47/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Kaczor Donald

W czasie tegorocznego krakowskiego Marszu Wolnej Polski, zorganizowanego wieczorem 11 listopada przez stowarzyszenia Trzecia Droga i Małopolscy Patrioci, 3 tys. osób przeszło ulicami miasta, krzycząc: „Polska to my, a nie Kaczor i jego psy”. W zeszłym roku na tym samym marszu, na tej samej trasie, ci sami młodzi ludzie skandowali: „Polska to my, a nie Donald i jego psy”. Kto po Kaczorze Donaldzie w przyszłym roku?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Pierwsi jako naród, ostatni jako społeczeństwo

W Kanadzie też powstał nowy rząd, tam jednak socjaldemokratyczny. Bywałem w tym kraju, mam tam wielu bliskich i znajomych, a i rodzinę już prawie zupełnie skanadyzowaną. Zanim po raz pierwszy poleciałem do Toronto, wiozłem ze sobą pewien obraz tego kraju – mityczny i wyidealizowany. W języku polskim Kanada była synonimem dobrobytu i luksusu. Ten kraj zawiódł mnie, ale głównie estetycznie. Piękna przyroda, lecz w kontraście kiepska architektura i powszechny brak gustu. Stapianie się ludzi z różnych światów i kultur w jednym kotle nie sprzyja budowaniu tradycji estetycznej. Zdumiało mnie też, jak Kanada jest inna od pobliskich liberalnych Stanów, bardzo socjaldemokratyczna, nawet podobna do Szwecji. Jest krajem o głębokich tradycjach demokratycznych, więc może sobie pozwolić na eksperymenty, jak choćby wprowadzenie wielu parytetów w składzie rządu. W nowym kanadyjskim rządzie Justina Trudeau jest 15 kobiet i tyle samo mężczyzn. Tak to zostało ustalone. Ministrem jest Indianka, są dwie osoby niepełnosprawne, przedstawiciele imigrantów i jedna osoba z grupy uchodźców. „Nasz rząd jest tak zróżnicowany, jak nasze społeczeństwo”, mówi z dumą premier Trudeau. Ministrem w Kanadzie może zostać tylko poseł do parlamentu federalnego. Jednak nawet niekompetentny minister mało zepsuje, bo w każdym ministerstwie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Redystrybucja czy uznanie? Jedno i drugie

Kiedy faszyści z Włoch i Węgier zaproszeni przez polskich faszystów na święto narodowe spacerują sobie po polskim parlamencie, rząd nawet nie ukrywa swojego autorytarno-nacjonalistycznego charakteru, za polską gospodarkę będą odpowiadać bankowcy, a za służbę zdrowia konserwatywny neoliberał, to nagle znika wiele rozterek wśród osób sympatyzujących z postępowymi ideami. Spór, czy budować raczej lewicę kulturową czy socjalną, przestaje istnieć w takich okolicznościach. Albo staje się mało istotny. Zagrożone są bowiem zarówno prawa do odmienności i różnorodności kulturowej, jak i prawa socjalne oraz równość ekonomiczna. Na pierwszy plan wysuwają się prawa obywatelskie – one zresztą zawierają w sobie i prawa socjalne pracowników, i prawa obywatela do wolności osobistej. Jak twierdzi Nancy Fraser, podporządkowane mniejszości seksualne, narodowe czy kulturowe zazwyczaj są także upośledzane ekonomicznie. Dlatego postulaty dystrybucyjne powinny się znaleźć w centrum wszelkich postępowych projektów politycznych. Zdaniem Fraser, choć sama redystrybucja nie wystarczy do usunięcia wszystkich form podporządkowania, pozostaje niezbędnym aspektem każdego rozsądnego projektu politycznego lewicy. Z drugiej strony nie można zapominać, że „podobnie jak dystrybucja, również uznanie jest fundamentalnym wymiarem sprawiedliwości obecnym w całości relacji społecznych”. Mówiąc inaczej, w walce o bardziej egalitarny i demokratyczny ład ważna jest zarówno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Sercowe interwencje

Coraz więcej skomplikowanych zabiegów kardiologicznych wykonuje się bez otwierania klatki piersiowej Prof. dr hab. med. Danuta Czarnecka jest kierownikiem I Kliniki Kardiologii i Elektrokardiologii Interwencyjnej oraz Nadciśnienia Tętniczego Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prof. UJ dr hab. Piotr Jankowski jest przewodniczącym Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Chyba w żadnej dziedzinie medycyny nie nastąpił w ostatnich dziesięcioleciach tak duży postęp, jak w leczeniu chorób serca. Coraz więcej chorób serca, i to coraz poważniejszych, leczą kardiolodzy interwencyjni, wykonując na nim zabiegi bez otwierania klatki piersiowej. Docierają do tego narządu przez naczynia krwionośne lub niewielkie nacięcia w jego okolicy. Czy serce kryje jeszcze jakieś tajemnice? Danuta Czarnecka: – Nowe techniki obrazowania pozwoliły dość dokładnie poznać serce i naczynia pod względem anatomicznym, natomiast nie do końca znany jest metabolizm jego komórek. Piotr Jankowski: – Nadal badamy więc funkcje i pracę struktur wewnątrzkomórkowych serca, ich metabolizm, inaczej mówiąc – sposób wykorzystywania energii przez mięsień sercowy. Jeszcze nie zawsze jesteśmy w stanie dotrzeć u naszych pacjentów na poziom wewnątrzkomórkowy. Przeprowadzamy takie badania, używając tkanek zwierzęcych lub tkanek pobranych od chorych w czasie zabiegów inwazyjnych, jednak nie mamy pewności, że wyniki eksperymentów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

My, ludożercy

Czy nasze geny są niemym świadectwem kanibalizmu naszych przodków? – Co o nas mówią? – Mówią, że płynie do nich mięso. Fragment dialogu z filmu Wernera Herzoga „Aguirre, gniew boży” Fala przyboju szarpnęła ciężką szalupą tak silnie, że kapitan Giovanni Verrazzano ledwie zdołał ustać na nogach. W szkłach lunety, przez którą jego brat z pokładu statku obserwował lądowanie, sylwetka kapitana coraz ostrzej odcinała się od bieli piasku plaży. Wreszcie stępka szalupy rozorała brzeg, a jej nieliczni pasażerowie bez pośpiechu poczęli wyskakiwać w spienioną płytką wodę. Po chwili ruszyli na spotkanie niewielkiej, stłoczonej grupy tubylców, którzy pojawili się nie wiadomo skąd (…). Kapitan Verrazzano właśnie zaczął przemawiać do tubylców, gdy ci na oczach przerażonej i bezsilnej załogi statku rzucili się na niego i jego towarzyszy. Chwilę potem zaczęli ćwiartować ciało kapitana i zjadać jego części. WYDARZYŁO SIĘ TO w 1528 r. na jednej z wysp Morza Karaibskiego. Tragiczna śmierć Giovanniego Verrazzano, odkrywcy zatoki znanej później jako Zatoka Nowego Jorku, była jednym z wielu przypadków ludożerstwa opisanych przez wczesnych odkrywców Nowego Świata. Zostały one skrzętnie wykorzystane do zohydzenia obrazu „dzikusów” i usprawiedliwienia niezwykle okrutnego traktowania ludności tubylczej. Stereotyp barbarzyńskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zrobię z Mieszka władcę

Dobrawa na tronie Piastów Kręty, wyboisty trakt, biegnący dotąd środkiem ciemnej puszczy, rozszerzał się, wiodąc ku zalanej światłem polanie. Wozy jeden za drugim wysypały się na otwartą przestrzeń. Wreszcie do granicy lasu dotarł także ten najbardziej okazały: wyściełana drogimi futrami i ciągnięta przez grupę niewolników kolebka, wewnątrz której zasiadała ciemnowłosa kobieta w wieku ok. 30 lat. Na jej twarzy rysowały się pełna wyniosłości obojętność i wyraźne znużenie. Niewiele interesowały ją mijane lasy, nieróżniące się przecież niczym od gęstych puszcz porastających jej rodzinne Czechy. Towarzystwo też trudno było nazwać doborowym. Ot, setka uzbrojonych po zęby wojowników ojca. (…) Dobrawa przechyliła nieznacznie głowę. Jej wzrok padł na masę ludzi kłębiącą się w odległości kilkuset kroków. Na rozległej polanie trwała, a właściwie dobiegała końca rzeź. (…) – Co tu się dzieje? – zapytała zirytowana, zauważywszy, że przewodnik kawalkady zatrzymał konia zaraz obok jej powozu. – Nasz wódz Mieszko przygotowuje dla was godny prezent ślubny, moja pani – odparł mężczyzna z dumą w głosie. Córka czeskiego władcy wcale nie podzielała jego entuzjazmu. – Te dzieci… – jęknęła. – Nie musisz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Ten niebezpieczny listopad

Najwyższy czas skończyć z maszerowaniem 11 listopada. Organizujmy bale niepodległości, bale górników, tramwajarzy, kolejarzy, ogrodników i wędkarzy Krzysztof Jasiński – reżyser teatralny i telewizyjny, znany z realizacji wielkich widowisk plenerowych, założyciel i od 50 lat dyrektor krakowskiego Teatru STU Czy listopad to rzeczywiście „dla Polaków niebezpieczna pora”, jak mówi Wielki Książę w „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego i potwierdza szpieg Makrot? – Listopad zawsze był w naszej historii miesiącem szczególnej aktywności politycznej i wielkich wydarzeń patriotycznych, począwszy od 1830 r., gdy wybuchło jedno z największych powstań narodowych, aż po rok 1918 r., gdy wszystkie skonfliktowane obozy polityczne potrafiły się dogadać i odzyskaliśmy niepodległość. Niepodległość? W minioną środę, 11 listopada, w dniu Narodowego Święta Niepodległości obchodzonego w rocznicę uwolnienia nas od trwającej 123 lata niewoli, przez Warszawę przeszło tysiące młodych ludzi w Marszu Niepodległości, krzycząc: „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski!”. Na wielu transparentach były napisy, że musimy walczyć o niepodległość. Jeszcze mi tylko brakowało Pallas Ateny wołającej: „Do broni! Do broni!”. – Najwyższy czas skończyć z maszerowaniem. 11 listopada organizujmy bale niepodległości. Od Pałacu Prezydenckiego po remizy w gminie. Bale górników, hutników, tramwajarzy, kolejarzy, ogrodników i wędkarzy. Każdy 11 listopada powinien

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kordian przymierza kostiumy

Prawie wszystkie realizacje „Kordiana” kończyły się nie najlepiej dla ich twórców. Jak da sobie radę Jan Englert? „Kordian” Juliusza Słowackiego chodzi za Janem Englertem od dawna. Wprawdzie Kordiana Englert nigdy nie zagrał, ale w „Kordianie” występował. Przed niemal 40 laty grał Mefista w inscenizacji Erwina Axera. Postać, upleciona z kilku innych (Doktora, Chmury, Diabła, Adiutanta), przykuwała uwagę demonizmem, przewrotnością, mocą wpływania na ludzkie losy. W zgodnej opinii recenzentów tą rolą Englert przyćmił resztę obsady. W telewizyjnym widowisku na podstawie „Kordiana”, które podpisał jako reżyser (1994), zagrał Cara. Dwuczęściowy spektakl budził podziw rozmachem, ale recenzenci marudzili, że przy okazji zagmatwał sensy dramatu. Podobne opinie dominowały po wcześniejszej premierze „Kordiana” w reżyserii Englerta w stołecznym Teatrze Polskim (1987). Prawdę mówiąc, niemal wszystkie realizacje „Kordiana” kończyły się nie najlepiej dla ich twórców. „Strażnicy” Słowackiego zwierali szeregi, wykazując reżyserom brak poszanowania tekstu, głębi filozoficznej i co tam kto chciał. Nawet inscenizacje uznawane za najciekawsze były przyjmowane z oporami. Taki wniosek można by wysnuć po lekturze ponad 450-stronicowej monografii Leokadii Kaczyńskiej, poświęconej dziejom scenicznym „Kordiana” w latach 1945-2000 („Winkelried ożył?”, 2006). Kordian,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kościół

Przebaczenie dla Legionistów Chrystusa

Papież Franciszek odpuszcza zakonowi o. Maciela grzechy pedofilii Wkrótce po przegranym synodzie poświęconym rodzinie papież Franciszek obiecał odpust zupełny (czyli odpuszczenie grzechów) Legionowi Chrystusa, pod warunkiem że członkowie tego zgromadzenia dokonają aktu pokuty. W świetle prawa świeckiego owe grzechy są przestępstwami zagrożonymi długoletnim pozbawieniem wolności. Dopuścił się ich założyciel zakonu, meksykański ksiądz Marcial Maciel. A jeszcze dwa lata temu w wywiadzie dla meksykańskiej Televisa papież mówił: „Oni są kanibalami, to tak, jakby zjadali dzieci, niszczyli je. Powinniśmy się wstydzić, gdyby tylko jeden ksiądz nadużywał nieletnich”. Najlepiej zarabia się na biednych Legion Chrystusa powstał w 1941 r., początkowo pod nazwą Misjonarzy Świętego Serca. Dziś to jedna z najsilniejszych instytucji Kościoła katolickiego z uwagi na majątek, jakim zarządza. Jego wartość oceniana jest na 43,6 mld dol. Złośliwi nazywają zakon milionerami Chrystusa. Legioniści posiadają m.in. szpitale, nieruchomości, centra oświatowe, sierocińce, fundacje non profit. Zarządzają Papieskim Instytutem Notre Dame w Jerozolimie, który jest centrum o charakterze religijnym, kulturowym, charytatywnym i oświatowym, przekazanym im w prezencie przez Jana Pawła II. Wynajęcie najtańszego pokoju kosztuje tu 230 dol. Ks. Pablo Pérez Guardado, który pracował w siedzibie zakonu w Rzymie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Trzecia intifada?

Zdesperowani młodzi Palestyńczycy decydują się na atakowanie Izraelczyków nożami, bo czują, że nie mają nic do stracenia Dżamal jest troskliwym ojcem. 52-letni taksówkarz stoi przy wjeździe do wsi i cierpliwie czeka na 10-letnią córkę Lubnę. Od kilku tygodni, by dojść do szkoły i wrócić, Lubna, jak setki innych dzieci z podjerozolimskiego osiedla Issawija, musi przejść przez izraelski posterunek. „To nie jest normalne, żeby dzieci musiały ciągle oglądać uzbrojonych żołnierzy. Oczywiście, że się boją”, mówi Dżamal. Boją się też rodzice. Popołudniami palestyńskie matki czekają pod szkołą na swoje dzieci, które nie powinny same kręcić się po ulicach. Nie chodzi tylko o najazdy policji i wojska i nocne przeszukiwania domów. Ani o towarzyszący im ostrzał gazem łzawiącym, w którym Issawija regularnie tonie. I nie o latające na oślep metalowe pociski powleczone gumą. Przede wszystkim chodzi o wydarzenia ostatnich tygodni, które jeszcze bardziej utwierdziły Palestyńczyków w przekonaniu, że w oczach Izraelczyków i świata ich życie jest bezwartościowe. Że Palestyńczyka czy Palestynkę można zastrzelić, a dopiero potem pytać, czy byli winni. Albo w ogóle nie pytać. W ułamku sekundy wydać wyrok śmierci. W Issawiji mieszkał 19-letni Fadi Alloun. Dopiero co świętował urodziny z kolegami. Dopiero co wrzucił na Facebooka nowe zdjęcie: jedna brew lekko uniesiona,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.