17/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Wyrwidąb Kwiatkowski

Trzeba było prezesury Krzysztofa Kwiatkowskiego, by NIK wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego. Przez 15 lat poprzednicy byłego asystenta Jerzego Buzka nie znaleźli, co też dziwne, powodu, by zawracać głowę temu dostojnemu gronu. A tu, proszę, pojawił się Kwiatkowski i powód znalazł. Szkoda tylko, że sędziowie będą się pochylać nad kwestią zabójczych drzew przy drogach. Wiadomo, że zwłaszcza w Polsce przyroda nie wygra z lobby motoryzacyjnym. Przecież wyścigowiec Hołowczyc, wielki admirator golenia poboczy do gołej ziemi, lubi sobie jeździć po publicznych drogach z szybkością 170 km/godz. albo i lepiej. A powroty nastolatków po pijaku z dyskotek to przecież norma. Kto uwierzy, że cywilizowane kraje idą w stronę ograniczeń szybkości do 30 km? Z pewnością nie wierzy w takie cuda prezes Kwiatkowski. Dla niego dęby zabójcy to jeszcze jedna okazja do występu w mediach. Prezesem jest krótko, ale popisów medialnych ma już na koncie więcej niż wszyscy poprzednicy. I to na razie jedyny sukces pana prezesa NIK. Foto: YOUTUBE

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Sądzić ich może jedynie Historia

Wyroki szczecińskich sądów mają z jednej strony charakter pokazowy, a z drugiej robią wrażenie pewnego odwetu, który jest mi całkowicie obcy Andrzej Milczanowski urodził się w 1939 r. w Równem na Wołyniu w rodzinie inteligenckiej. Ojciec był wiceprokuratorem przy Sądzie Okręgowym w Równem, matka nauczycielką. We wrześniu 1939 r. ojciec został aresztowany przez NKWD i rozstrzelany wiosną 1940 r. w Kijowie. Znajduje się na jednej z tzw. ukraińskich list katyńskich. Milczanowski ukończył Wydział Prawa UAM, w latach 1962-1968 pracował w Prokuraturze Powiatowej w Szczecinie, zwolnił się z niej na własną prośbę (ze względu na przeciążenie pracą i zbyt niskie zarobki) i zaczął pracować jako radca prawny. Działacz Solidarności, po 13 grudnia 1981 r. współkierował strajkiem w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, w której utworzony został Regionalny Komitet Strajkowy. W nocy z 14 na 15 grudnia zatrzymany, a następnie aresztowany za złamanie art. 46 i 48 dekretu o stanie wojennym. Wyrokiem sądu Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy w trybie doraźnym został skazany na karę łączną pięciu lat pozbawienia wolności i trzech lat utraty praw publicznych. W drugiej połowie lat 80. był zaangażowany w działalność podziemnej Solidarności. Przewodniczył Radzie Koordynacyjnej Pomorza Zachodniego, zasiadał w Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej i Krajowej Komisji Wykonawczej,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 17/2015

Czekamy na słowo „dziękujemy” Najwyższy już czas, aby prezydent, który zostanie wybrany 10 maja, odważył się powiedzieć dwóm pokoleniom Polaków żyjących i pracujących w ludowej Polsce słowo „dziękujemy”. Za odbudowaną ze zniszczeń wojennych Warszawę, za Polskę umocnioną nad Odrą i Nysą Łużycką, za nowe miasta i osiedla mieszkaniowe, szkoły, uniwersytety, teatry i kina. Jest rażącą niesprawiedliwością, że formacja, która przejęła ster rządów po 1989 r., nie zdobyła się na najmniejszy gest uznania dla trudu pokoleń Polaków aktywnych w latach 1945-1989. To żyjące jeszcze, choć coraz liczniej odchodzące na wieczną wartę pokolenie żywi nadzieję, że doczeka się sprawiedliwej oceny swojego trudu. My, skupieni w Stowarzyszeniu „Pokolenia”, zrzeszającym członków byłych organizacji młodzieżowych istniejących w PRL, oczekujemy od kandydatów na prezydenta RP znaczącego gestu wobec pokolenia, które nie może w III RP czuć się nadal potępiane. Żyliśmy i pracowaliśmy w takiej Polsce, jaka w ówczesnych warunkach geopolitycznych być mogła. To była nasza Polska, choć nie w pełni suwerenna. Nie chcielibyśmy odchodzić z tego świata z poczuciem zmarnowanego życia, bo na to nie zasługujemy. W imieniu Warszawskiego Zarządu Stowarzyszenia „Pokolenia” Olimpia Zaborska, przewodnicząca InPost gorszy niż poczta Pragnę dorzucić kilka słów do krótkiej informacji „Na Pocztę Polską nie ma silnych” (PRZEGLĄD

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Korepetycje z religii

Dobry polityk musi być niezależny, autonomiczny i uparty. A to relacja nauczycielki z liceum, do którego uczęszczał Andrzej Duda, kandydat na prezydenta: „Grzeczniutki aż do zemdlenia. Taki pieszczoszek naszej pani. Pamiętam, że podczas wyjazdów na obozy naukowe próbował nawiązywać bliższe kontakty z nauczycielami. Rówieśnicy bawili się we własnym towarzystwie, a on przychodził, dopytywał o różne rzeczy. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mówił zawsze to, co ludzie chcieli od niego usłyszeć”. Określenie prymus, mało samodzielny i uzależniony od nauczyciela, świetnie pasuje do fizjonomii Andrzeja Dudy, do gry jego ciała i sposobu zachowania. A jego wielkim nauczycielem jest teraz Jarosław Kaczyński. Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy doświadczać tej zależności ani metod, jakimi PiS mogłoby udowadniać, że pod Smoleńskiem był zamach na polski samolot. Kaczyński musi zdawać sobie sprawę z tego, że opiera istnienie swojej partii na czarach-marach, fikcji, na kłamstwie nawet. Skoro liberalne media kłamią, trzeba je spacyfikować i stworzyć nowe. Tylko Radio Maryja jest uczciwe. System sprawiedliwości nie działa, to stworzymy nowy. Będą prokuratorzy i sędziowie partyjni. Jak daleko by to zaszło w rzeczywistości? Nie tak daleko, jestem niepoprawnym optymistą. Nasz polski konflikt jest głęboki, gdyż sięga do głębin osobowości, mamy inną chemię psychiczną. A to nic nowego. Nasi przedwojenni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Biznes na dworcach

W dworcowej galerii trudno odnaleźć kasę, peron albo rozkład jazdy Dworce nie są już przechowalnią pasażerów. To galerie handlowe, miejsca eksperymentów twórczych. A i pasażerowie dziś już nie tacy jak kiedyś. Kiedyś liczyły się ciepło i otwarta kasa biletowa. Dziś chodzi o przestrzeń, z którą będą mogli się identyfikować, miejsce, w którym będą mogli się zaszyć z tabletem. Czy dworce dorosły do oczekiwań? Slalom między sklepami Jak ułatwić odbiorcy kontakt z pociągami? Piotr Ciżkowicz, członek zarządu PKP SA, ma kreatywne pomysły na rewitalizację PKP. – Pociąg nadjeżdża. Pojawia się dynamiczna iluminacja, która sprawi, że dworzec rozświetli się, sygnalizując przyjazd pociągu na stację. W sferze pomysłów są też panele fotowoltaiczne (pozyskujące energię słoneczną), geotermalne pozyskiwanie energii cieplnej (z ziemi), dworzec pasujący do otoczenia, dworzec energooszczędny (lampy przyciemniające się w nocy), dworzec przyjazny rowerzystom (stojaki na sprzęt na dwóch kółkach) oraz niepełnosprawnym (więcej ścieżek dotykowych). Na razie jednak trend jest inny: handlowy. Dworzec w Krakowie to jedna wielka galeria handlowa – 270 sklepów, restauracji, punktów usługowych. Podróżni narzekają, że kiedy Galeria Krakowska jest zamykana na noc, oni nie mają gdzie się podziać. Często dopytują, czy na tym dworcu są w ogóle kasy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Gra wbrew warunkom

W rozmowach dotyczących kina światowego nie pyta się aktorek, jak im się grało sceny erotyczne i czy tego żałująAleksandra Hamkało ma 26 lat. Po raz pierwszy stanęła przed kamerą, mając trzy lata. Już w przedszkolu grała w łódzkim Teatrze im. Jaracza. Prawdziwy debiut to jednak „Big Love” w reżyserii Barbary Białowąs, gdzie zagrała 15-latkę zakochaną w starszym chłopaku. Na koszalińskim festiwalu Młodzi i Film w 2012 r. dostała za tę rolę nagrodę „za podjęcie ryzyka, brawurę i… sukces”. Ostatnio aktorkę mogliśmy oglądać na ekranach kin w „Ziarnie prawdy” i w „Disco polo”. Mama dziennikarka, ojciec aktor, więc podejrzewam, że miała pani trochę zwariowany dom. – Dzieciństwo mało ustabilizowane, przenoszone z miejsca na miejsce. Bo urodziłam się w Zielonej Górze, potem były Łódź i Wrocław, dopiero niedawno przeprowadziłam się do Warszawy. Mamie zawdzięczam to, że nie boję się wyzwań – zawsze była głodna pracy zawodowej, otwarta na ludzi, niezmiennie gotowa do działania i dobrze, że trafiła na czasy, w których nie obowiązywał już patriarchat… Ojciec, prawdziwy artysta, podzielił się ze mną pasją do filmu, teatru, a może przede wszystkim do książek – przy czym nie tylko do literatury, ale też do książek jako przedmiotów stanowiących duszę domu. Mieszkanie mojego ojca kojarzy mi się ze ścianą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jan zginęła Barbara Blida?

IV RP i jej niewinna ofiara25 kwietnia 2007 r., kilka minut po godz. 6, śmierć poniosła Barbara Blida. Okoliczności tej śmierci badały prokuratura i sejmowa komisja śledcza, o samym wydarzeniu napisano dziesiątki artykułów i książkę, nakręcono też film. Ale to wszystko, te osiem lat, niewiele zmieniło. Wciąż w tej sprawie jest wiele niewiadomych, wiele spraw ukrywanych i wciąż winni tej śmierci nie ponieśli odpowiedzialności. Piszę „śmierci”, dlatego że naprawdę bardzo trudno uwierzyć w wersję samobójstwa. To nie było samobójstwo Owszem, Barbara Blida była osobą porywczą, ale nic nie wskazywało na to, by tego kwietniowego poranka miała się targnąć na swoje życie. Nie była w depresji, była związana z rodziną. Gdy funkcjonariusze ABW zameldowali się u niej w domu, była spokojna, miała zadzwonić do swojej adwokatki, by ta szybko przyjechała. Raczej trudno przypuszczać, że tak postępowałaby osoba, która chce popełnić samobójstwo. Prokuratura nie potrafi też w miarę dokładnie opisać, co działo się w łazience, w której padł strzał. Oficjalna wersja głosi, że Barbara Blida wyciągnęła broń i się postrzeliła. Zmarła mimo prób reanimacji. Ale wszelkie próby rekonstrukcji tego wydarzenia, badanie śladów, zaprzeczają tej wersji. Strzał z rewolweru Astra, którego użyła była posłanka, powinien zaalarmować wszystkich obecnych. Podczas przeprowadzonego eksperymentu śledczego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Słaby mocny mężczyzna

Najdłużej żyją panowie z południa Polski Mężczyźni w Polsce żyją o sześć lat krócej niż w innych krajach UE, gdzie średnia długość życia wynosi 77 lat. Tak wynika z najnowszych danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny. Najwięcej mężczyzn umiera z powodów zdrowotnych i w wieku produkcyjnym, czyli między 30. a 64. rokiem życia, a ta śmiertelność jest u nas dwukrotnie wyższa niż w innych krajach europejskich. Podstawową przyczyną zgonów są choroby układu krążenia i nowotwory. Inne badania, prof. Bogdana Wojtyniaka, kierownika Zakładu-Centrum Monitorowania i Analiz Stanu Zdrowia Ludności, pokazują, że najwięcej mężczyzn w różnym wieku umiera w Polsce z powodu chorób serca i schorzeń sercowo-płucnych – o 178% więcej niż w innych krajach europejskich. Polscy mężczyźni częściej niż panowie w innych krajach Unii oceniają swoje zdrowie jako słabe. Badania Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego pokazują, że 30% mężczyzn po sześćdziesiątce uznaje swój stan zdrowia za zły. Dlaczego polscy mężczyźni chorują? Dane PZH mówią same za siebie: 10 mln panów ma nadwagę, w tym jedna czwarta cierpi na otyłość. Jednocześnie tylko połowa ma świadomość, że coś jest z nimi nie tak. Niewiele mniej, bo 9 mln mężczyzn, ma podwyższony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Bandera na cokole Lenina

Nie ma co liczyć na cmentarze ofiar rzezi wołyńskiej. Za to ukraińskie państwo zafunduje cmentarze i pomniki ich oprawcomCzwartek, 9 kwietnia. Kilka minut po godz. 10 (czasu kijowskiego) prowadzący posiedzenie I wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Parubij, wybrany do parlamentu z listy Frontu Ludowego premiera Arsenija Jaceniuka, prosi deputowanych o zajęcie miejsc na sali plenarnej. Za chwilę ma przemówić na niej prezydent Polski. Z UPA do Europy 44-letni Parubij jest weteranem obu rewolucji na Majdanie. W czasie pomarańczowej został komendantem Ukraińskiego Domu, w którym zorganizowano sztab protestu. 10 lat później był komendantem całego Euromajdanu. To za jego przyzwoleniem po prawej stronie głównej sceny ustawiono wielki portret Stepana Bandery. Komendant Parubij, budując struktury samoobrony, wzorował się na Ukraińskiej Powstańczej Armii, w której – jak tłumaczył – „był niesamowicie wysoki poziom samoorganizacji”. Dla Parubija, absolwenta historii na uniwersytecie we Lwowie, Bandera jest wielkim bohaterem. Przewodniczył komitetowi budowy jego pomnika we Lwowie – odsłonięto go 13 października 2007 r., w przeddzień kolejnej rocznicy powstania UPA. Gdy w lutym 2010 r. Parlament Europejski wyraził głębokie ubolewanie z powodu nadania Banderze przez ówczesnego prezydenta Wiktora Juszczenkę tytułu Bohatera Ukrainy, Parubij wraz z setką deputowanych Rady Najwyższej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Polityka na grobach Wołynia

To, co się stało w Kijowie w czasie wizyty prezydenta Komorowskiego, nie jest niespodzianką. A jeśli nawet dla kogoś jest, to przede wszystkim dla polskich polityków i mediów. A stało się coś szokującego i we współczesnym świecie niemającego precedensu. W ukraińskim parlamencie jednomyślnie, i to w rekordowym czasie, bo w kilka godzin, bez jakiejkolwiek dyskusji, przyjęto ustawę, która głosi, że ludobójcy są bohaterami. Od teraz mordercy z Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów zamiast do więzień trafią na pomniki. A jeśli ktoś będzie podważał ich udział w rzeziach Polaków, a i Żydów, może liczyć na 10 lat więzienia. Tak postanowili Ukraińcy, a w kraju, którego 140 tys. obywateli wymordowano na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, panuje cisza. Prawie grobowa. A może ze wstydu? Przerywana nielicznymi tylko protestami, bo rodziny ofiar skutecznie wyeliminowano z mediów. W Polsce są jedynie rodziny katyńskie. Rodziny wołyńskie wymazano z historii. Ale historii ludobójstwa z 1943 r. nie wymaże żadna uchwała. Nie zrobi tego ani ta skompromitowana Rada Najwyższa, ani następne równie ślepe na fakty. Na Ukrainie żyją jeszcze mordercy z UPA i OUN. Śpią spokojnie. Polski IPN, kierowany przez Łukasza Kamińskiego, niczego złego w tym nie widzi. Wręcz przeciwnie. Dobrze mu się współpracuje z ukraińskim odpowiednikiem i jego szefem, apologetą UPA. Miejsca kaźni pozarastały drzewami,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.