ale u niektórych może się pojawić cień nadziei, że rodzice „coś zrobią”. Wiemy, że w szkole terroryści zatrzymali także matki. To dodawało dzieciom sił. Były przekonane, że matka je ochroni. Ale na pewno nie można dać ogólnej odpowiedzi. Dzieci reagują różnie, zależnie od wieku, swojej indywidualnej wrażliwości, jak i poprzednich doświadczeń, które spowodowały, że albo mają zaufanie do ludzi, albo nie. – Czym się różni ten lęk od dorosłego uczucia strachu? – Dzieci odczuwają silny, biologiczny strach, nie werbalizują go, raczej nie sięgają myślą do tego, co będzie, ale odczuwają strach całym ciałem i całą psychiką. Są sparaliżowane, kulą się w sobie, tak jakby chciały, żeby ich ciała były jeszcze mniejsze. Starsze dzieci, także przeniknięte przerażeniem, są albo sparaliżowane, albo wyzwala się u nich popęd do ucieczki, byle dalej, przed siebie. One już mają wizję zagłady, wizję własnej śmierci. Są jednym wielkim krzykiem o życie. – Czy tacy uczniowie jak ci zakładnicy ze szkoły mają już ukształtowaną świadomość śmierci? Kiedy dziecko zaczyna rozumieć, że śmierć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Otrzeźwienie

Zakończyły się igrzyska w Atenach i nasi sportowcy przywieźli z nich 10 medali, co zostało przyjęte z jękiem i złorzeczeniem, ponieważ mieli podobno przywieźć nie mniej niż 14, to znaczy tyle, ile wymęczyliśmy na poprzednich igrzyskach. Nikt jednak nie wytłumaczył nam, dlaczego właściwie nasi sportowcy powinni zostać właśnie tak udekorowani? Bo nam się to należy? Bo mamy 14 sportowców czy 14 drużyn sportowych, które regularnie biją rekordy świata lub wygrywają międzynarodowe zawody? Bo jesteśmy usportowionym krajem, w którym młodzi ludzie uprawiają sport i masowo dochodzą do wyników olimpijskich? Już po igrzyskach przewodniczący PKOl powiedział szczerze, że tak naprawdę liczył jedynie na osiem medali, ale nie chciał tego mówić na głos, żeby nie demobilizować naszych olimpijczyków. Przyznał też, że nakłady na sport i kulturę fizyczną są obecnie dziesięć razy niższe niż poprzednio. Można dodać, że nie tylko nakłady budżetu państwa. Wraz z upadkiem PGR-ów nastąpił upadek LZS-ów, będących wylęgarnią sportowców, głównie w dyscyplinach siłowych, a wraz z upadkiem państwowych zakładów przemysłowych poznikały drużyny piłkarskie i lekkoatletyczne, utrzymywane przez te zakłady, kopalnie i fabryki. Upadł także i zmarniał sport szkolny. Są godziny lekcyjne religii, ale brakuje ich na wychowanie fizyczne, są pieniądze na księży i katechetów, ale brakuje ich na instruktorów sportowych. Rekordy duchowe mamy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Tutsi idą na wojnę

Masakra plemion afrykańskich może się powtórzyć Mordercy przyszli w nocy. Podpalili namioty, strzelali do uciekających, rzucali granaty. Dzieci i kobiety dobijano maczetami. Gdy wzeszło słońce, w obozie dla uchodźców w Gatumba w Burundi leżało ponad 160 zmasakrowanych zwłok. Do ataku na obóz uchodźców w Gatumba, około 30 km od stolicy Burundi, Bużumbury, przyznali się burundyjscy rebelianci ze zdominowanej przez plemię Hutu organizacji FNL (Front Wyzwolenia Narodowego). Naoczni świadkowie twierdzą jednak, że bojówkarze FLN przeprowadzili natarcie na pobliską bazę armii rządowej, natomiast rzeź uchodźców jest dziełem kongijskich wojowników z plemienia Mai-Mai oraz ukrywających się w Demokratycznej Republice Konga (dawnym Zairze) ekstremistów z ludu Hutu, byłych żołnierzy armii rwandyjskiej. Sekretarz generalny ONZ, Kofi Annan, ostrzegł w końcu sierpnia, że przymierze radykalnych grup kongijskich i rwandyjskich oznacza niebezpieczeństwo dla całego regionu. Komentatorzy i politycy biją na alarm – potworny konflikt, który szalał w afrykańskim regionie Wielkich Jezior, może się powtórzyć. W ciągu ostatnich 10 lat pochłonął on około 4 mln ludzkich istnień. Była to w skali globalnej największa rzeź od czasów II wojny światowej. Ale o dramacie, rozgrywającym się w sercu Czarnej Afryki, media zazwyczaj milczą. Jego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Politykom brakuje odwagi

Nasi prawodawcy uwielbiają zakazywać, nakazywać, pouczać, jakby parlament mieścił się na górze Synaj, a nie na Wiejskiej Dr Magdalena Środa, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn – Została pani ministrem mającym walczyć o najbardziej kontrowersyjne sprawy – parytet w polityce dla kobiet, prawa homoseksualistów, liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Ale do tego potrzebne jest jeszcze wsparcie polityków. Tymczasem po jednej stronie ma pani bezideowy SLD, po drugiej – zagorzałych przeciwników z LPR, PiS czy PO. Nie będzie łatwo. – Nie powiedziałabym, że SLD jest tak zupełnie bezideowy. Ma w końcu swój program, dzięki któremu wygrał wybory. Głównym grzechem Sojuszu – w kwestiach, które mnie interesują – jest brak odwagi. Właśnie w tym tkwi problem – w Sojuszu jest za mało ludzi odważnych, mających siłę i wolę działania w imię pewnych przekonań. A przecież nie są to przekonania tylko SLD. Kwestie równości, tolerancji, edukacji, praw jednostki, neutralności światopoglądowej państwa, racjonalizmu – to zasady całej nowożytnej, oświeconej Europy. Sojusz daje sobą zbyt łatwo manipulować. Kiedy domaga się respektowania praw kobiet, jest oskarżany o koniunkturalizm polityczny. Natomiast gdy godzi się na przywileje Kościoła, mówi się, że to rzekomo działanie w uniwersalnie słusznej sprawie. Oczywiście,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

W jednej z ostatnich „Polityk” skarżył się Stanisław Komorowski albo któryś z jego kolegów (to pewniejsze), że po powrocie z placówki w Londynie został dyrektorem Departamentu Azji i Oceanii, a nie Europy. No, straszne upokorzenie go z tego powodu spotkało… Innym upokorzonym był w tej relacji Iwo Byczewski, były wiceminister, którego Włodzimierz Cimoszewicz przesunął ze stanowiska ambasadora przy Unii Europejskiej na stanowisko ambasadora w Belgii. Tak oto otrzymaliśmy rejestr komunistycznych niegodziwości, których w ostatnim czasie dopuszczono się w MSZ. Takie relacje poprawiają ludziom humor, bo pokazują czarno na białym, że nie ma co popadać w kompleksy wobec ulubieńców poprzednich ministrów, bo nie dość, że fruwają w chmurach, to jeszcze popisują się niewiedzą. Ambasadorów jest pięć razy więcej niż dyrektorów, więc jakież to nieszczęście, gdy wraca się z placówki na dyrektorskie stanowisko? Czterech innych dyrektorami nie zostaje. Jest to więc raczej wyróżnienie, gest otwarcia, na który poprzedników Cimoszewicza rzadko kiedy było stać. A jak ocenić żal, że nie kieruje się Departamentem Europy, tylko Azji i Oceanii? Chyba wyłącznie jako dowód głębokiej niewiedzy. Bo jeżeli ktoś czuje się niedowartościowany, że zajmuje się sprawami Chin, Japonii, Indii i Australii, zamiast sprawami Mołdowy, Armenii i Albanii, to jak to nazwać? Po wejściu Polski do Unii w strukturze MSZ nastąpiła zmiana, państwa zachodnioeuropejskie trafiły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kościół

Kościół ubogich

Co zostało z teologii wyzwolenia? „Odkąd biedni zaczęli zapełniać kościoły, księża i biskupi zaczęli nawracać się na chrześcijaństwo”, mawiał znany z ciętego dowcipu Helder Camara, brazylijski „czerwony biskup”, jak z przekąsem lub z podziwem nazywały go światowe media. Camara, biskup Recife i Olindy, najbiedniejszego północno-wschodniego skrawka Brazylii, emblematyczna postać teologii wyzwolenia, lubił cytować statystyki, które mówiły, że w jego kraju niespełna 1% posiadaczy ziemskich ma 45,5% gruntów, a 12 mln chłopów nie ma ani kawałka ziemi. Gustavo Gutierrez, autor książki „Teologia wyzwolenia”, od której wziął nazwę nowy ruch w Kościele, pisze: „W chwili przybycia Europejczyków do Ameryki Łacińskiej żyło tam 57 milionów Indian, z których po 80 latach pozostało tylko 9 milionów. Był to pierwszy holokaust”. Ronald Reagan nazywał manifesty latynoamerykańskich teologów wyzwolenia „wywrotową propagandą”. Absolwent liceum jezuitów i przywódca rewolucji kubańskiej, Fidel Castro – „powrotem chrześcijaństwa do jego korzeni”. Sandiniści po zwycięstwie nad dyktaturą Somozy w Nikaragui ogłosili, że „chrześcijanie opierając się na swej wierze, są w stanie odpowiedzieć na potrzeby ludu”. Biskupi odczytali na Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Medellin (Kolumbia) w 1968 r. uchwały Soboru Watykańskiego II jako wezwanie do otwarcia się Kościoła na najbiedniejszych. Tak usankcjonowany został w Ameryce Łacińskiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Jaka jest rozsądna granica przywilejów władzy?

Lech Wałęsa, b. prezydent RP Przywilejów nie powinno być za dużo, ale trochę trzeba. Nie można by wyjść spokojnie na ulicę, nie będzie się też siedziało w kolejce do lekarza, aby się nie narazić na docinki. A jeśli ktoś nie ma dużo pieniędzy, bo nie kradł, to co teraz zrobi? Ludzie są różni, więc przywileje trochę izolują, aby dawało się znosić życie, które mamy ciężkie. Nie będę się szarpał z nawiedzonymi, ale nie powinno się też przesadzać w tych przywilejach. Niech obejmą tylko podstawowe sprawy. Czy musimy ciągle płacić za to, że mamy znane twarze? Prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog Sposób rozwiązywania takich spraw jak mieszkania służbowe, przeniesienia, wysokie odprawy jest u nas karygodny. Wszyscy powinni być objęci tym samym kodeksem pracy. Do wynaturzeń dochodzi np. w sektorze publicznym, gdzie nie ma odpowiedzialności osobistej, dysponuje się wielkimi pieniędzmi poza kontrolą, gdzie są tylko dyspozycyjność i partyjniactwo. Tutaj główny problem to wielkość aparatu administracyjnego i jego ogromne koszty. Z pewnością w tej sferze można by dokonać sporych oszczędności. Nie trzeba natomiast przesadzać z „przywilejem opieki zdrowotnej”. Sama korzystam z przychodni profesorskiej przy szpitalu MSW i jest to po prostu dobrze zorganizowana usługa, mogąca posłużyć za model jakości i struktury całej służby zdrowia. Taka przychodnia pozwala oszczędzać czas,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Wracaj!!!

Gazeta, której tytułu nie wymienię, bo będąc Polakiem, nie powinno się jej czytać, ponieważ pracują w niej ci, co nie powinni mieszkać w naszym kraju, razem z redaktorem naczelnym, który już od dawna powinien się nazywać Adam M., napisała, że na świecie żyje jakieś plemię, ale nie zapamiętałem jakie, bo słuchałem o tym w samochodzie, otóż żyje plemię, które potrafi liczyć tylko do dwóch. Jeden, dwa i koniec. Trzy to już jest dla nich problem, a osiem – totalna abstrakcja. To byłaby wyjątkowo dobra wiadomość dla naszych uczniów, którzy przekroczyli progi szkół podstawowych, gdyby nie żyli w Polsce, w której liczby liczące się naprawdę muszą mieć obowiązkowo sześć zer, co pokazuje sprawa związana z PKN Orlen i Komisją Śledczą, której nie oglądam, odkąd pierwsza mi się przejadła. To znaczy, nie oglądam poza jednym wyjątkiem, kiedy to przesłuchiwano byłego prezesa Orlenu, Andrzeja Modrzejewskiego… Przy śniadaniu włączyłem telewizor, żeby mieć szybsze trawienie, i wstrzeliłem się w czas, kiedy śledczym pytającym był jak zawsze niebywale dociekliwy Roman Giertych. I ten nasz śledczy zadawał przesłuchiwanemu bardzo podchwytliwe pytania w rodzaju: – Niech mi pan powie, jak to się stało, że jacyś nieznani muzycy stają się takimi wielkimi biznesmenami? – Bo każdy może

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Błędy i chwała Września

Trzech dowódców polskiej armii powinno było stanąć przed sądem wojennym za opuszczenie swych wojsk Na temat kampanii wrześniowej – czy, jak kto woli, wojny obronnej Polski w 1939 r. (to pierwsze określenie wcale nie umniejsza znaczenia naszego wysiłku zbrojnego, wszak była to w istocie pierwsza kampania wojny koalicyjnej zakończonej zwycięstwem roku 1945) – napisano już setki prac naukowych, pamiętników i rozważań publicystycznych. Na drodze do pełnej prawdy historycznej piętrzyły się poważne trudności. Po pierwsze, opis wydarzeń oraz ich interpretacja przez wiele lat były instrumentem polityki wewnętrznej, ograniczały je uwarunkowania zewnętrzne. Przekonanie o mocarstwowej pozycji Polski, propagowane intensywnie przez obóz rządzący w okresie poprzedzającym wojnę, znajdowało posłuch w społeczeństwie, które wierzyło w siłę swej armii, w potęgę i skuteczność działań sojuszników zachodnich: Francji i Wielkiej Brytanii, w racje moralne po naszej stronie. Im silniejsza była ta wiara, tym sroższa i bardziej porażająca stała się katastrofa wrześniowa. Społeczeństwo polskie, jednolite i zdyscyplinowane jak nigdy dotąd, czego dowodem była choćby jego ofiarność na cele obrony, jak również przebieg mobilizacji zarówno „kartkowej”, niejawnej (przeprowadzonej jeszcze przed rozpoczęciem działań), jak i powszechnej, odbywającej się już pod bombami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.