Polityka na grobach Wołynia

Polityka na grobach Wołynia

To, co się stało w Kijowie w czasie wizyty prezydenta Komorowskiego, nie jest niespodzianką. A jeśli nawet dla kogoś jest, to przede wszystkim dla polskich polityków i mediów. A stało się coś szokującego i we współczesnym świecie niemającego precedensu. W ukraińskim parlamencie jednomyślnie, i to w rekordowym czasie, bo w kilka godzin, bez jakiejkolwiek dyskusji, przyjęto ustawę, która głosi, że ludobójcy są bohaterami. Od teraz mordercy z Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów zamiast do więzień trafią na pomniki. A jeśli ktoś będzie podważał ich udział w rzeziach Polaków, a i Żydów, może liczyć na 10 lat więzienia. Tak postanowili Ukraińcy, a w kraju, którego 140 tys. obywateli wymordowano na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, panuje cisza. Prawie grobowa. A może ze wstydu? Przerywana nielicznymi tylko protestami, bo rodziny ofiar skutecznie wyeliminowano z mediów. W Polsce są jedynie rodziny katyńskie. Rodziny wołyńskie wymazano z historii. Ale historii ludobójstwa z 1943 r. nie wymaże żadna uchwała. Nie zrobi tego ani ta skompromitowana Rada Najwyższa, ani następne równie ślepe na fakty. Na Ukrainie żyją jeszcze mordercy z UPA i OUN. Śpią spokojnie. Polski IPN, kierowany przez Łukasza Kamińskiego, niczego złego w tym nie widzi. Wręcz przeciwnie. Dobrze mu się współpracuje z ukraińskim odpowiednikiem i jego szefem, apologetą UPA. Miejsca kaźni pozarastały drzewami, grobów nie ma, a mordercy zdążyli jeszcze zadbać o pomniki. Dla siebie. To, co się stało w Kijowie, jest skandalem. Nie ma w tym cienia przypadku. Bo władze Ukrainy wykorzystują historię, by przykryć inne problemy. Dla nich im większe emocje budzi historia, tym lepiej. Zamiast mówienia o złodziejstwie nowych władz i słuchania oskarżeń o to, kto więcej ukradł, którymi obrzucają się prezydent, premier, ministrowie i deputowani, tematem dnia są nowi herosi Ukrainy. Niestety, zachowanie polskich władz w tej sprawie jest tak przeraźliwym dowodem ich małości, że szkoda dalszych słów. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2015, 2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański