07/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Grodzka w sieci bredni

Po przeczytaniu niezbornych wynurzeń A.R. Potockiego w tygodniku „wSieci” na temat Anny Grodzkiej pytania mamy tylko do specjalistów spoza mediów. Ciekawi nas bardzo, jak często autorom takich paszkwili pokazują się w czasie pisania białe myszki. A może czarne pajączki? Albo węże wychodzące z sedesu? Interesuje nas też, czy autorzy tej kategorii doznają przy swojej produkcji seksualnego spełnienia. A jeśli tak, czy dzieje się to jeszcze w czasie pisania, czy też po? A może dopiero po obejrzeniu wydruku? Mamy również obawy, czy mieszkające w pobliżu dzieci nie są zagrożone oglądaniem okładkowych fantazji. Bo pełzające węże jakoś sobie poradzą. Podobnie jak Anna Grodzka i szefowa jej biura poselskiego Stanisława Fedorowicz-Podobińska. Trudniej będzie miał sąd. Bo jak zakwalifikować występ Potockiego? I czy nie zacząć jednak od badań?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 7/2015

Długi ziemiaństwa – wstydliwy aspekt reprywatyzacji W 4. numerze PRZEGLĄDU przeczytałem artykuł o bliskim realizacji planie odzyskania przez rodzinę Lubomirskich zespołu pałacowego w Jabłonnie pod Warszawą. Rad bym się dowiedzieć (i pewnie nie tylko ja), czy minister Sawicki rozliczył już tzw. Nowe Moratorium Rolnicze z czerwca 1939 r., czyli odroczenia i przeterminowania długów rolniczych z lat 1932-1939 r. Moratorium określało spłatę ostatnich rat tych długów na koniec 1958 r. Preambuły kolejnych ustaw o przesuwanych terminach moratoryjnych mówiły wyraźnie, że polskie ziemiaństwo było wówczas tak potężnie zadłużone, że nie mogło prowadzić efektywnej gospodarki rolnej. Stąd zresztą owo moratorium. Czy odroczone długi zostały spłacone? Nie? Jako obywatel Rzeczypospolitej wnoszę zatem, by wraz z roszczeniami reprywatyzacyjnymi byli właściciele ziemscy i posiadacze ziemscy przedkładali dokumenty o spłacie tych długów, a jeśli tego dotychczas nie zrobili, by w pełni rozliczyli się z zaciągniętych kredytów i pożyczek. Gdyby odpowiedzialnych za rozliczenie tego moratorium dotknęła amnezja, służę publikacją Maurycego Richtera i Włodzimierza Korczemnego „Nowe Moratorium Rolnicze wraz z komentarzem”, wydaną przez Księgarnię Naukową we Lwowie w 1939 r., gdzie wszystko jest opisane. dr Wojciech Grabałowski, Częstochowa „Lewiatan” będzie w Rosji Tomasz Jastrun w felietonie „Owad i Lewiatan” (PRZEGLĄD nr 6) pisze, że film

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Jeżdżą na nas, ale nie po nas

Staliśmy się kabaretem, na który ludzie chodzą świadomie. Oddanie dwóch godzin z życia w dzisiejszych czasach to bardzo dużo Kabaret Limo z Gdańska powstał w 1999 r. Po 15 latach ogłosił „koniec” i od stycznia nie istnieje. Ewa Błachnio, Abelard Giza, Wojciech Tremiszewski i Szymon Jachimek różnili się od innych kabaretów improwizacjami zainspirowanymi rozmowami z publicznością, świetną piosenką oraz wprowadzeniem stand-upu. Ci, którzy kabaret kojarzą jedynie z tzw. bąkiem papieskim i skeczem o papieżu oraz z karą nałożoną przez KRRiTV na TVP (5 tys. zł), mogą żałować, że nie znają więcej ich numerów. Albo cieszyć się z zakończenia działalności kabaretu. Wasz kabaret naruszał tabu. „Bąka papieskiego” wielu pamięta… O, tu nawet jest pamiątkowa pocztówka z bąkiem i druga, z babcią w berecie wykrzykującą: „Tutaj nie ma miejsca na nienawiść, SK…SYNU!”. Mogliście mówić o wszystkim? Wojciech Tremiszewski: – Nigdy nie mieliśmy kłopotu z wolnością wypowiedzi. Abelard Giza: – Najwięcej zakazują najwięksi tzw. obrońcy demokracji. To oni chyba mają największy problem z tym, co chcemy mówić i co uważamy za słuszne, według nas oczywiście. Bo każdy ma prawo do swoich poglądów. WT: – Chyba że hejting (atakowanie kogoś w internecie – przyp. red.) jest kłopotem. AG: – Hejting dotyczy wszystkich. Ewa Błachnio:

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Trzeci, który zawstydził papieża

Prokuratura w Dominikanie ma wznowić śledztwo w sprawie pedofilii. O współżycie z nieletnimi oskarża się kolejnego księdza – Kiedy w Dominikanie zostajesz księdzem, stajesz się nietykalny, poza kontrolą, niemal jak Bóg. Wciąż jesteśmy społeczeństwem uśpionym, niezdolnym do krytycznego myślenia. Tutaj nadal robi się to, co każą polityk, policjant i ksiądz – mówi mi Rogelio Cruz, dominikański duchowny związany z teologią wyzwolenia. W zeszłym roku grzmiał na łamach „New York Timesa”: „Ludzie do niedawna twierdzili: »Chcę, aby moje dziecko chodziło do Kościoła katolickiego«. Teraz mówią: »Moje dziecko nigdy tam nie pójdzie«”. Nasi tu byli Dwóch z księży, którzy w 2013 r. wstrząsnęli dominikańską opinią publiczną, to Polacy: nuncjusz apostolski Józef Wesołowski i Wojciech G. Pierwszy ma być poddany osądowi w Watykanie, drugi na proces czeka w areszcie śledczym w Warszawie. Wesołowskiego podejrzewa się o wykorzystywanie seksualne ubogich chłopców myjących samochody i czyszczących buty na nadmorskim bulwarze w Santo Domingo. – Miałem 22, a może 23 lata, gdy zaczęliśmy ze sobą współżyć. Robiliśmy to w siedzibie nuncjatury – opowiadał w wywiadzie telewizyjnym diakon Francisco Javier Occi Reyes, były kochanek nuncjusza, zatrzymany przez policję, gdy próbował doprowadzić do niego nieletniego chłopca. – Wesołowski był uzależniony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Druga pułapka OFE

Miliony Polaków przymuszonych do udziału w trzecim filarze emerytalnym znowu staną się źródłem zysków sektora finansowego Reforma z 1999 r. wprowadziła w Polsce trzyfilarowy system emerytalny. W starym systemie pozostały jedynie osoby urodzone przed 1949 r. W nowym ustanowiono dwa filary obowiązkowe i trzeci dobrowolny. Pierwszy to nowa emerytura z ZUS, wynikająca z kwoty składek zapisanych na indywidualnym koncie, bez jakichkolwiek zobowiązań państwa co do poziomu tej emerytury, poza gwarancją emerytury minimalnej dla osób dysponujących odpowiednio długim stażem ubezpieczeniowym. Drugi obowiązkowy filar to OFE, czyli powiązanie emerytur z rynkiem finansowym. Od 1999 r. do tego filaru zaczęto przekazywać ok. 40% całej składki emerytalnej (wynoszącej 19,52% podstawy wymiaru) pobieranej od wynagrodzeń pracowników. Z kolei trzeci filar obejmuje różne formy gromadzenia oszczędności na emeryturę. Efektem reformy z 1999 r. jest drastyczna redukcja wysokości emerytur. Tzw. stopa zastąpienia (relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia) zmniejszyła się z ponad 70% w starym systemie do ok. 20% przewidywanych w 2060 r. Prawdziwe eldorado Pretekstem do tak radykalnej obniżki emerytur stały się niekorzystne tendencje demograficzne, realnym zaś powodem było stworzenie nowego pola do generowania zysków instytucji finansowych (w tym towarzystw ubezpieczeniowych i banków). Prawdziwym eldorado dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Romans z pejczykiem

Pięćdziesiąt twarzy Greya patrzy na nas z ekranu Walentynki 2015? Nic tylko Christian i Anastasia. Czerwony Pokój Bólu, pejczyk, knebel i klamerki na sutkach. Bo tego dnia na całym świecie do kin wchodzi „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Szczytowanie w ramach globalnego szaleństwa, które ciągnie się już cztery lata. Jeżeli powieść miała jakieś ćwierć miliarda czytelniczek, to ile osób obejrzy film? Na premierowe pokazy wykupiono już 3 mln biletów (w Polsce 240 tys. – czwarte miejsce w Europie). Hollywood się starało, ale – bez obaw – arcydzieła nie będzie. Do roli Greya przymierzano 20 amantów, w tym Ryana Goslinga. Angaż dostał Irlandczyk James Dornan, przystojny model i mierny aktor (w dodatku telewizyjny). Do roli Anastasii też pretendowało ze 20 pań (w tym Emma Watson), ale rola przypadła Dakocie Johnson. Jej mamą jest Melanie Griffith, lecz córeczka tak daleko nie zajdzie. Na razie zaliczyła kilka skromnych rólek i dłuższy pobyt na odwyku. Reżyserowała Sam Taylor-Johnson, której wprawdzie lepiej wychodzi kręcenie klipów reklamowych niż filmów, ale ze swojej pracy jest bardzo zadowolona. Po każdorazowym obejrzeniu „Pięćdziesięciu twarzy…” musiała odetchnąć świeżym powietrzem, „ponieważ film naprawdę zapiera dech w piersi”. Gratulujemy. Drugi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

ABC BANKOWOŚCI część VI

Kwiz z nagrodami

Zapraszamy do wzięcia udziału w kwizie z nagrodami. Wiedza pomocna w udzieleniu odpowiedzi na pytania zawarta została w dodatku ABC Bankowości w drukowanym wydaniu tygodnika „Przegląd” jak też na naszej stronie internetowej. Wśród osób, które udzielą prawidłowych odpowiedzi, rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe. Zapraszamy! Aby rozpocząć kwiz kliknij TUTAJ Foto: FOTOLIA

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Płacz sierot z klasy średniej

Przez całe lata 90., kiedy nowy system na siłę szukał bohatera masowej wyobraźni, media, politycy i tzw. eksperci wskazywali powstającą, bohaterską klasę średnią. Miała ona nie tylko wyrugować z obiegu publicznego dawny wzór wielkomiejskiej klasy robotniczej, ale również stać się propagandowym mitem założycielskim „realnego kapitalizmu” w Polsce. Motorem zmian, które doprowadzą nas do nowoczesności i krainy szczęśliwości. Klasa średnia to był wówczas modny temat nie tylko debat publicznych i kampanii wyborczych, ale też nauk społecznych oraz… reklam medialnych. Oni – młodzi, przedsiębiorczy, budujący nowy, rynkowy ład. Z dużymi aspiracjami i rozbudzonym apetytem konsumpcyjnym. Niebojący się nowych wyzwań ani kredytów, kładący wszystko na ołtarzu kariery zawodowej. Ten indywidualny wysiłek na poziomie systemowym niewidzialna ręka rynku miała zamienić w szybko rozwijającą się gospodarkę, skok cywilizacyjny i powszechny dobrobyt. Bo jeśli każdy z nas zajmie się tylko sobą, to niewidzialna ręka rynku zaopiekuje się nami wszystkimi. Tak w skrócie brzmiała ta ideologiczna opowieść, która miała legitymizować rosnące nierówności, coraz większą nieufność społeczną, dziką i nieprzemyślaną prywatyzację i życie na kredyt. W miarę upływu czasu mit ten był coraz mocniej weryfikowany przez praktykę społeczną – choć wszystkim miał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wisła wypływa z Waszyngtonu

Gdyby nie prezydent Obama i zbieg okoliczności, wart 10 mld dol. przetarg na systemy rakietowe Wisła rozstrzygnęliby lobbyści w USA W ostatnich miesiącach w amerykańskim Kongresie trwała ostra walka o wpływ na rozstrzygnięcie przetargu na system obrony przeciwrakietowej Polski. Decyzje naszego Ministerstwa Obrony Narodowej były z nią zaskakująco dobrze skorelowane… Od połowy 2014 r. do początków grudnia na waszyngtońskim Kapitolu toczył się zacięty bój polityczny o ważny dla Polski zapis w ustawie określającej finansowanie i zasady amerykańskiej polityki obronnej w 2015 r. – National Defense Authorization Act for Fiscal Year 2015. Zapis obligujący administrację prezydenta Obamy do przyspieszonej dyslokacji bazy antyrakietowej w Redzikowie, a nade wszystko wymuszający błyskawiczne rozmieszczenie w Polsce – w praktyce na stałe –systemów Patriot. To drugie miało nastąpić do końca grudnia 2014 r. Według pomysłodawców, przesądziłoby też o wyborze systemu rakietowego w programie „Wisła” polskiego MON. Gry na Kapitolu 8 maja 2014 r., kwadrans po północy czasu amerykańskiego, Komisja Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów przegłosowała stosunkiem 61 do 0 kształt ustawy Howard P. „Buck” McKeon National Defense Authorization Act for Fiscal Year 2015 (nazwanej tak na cześć ustępującego przewodniczącego komisji – republikanina z Kalifornii). Według amerykańskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Nieufność

Wiele naszych radości wynika z jakiegoś nieszczęścia, które dobrze się kończy. Byłem u lekarza, który patrząc mi smutno w oczy, powiedział, że mam guza, który nie wygląda poczciwie, i muszę w trybie nagłym iść na operację. Wypisał mi od ręki skierowanie do szpitala. Jego pośpiech i stanowczość wynikały też z tego, że kojarzył mnie z twarzy i z nazwiska. Łatwo wtedy o przesadę. Przez kilka godzin żegnałem się z życiem. Myślałem: biedne moje dzieci. Nagle ułaskawiony przez USG – tylko jakiś stan zapalny – byłem tak szczęśliwy, że nawet chciałem wrócić do lekarza i mu podziękować, że się pomylił. Wybieram okrężną drogę do domu, by sycić się swoim dobrym zdrowiem i pięknem świata. Małe uliczki, tu chyba nadal mieszka moja znajoma, kiedyś taka śliczna i bliska, tak dawno niewidziana. Widzę starego psa ze starszą panią w kapturze, zmierzają do domu, ona odwraca głowę, mruży oczy, natężając wzrok, i macha do mnie, najpierw nieśmiało, potem energicznie. To ona. Chwilę serdecznie rozmawiamy, mówi, że właśnie skończyła czytać mój felieton. A ja myślę: co z nami zrobił czas i co jeszcze zrobi? Pies, widzę, ma ucho na fioletowo, gencjana, ja też mam kciuk fioletowy. A więc palec boży. Nie ma większego poruszenia wewnętrznego niż spotykanie ludzi po wielu latach. I jak uderza zmiana, której dokonał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.