2012

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
ABC BANKOWOŚCI część IV

Będzie łatwiej o kredyt w banku?

Być może wkrótce niektóre banki będą mogły stosować uproszczone zasady udzielania kredytów Katarzyna Mazurkiewicz – rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego Komisja Nadzoru Finansowego prowadzi rejestr ostrzeżeń dotyczący podmiotów, wobec których istnieje podejrzenie, że prowadzą działalność bez wymaganego przepisami prawa zezwolenia. Są w nim instytucje prowadzące działalność depozytową, inwestycyjną, maklerską. Nie ma natomiast listy instytucji i firm prowadzących lichwiarską działalność pożyczkową. Dlaczego? – Zgodnie z prawem działalność polegająca na udzielaniu pożyczek ze środków własnych, jak robią to firmy pożyczkowe, nie wymaga licencji państwowej, w związku z tym nie jest to obszar regulowany przez Komisję Nadzoru Finansowego. Dlatego te firmy nie są wpisywane na prowadzoną przez KNF listę ostrzeżeń publicznych dotyczącą podmiotów, wobec których istnieje podejrzenie, że prowadzą działalność bez zezwolenia wymaganego przepisami prawa. Jaka jest skala ich działalności? – Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych szacuje wartość rynku firm pożyczkowych w Polsce na 2,3-2,5 mld zł, czyli poniżej 2% wszystkich bankowych kredytów udzielonych gospodarstwom domowym na cele konsumpcyjne. Czy znana jest liczba klientów pokrzywdzonych przez firmy pożyczkowe? – Trudno nam ocenić, jak wielu klientów zostało pokrzywdzonych przez firmy pożyczkowe. Dostrzegając jednak problemy osób, które stały się ofiarami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Poganie w Grocie Narodzenia

Miejsce, w którym według tradycji narodził się Jezus, było sanktuarium kultu Adonisa-Tammuza, kochanka Wenus W czasie świąt rzesze pielgrzymów śpieszą do Betlejem. Modlą się w Bazylice Narodzenia, przeważnie jednak nie wiedzą, że grota, w której według tradycji Jezus przyszedł na świat, przez wieki była sanktuarium kultu Adonisa-Tammuza, młodego boga wegetacji roślinnej, oblubieńca bogini Isztar. Grecy identyfikowali ją z Afrodytą, a Rzymianie z Wenus. Rosnący w siłę chrystianizm przejął święte miejsca pogan – świątynie, wyrocznie, źródła i gaje. Chrześcijańscy męczennicy zajęli zaś miejsca herosów, nimf i driad. Wybitny autor chrześcijański, jeden z ojców Kościoła, św. Hieronim, mieszkał i tworzył w betlejemskim klasztorze przez 34 lata, aż do śmierci w 420 r. W jednym z listów napisał: „Nasze teraz Betlejem ocieniał gaj Tammuza, to jest Adonisa, a w grocie, w której niegdyś kwilił maleńki Chrystus, opłakiwany był kochanek Wenus”. Hieronim twierdzi, że miejsce narodzin Zbawiciela zbezcześcił w 135 r. cesarz Hadrian, rozkazując stworzyć tu sanktuarium Adonisa. Na polecenie imperatora nad Grotą Narodzenia zasadzono święty las Tammuza, aby zatrzeć pamięć o Jezusie. Świadectwo Hieronima podawane jest jednak w wątpliwość. Hadrian po stłumieniu powstania żydowskiego zamienił Jerozolimę w miasto rzymskich bogów, ale nie występował przeciw wyznawcom chrystianizmu. Znakomity, aczkolwiek uznany

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Rok 2012 w krzywym zwierciadle

Czyli najbardziej niesamowite, niewiarygodne, makabryczne, zadziwiające, śmieszne i głupie wydarzenia mijających 12 miesięcy Zebrane jak co roku przez Marka Karolkiewicza Aktor roku 77-letni kanadyjski gwiazdor srebrnego ekranu Donald Sutherland, który w marcu tak opowiedział o rolach, które dostaje w swoim szacownym wieku: „Wchodzę, mówię: Cześć, jak się macie? – i wtedy dostaję ataku serca”. Zemsta roku Dokonało jej w lipcu sześć żon Nigeryjczyka o imieniu Uroko Onoja, który należał do starszyzny wioski Ugbugbu Owukpa. Według prasy w Lagos rozsierdzone kobiety zgwałciły męża na śmierć. Uroko nie zadowolił się bowiem tą szóstką, lecz lubił uwodzić młode dziewczęta. Kiedy pewnego razu wrócił nad ranem, spragnione odwetu za niewierność żony rzuciły się na niego z nożami i kijami. Stanowczo zażądały, aby teraz zaspokoił kolejno każdą z nich. Uroko odmówił, lecz został obezwładniony i zniewolony. Musiał zadowolić wszystkie, zaczynając od najmłodszej Odachi. Wyzionął ducha w objęciach piątej. „Nagle mój mąż przestał oddychać. Wszystkie wybiegłyśmy ze śmiechem, lecz kiedy nie udało mi się przywrócić go do życia, uciekłyśmy do lasu”, relacjonowała potem Odachi. Policja pojmała mściwe żony przy czynnej pomocy wioskowej młodzieży. Mężczyźni z Ugbugbu Owukpa oczekują, że sąd wymierzy sześciu kobietom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kutia na suficie i piersiasta indyczka

Anna Dymna, Robert Makłowicz i Jan Miodek wspominają święta Zebrała Ewa Gil-Kołakowska Robert Makłowicz: Strudel to jest coś! (…) Z dzieciństwa zapamiętałem smak czerwonego barszczu – kiszonego w domu, z czosnkiem i kawałkami razowca, smak uszek z nadzieniem z prawdziwków, smak i zapach obtoczonego w bułce tartej i usmażonego na sklarowanym maśle karpia, podawanego z tartym chrzanem. Babcia przygotowywała też wyśmienitego karpia po żydowsku, bez żelatyny, a tylko na wywarze z rybich głów, do którego dodawała dużą ilość cebuli, migdałów, rodzynek i pieprzu, po czym zalewała półmisek z pokrojonym w dzwonka karpiem. (…) Kiedy jednak moje dorosłe pasje skierowały mnie na „drogę kulinarnych podróży”, zdecydowanie rozsmakowałem się w karpiu w wersji aszkenazyjskiej – czyli gefilte fisz. Jest to jedna z potraw kuchni Żydów aszkenazyjskich, czyli taki pierwowzór naszego karpia po żydowsku. Po usunięciu wszystkich ości mięso się miele i nadziewa nim skórę karpia. Farsz oraz dodatki można też ułożyć bezpośrednio na półmisku, nadając mu kształt ryby. Ja przygotowuję wersję prostszą, z uformowanymi z mięsa kulkami. (…) Dla poszukujących nowych smaków taką świąteczną wersją karpia może być przyrządzenie go w śmietanie i z grzybami. Sprawioną i umytą rybę należy podzielić na dzwonka i posolić. Cebulę, czosnek i pietruszkę pokroić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Hanuszkiewicz i boskie diablice

Anegdoty o kobietach, reżyserach… Adam Hanuszkiewicz w rozmowie z Renatą Dymną i Januszem B. Roszkowskim Buñuel kwintesencję babskości zawarł w takiej oto anegdocie. Otóż opowiadał w towarzystwie o tym, jak palił się drapacz chmur w Tokio: „Płomienie od dołu, panika, wszyscy uciekają w górę. Żadnej możliwości ratunku. Straż pożarna ma za krótkie drabiny. Piekło. W pewnym momencie z szesnastego piętra wyskakuje kobieta…”. Słuchaczka Buñuela pyta: „Przepraszam pana, czy ona tam mieszkała?”. Spotykałem się wielokrotnie z taką reakcją kobiet i wydawało mi się, że to są idiotki. Ale to nieprawda. One to analityczki, a my jesteśmy od syntezy. Myślę, że ze swego punktu widzenia muszą również wielokrotnie uważać nas za idiotów! Nasz język, abstrakcyjny, ułatwia syntezę, dlatego że „trzydzieści siedem” czy „czterdzieści dziewięć” można syntetyzować, natomiast palta ze żmiją nie! Gdyby kobiety lekceważyły szczegóły, niejednokrotnie karmiłyby dzieci trucizną! W świetle abstrakcyjnego myślenia szczegóły są nieważne, natomiast w życiu – niesłychanie istotne, mogą decydować przecież o przetrwaniu. Na nieszczęście mężczyzn – szczegółów nie da się syntetyzować, dlatego tak niewiele wiedzą o życiu, o człowieku, chociaż potrafią wysłać go na Księżyc… Rosjanom też się to udało, przynajmniej w skleconym u nas dowcipie: – Tata, tata! Ruskie polecieli na Księżyc! – Wszystkie? – Nie,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Czego wypatruje astronom – rozmowa z Jerzym Rafalskim

Za czasów Kopernika położenie Gwiazdy Polarnej było inne Jerzy Rafalski – absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, studia astronomiczne ukończył w 1993 r. i rozpoczął pracę w toruńskim planetarium. Jest prawdziwym pasjonatem astronomii i świetnym jej popularyzatorem. W wolnych chwilach siada pod gołym niebem i dla przyjemności obserwuje gwiazdy. Tworzy także oparte na badaniach naukowych animacje komputerowe rozwoju i wyglądu odległych światów i planet. Rozmawia Bronisław Tumiłowicz W okresie świątecznym nieco częściej spoglądamy w niebo. Co świeci najsilniej? – Właśnie zimą widać na niebie najwięcej jasnych gwiazd, więc warto im się przyjrzeć. Gdy jednak w wieczór wigilijny wypatrywać będziemy pierwszej gwiazdki, to już ok. godz. 16, jeszcze przed zapadnięciem zmroku, pojawi się Jowisz, który nie jest gwiazdą, ale najwcześniej ukazującą się, największą i najlepiej widoczną planetą Układu Słonecznego. Jowisz w tym roku da się zobaczyć na wschodzie, na lewo od Księżyca. Ci jednak, którzy zgodnie z wigilijną tradycją wyczekują prawdziwej gwiazdy, mają jeszcze 15 minut, bo o 16.15 naszego czasu zimowego pojawią się na wschodniej i zachodniej stronie dwie gwiazdy podobnej jasności – Wega i Kapella. Niebo jest już granatowe i można zasiąść do wieczerzy, składać sobie życzenia i rozdawać prezenty. Wtedy schodzimy na ziemię

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Narty, słońce i pełny luz

Białe szaleństwa w Val di Fiemme Biuro podróży Invitatio (www.invitatio.pl, tel.: 22 825 49 55) ufunduje dziesięciodniowy zimowy wyjazd w Dolomity, rozlosowany wśród Czytelników, którzy nadeślą do redakcji wycinek z „Przeglądu”, zawierający tytuł artykułu dotyczącego atrakcji narciarskich w Val di Fiemme. Za chwilę koniec jazdy w górę. Pora podnieść plastikową osłonę ośmioosobowej kanapy, potem można już się zsunąć do podnóża górnej stacji wyciągu na Alpe Lusia (2340 m n.p.m., 400 m wyżej niż stacja kolejki na Kasprowym). Zbiegają się tu dwa wyciągi narciarskie i kolej linowa, ale tłoku nie ma. Kolorowe sylwetki narciarzy szybko nikną na szerokich rozjazdach nartostrad, olśniewająco białych i równych jak stół. Niektórzy zostają przez kilka chwil, by podziwiać fascynujące żółte ściany Marmolady (3343 m n.p.m.), najwyższego masywu Dolomitów, inni stawiają narty czy deski na stojakach i wpadają do baru na grzane wino lub lazanie. Ponad 15 stopni mrozu w cieniu – ale tu cienia nie ma, świeci piękne słońce, choć to sam początek zimy i dzień jest jeszcze krótki. Właśnie po słońce, którego tak brakuje bardziej na północy, w Alpach, dla wielokilometrowych zjazdów nartostradami znacznie lepiej utrzymanymi niż austriackie przyjeżdżają do Val

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Czytam, więc się wstydzę – rozmowa z Krzysztofem Vargą

To wybór symboliczny: flaszka i popitka czy książka Krzysztof Varga – powieściopisarz, krytyk literacki i felietonista „Gazety Wyborczej”. Ostatnio opublikował powieść „Trociny” (Czarne, 2012) oraz zbiór felietonów „Polska mistrzem Polski” (Agora, 2012). Mieszka w Warszawie. Rozmawia Łukasz Grzesiczak Pański tekst o konsumentach kultury, w którym dzieli ich pan na Morloków i Elojów, wywołał ogromną dyskusję. To cyniczna gra obliczona na promocję najnowszej książki „Trociny”? – Nie, bynajmniej. Po prostu kwestia umierania czytelnictwa w Polsce jakoś mnie ciekawi. Przywołany przez pana tekst pisałem podczas urlopu. Właśnie wtedy pojawił się pomysł tej metafory z książki H.G. Wellsa „Wehikuł czasu” z Morlokami i Elojami. Wydała mi się niezła do pokazania obecnej sytuacji kultury w Polsce. Czytelnictwo leci na łeb na szyję. Ponad 50% Polaków nie przeczytało w ciągu minionego roku tekstu dłuższego niż trzy strony maszynopisu. Już nie mówię o książkach, mówię o trzech stronach dowolnego tekstu, a więc nawet w gazecie. Jak wynika z badań Biblioteki Narodowej z 2010 r., jedna czwarta studentów nie przeczytała w ciągu roku żadnej książki. Czyli nie przeczytała także podręczników akademickich ani lektur obowiązkowych. Absolwenci studiów wyższych też w dużej części niczego nie czytają, a więc nie poszerzają swoich kompetencji; lekarze,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zwracają, choć nie mają prawa

Prokuratura, CBŚ i CBA powinny się zająć decyzjami reprywatyzacyjnymi podejmowanymi przez urzędników polskich miast Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tylko tak można bowiem wytłumaczyć na pozór zdumiewającą, ale z pewnością świadomie wykazywaną indolencję, jaką odznaczają się działania wielu polskich urzędników samorządowych zajmujących się reprywatyzacją. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że niekiedy szkodzą oni państwu i jego obywatelom, a ich decyzje mają wyraźny odcień korupcyjny. Piszę „odcień”, bo twarde zarzuty korupcji można stawiać tylko na podstawie wyników dochodzeń. Tych zaś prowadzi się za mało i nie dotyczą one przesłanek, na których opierają się urzędnicy podejmujący decyzje o zwrocie nieruchomości. Warto zatem doradzić prokuraturze oraz różnym służbom, by zamiast koncentrować się na tzw. dużej prywatyzacji i ciąganiu po sądach byłych ministrów skarbu – co może być przydatne politycznie, ale nieracjonalne z prawnego punktu widzenia – zajęły się tym, co na dole, w naszych miastach, robią urzędnicy przeprowadzający reprywatyzację. Rezultaty mogą być godne uwagi. Bezsensowna „praca śledcza” Ostatnio czynności co najmniej zaskakujące – jeśli nie podejrzane – podejmowały władze Krakowa. Otóż pracownicy krakowskiego urzędu miejskiego przeprowadzili ok. 700 postępowań mających sprawdzić, czy zagraniczni właściciele i ich potomkowie otrzymali od rządów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Bez ogródek, prosto w oczy – rozmowa z prof. Jackiem Hołówką

Ja się nie obrażam na świat, tylko mówię jasno: nie chcę, aby mnie i innym ktokolwiek mącił w głowie Prof. Jacek Hołówka – filozof i etyk, kierownik Zakładu Filozofii Analitycznej w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor naczelny „Przeglądu Filozoficznego”. Autor licznych książek, m.in. „Etyki w działaniu”. Rozmawia Kuba Kapiszewski Zbliżają się święta, a naokoło szaleje kryzys. Jak żyć, panie profesorze? – To oczywiście pytanie do premiera, a nie do mnie. Do Bożego Narodzenia musimy jakoś przetrwać, potem się świętuje, więc człowiek tak się nie martwi, a po świętach istotnie trzeba będzie o tym pomyśleć. Bieda aż piszczy, to o czym tu myśleć? – Musimy pomyśleć o tym, co powinni robić ludzie, którzy wzięli na siebie rozmaite trudne obowiązki, albo jak się dostosować do tego, że oni nie robią nic albo wszystko robią źle. Rozumiem, że w obecnej sytuacji dużą rolę przypisuje pan rządzącym. – Nie mają żadnej jasnej koncepcji funkcjonowania gospodarki ani zorganizowania życia w tym kraju. 2 mln ludzi na emigracji to skandal, to rzecz przerażająca. Ten kraj nie jest w stanie stworzyć możliwości spokojnego, skromnego, ale stabilnego życia osobom, które są w trudnym okresie – bo nie mają mieszkania albo mają dzieci. Za przerażającą uważam konieczność wyboru: albo zostać w kraju i nie mieć dzieci, albo mieć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.