03/2016

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Mi się wydaje, że

Pani premier bardzo dosłownie potraktowała żądania, by władza lepiej prezentowała się w mediach. I uznała, że nowa twarz rządu, czyli rzecznik, musi już samym swoim widokiem zyskiwać aprobatę. Szukała i znalazła Rafała Bochenka: „Młodego, dynamicznego, z doświadczeniem medialnym”. No, z tym doświadczeniem medialnym to trochę przesada, ponieważ Bochenek był przez dwa lata pogodynkiem w TVP Kraków. Ale z pewnością jest miły. By nie powiedzieć: milutki. A jak go jeszcze nauczą mówić, będzie z niego pociecha. Na początek niech nie mówi: mi (to czy tamto), ale mnie (to czy tamto).

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Porzucony Węglarczyk

Opera mydlana czy tylko mydełko Fa, na którym poślizgnął się SLD? Nie, to ciąg dalszy samobója, jakiego sobie strzelił Sojusz, wyciągając z kapelusza panią Magdalenę Ogórek. Partia wydała na nią milion złotych, bo komuś się przyśniło, że to właśnie ona może zostać prezydentem RP. Później podobnym złudzeniom, chociaż nie politycznym, uległ medialny celebryta Bartosz Węglarczyk. Planował nawet oświadczyny, choć pani Ogórek jest przecież mężatką, ale nic z tego nie będzie, bo – tak jak SLD – też został porzucony. I jeśli jest jakaś różnica między tymi porzuceniami, czyli między SLD a Węglarczykiem, to chyba tylko taka, że SLD koniec związku z panią Ogórek przyjął z wielką ulgą, a Węglarczyk nie. Na Facebooku napisał nawet: „Dla Magdy: I Still Love You” (ciągle cię kocham). Karuzela życia jednak się kręci i pani Ogórek z pewnością jeszcze się na niej pojawi. Z przytupem.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Trybiki czy bogowie w białym fartuchu?

Pacjent na szpitalnym łóżku musi być czujny, bo chodzi o jego życie I. Nie rozpoznali raka 35-letni Artur M. z Zielonej Góry znalazł się w styczniu 2012 r. na oddziale urologii szpitala wojewódzkiego na Dolnym Śląsku z podejrzeniem kolki nerkowej. Zrobione tam USG sugerowało co innego – ropień okołowyrostkowy. Usunięto go po otwarciu brzucha. Następna wizyta u chirurga, już kontrolna, została wyznaczona za trzy miesiące. Mimo upływu czasu rekonwalescent czuł się równie źle jak przed operacją. Ból nie ustępował, a ropny naciek w okolicy wyrostka powiększył się. Artur M. ponownie szukał pomocy w szpitalu, tam jednak usłyszał, że tak to bywa po operacji, z czasem naciek się wchłonie. Nie zlecono dodatkowych badań. Kiedy w czerwcu M. znów się pojawił w szpitalu z bólem brzucha, skierowano go na zabieg appendektomii (usunięcie wyrostka robaczkowego, gdy jest w stanie zapalnym). Ale z odległym terminem 20 września. Cierpiący M. poszedł w międzyczasie po leki uśmierzające do swojego lekarza rodzinnego. Ten uznał, że środki przeciwbólowe to za mało, niezbędne jest skierowanie pacjenta do przychodni szpitalnej na pilną konsultację chirurgiczną. Dzięki temu Arturowi M. zrobiono w szpitalu wojewódzkim kolejne USG. Jednakże ordynator Jędrzej B. po obejrzeniu wyników uznał, że ponowna operacja jest zbędna,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników Nr 3/2016

Co się wydarzyło w kwietniu 966 roku Zapowiada się, że w kwietniu propaganda będzie przekonywała Polaków, że obchodzimy 1050-lecie: a) istnienia państwa polskiego, b) chrztu Mieszka I (Mieczysława), c) chrztu Polski. Taka zbitka faktologiczna jest błędna, jednak obawiam się, że większość mediów nie potrafi się obronić przed tego rodzaju iunctim. To prawda, że brak nam pisanych źródeł wykazujących istnienie państwa Mieszka I na wiele lat przed 966 r. Jednak archeologia i historia powszechna wskazują, że w 966 r. istniało już ukształtowane państwo, z którym musieli się liczyć sąsiedzi. Jak przebiegało tworzenie tego państwa przed panowaniem Mieszka I, niewiele wiemy. Pewne jest jednak, że Dąbrówka (Dubrawka) ze znanego w ówczesnej Europie rodu czeskich Przemyślidów nie wyszłaby za władcę dopiero tworzącego się państwa. Ziemie, które wchodziły w skład państwa Mieszka I, i te, które potem zostały doń inkorporowane, poznały chrześcijaństwo przed rokiem 966, o czym świadczą wykopaliska, choćby w Krakowie (na wzgórzu wawelskim), w Wiślicy czy Płocku. Inna sprawa, że było to chrześcijaństwo wschodnie (nie mylić z prawosławiem), które ostatecznie nie znalazło akceptacji w Polsce. W roku 966 nie ochrzczono wszystkich żyjących pod panowaniem Mieszka I. Było to praktycznie niemożliwe. Poza tym świeżo ochrzczeni pod przymusem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Samobójstwo

Wydawało się, że przed kilkunastu laty Polska dokonała wyboru cywilizacyjnego. 7 i 8 czerwca 2003 r. w ogólnonarodowym referendum Polacy opowiedzieli się za przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. 1 maja następnego roku wraz z dziewięcioma innymi państwami Europy, w tym z naszymi sąsiadami Litwą, Słowacją i Czechami, zostaliśmy członkiem Unii Europejskiej. Był to sukces kolejnych, pod wieloma względami różnych, rządów po roku 1989, ponieważ przygotowania i starania o przyjęcie rozpoczęły się już w końcu 1990 r., a zamknięciem pierwszego etapu było podpisanie 16 grudnia 1991 r. „Układu europejskiego ustanawiającego stowarzyszenie między Polską a Wspólnotami Europejskimi i ich państwami członkowskimi”. Układ ten zaczął obowiązywać trzy miesiące po wejściu w życie Traktatu o Unii Europejskiej. 8 kwietnia 1994 r. rząd polski złożył formalny wniosek o członkostwo w UE. Jego uzyskanie wymagało spełnienia wielu warunków gospodarczych i politycznych. Polska musiała dorównać poziomem demokracji i praworządności starym demokracjom zachodnim. Sprostała tym wymogom, a naród w referendum jednoznacznie wyraził swoją akceptację dla przystąpienia do Unii. Członkostwo w UE dawało przynależność na równych prawach do wspólnoty państw demokratycznych, praworządnych, szanujących prawa człowieka, wyrzekających się wojny jako instrumentu rozwiązywania sporów między sobą,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Na pasku polityków

Kubeł zimnej wody wylany na głowy dziennikarskich celebrytów w czasie stadionowych jasełek, które transmitowały ich macierzyste stacje telewizyjne, to symboliczny dowód myślowej i zawodowej mizeroty tuzów branży. Trzeba kompletnie odlecieć, by wierzyć, że tak można. I że w ogóle wypada tak postępować komuś, kto nie jest z kabaretu lub cyrku. Wiem, że słowa „nie uchodzi” są w tym światku kompletnym anachronizmem, ale tym bardziej sądzę, że dobrze opisują cały wachlarz zachowań ludzi mediów, które krok po kroku doprowadziły do tego, że prestiż zawodu dziennikarskiego spadł na najniższe szczeble drabiny wszystkich profesji. Gdziekolwiek zajrzeć, widać, jak psuto dobre obyczaje. I jeśli coś mnie w tym zadziwia, to kompletna nieprzemakalność na krytykę. Czołowym obrońcą demokracji jest np. Tomasz Lis. I dobrze, bo jak każdy ma do tego prawo. Ale tylko w Polsce mógł chodzić jednocześnie w dwóch kapeluszach: szefa prywatnego tygodnika i autora programu w telewizji publicznej, co pozwalało na autopromocję tygodnika w telewizji. Gdyby to była stacja komercyjna, nie byłoby w tym nic zdrożnego. Tak się często dzieje na świecie. Ale nie w telewizji utrzymywanej z abonamentu. Gdyby wejść na tę ścieżkę, to programy powinni mieć Mirosław Kuliś, bo wydaje „Angorę” (najlepiej sprzedający się tygodnik), Jerzy Baczyński z „Polityki”, Jerzy Urban z „Nie” czy Paweł Lisicki z „Do Rzeczy”. A to tylko początek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W 3. numerze „Przeglądu” polecamy

W najnowszym numerze „Przeglądu” polecamy: TEMAT TYGODNIA Media popłynęły Nie ma w Polsce branży, w której pracujący tak by się nie znosili wzajemnie, tak zawzięcie między sobą nie walczyli. I tak bardzo nie chcieli na siebie patrzeć. Tu nieszczęście jednych zbyt często jest radością drugich. W redakcjach programów informacyjnych, w sekretariatach redakcji, od dawna prowadzi się listy, kogo z kim można zaprosić. Żeby przed wejściem na antenę nie było kłopotu – że „ja w studiu nie usiądę obok tego pana”. Semka nie siada obok Wrońskiego, Warzecha obok Jasia Kapeli, na listach odmowy są Michalski, Wildstein, Żakowski, Barański, Karnowscy itd. Plagi niszczące polskie dziennikarstwo to: frontowość, celebrytyzm, pauperyzacja i wpływ polityków. W dodatku przechodzenie ze świata mediów do świata polityki jest traktowane jak coś normalnego. OPINIE Stare zadania dla nowej lewicy Wiele uprawnień przyznanych obywatelom przez konstytucję istnieje tylko na papierze. Jednym z nich jest prawo do powszechnego i darmowego leczenia. Nowelizacja Kodeksu pracy z sierpnia 2013 r. całkowicie zniosła zasadę ośmiogodzinnego dnia pracy, czyli podstawową zdobycz ludzi pracy najemnej, która wydawała się nienaruszalna. Europejska Karta Społeczna, ratyfikowana przez Polskę w 1997 r., mówi, że czas pracy powinien być stopniowo skracany, a każdemu należy zapewnić coroczny, co najmniej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 3/2016

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Stare zadania dla nowej lewicy

Wiele uprawnień przyznanych obywatelom przez konstytucję istnieje tylko na papierze Wybór między „ważnym” a „najważniejszym”, czyli odmowa milczenia o ważnych sprawach w imię skupienia całej uwagi na jednej, uznanej za najważniejszą, jest zawsze sprawą trudną. Na ogół bowiem ludzie pragnący mówić o tym, co najważniejsze długofalowo, oskarżani są o lekceważenie tego, co najważniejsze w danej chwili. Jest tak właśnie dziś, jesteśmy bowiem świadkami olbrzymiej presji wywieranej przez opiniotwórczy mainstream na osoby pragnące zachować pewną niezależność sądu w obliczu dokonanego na naszych oczach niewątpliwego pogwałcenia polskiej konstytucji. Niezależność, o której mowa, bywa przedmiotem moralistycznej krytyki tylko dlatego, że domaga się ujmowania sprawy degradowania Trybunału Konstytucyjnego w szerszym kontekście, wbrew opinii, że mamy do czynienia z czymś bezprecedensowym, sprzecznym z całą tradycją III RP jako wzorowego do niedawna demokratycznego państwa prawa. I. Presji tego typu najodważniej przeciwstawił się jak dotąd Adrian Zandberg, współzałożyciel partii Razem, w wywiadzie pod wymownym tytułem „Polska. Macocha, nie matka” (rozmowa z Maciejem Stasińskim, „Gazeta Wyborcza, 5-6 grudnia 2015, s. 22-23). Oświadczył on, że ludzie z Razem poszli pod Sejm, aby „upomnieć się o całą konstytucję, nie tylko o Trybunał”. Wiele uprawnień przyznanych obywatelom przez konstytucję istnieje bowiem tylko na papierze. Zandberg wymienił

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy europejscy politycy nadmiernie ingerują w wewnętrzne sprawy Polski?

Dr hab. Anna Pacześniak, Katedra Studiów Europejskich UWr „Ingerencja”, na dodatek „nadmierna” – to budzi negatywne skojarzenia. Jeśli zatem ktoś określa w ten sposób zainteresowanie europejskich polityków tym, co ostatnio dzieje się w Polsce, narzuca wygodne dla siebie ramy interpretacyjne. Jeżeli jednak przyjmiemy, że zainteresowanie europejskich polityków wynika z ich zaniepokojenia alarmistycznymi informacjami z Warszawy, więcej – jeśli dopuścimy do siebie myśl, że ten niepokój bierze się z troski o obywateli, którzy nie należą do wyznawców obecnego rządu – interpretacja będzie zupełnie inna. I wtedy przynajmniej część z nas z większą sympatią przyjmie fakt, że stanem naszej demokracji chcą się zająć politycy, których PiS nie może przegłosować w Sejmie i Senacie. Dr Renata Mieńkowska-Norkiene, Instytut Nauk Politycznych UW Procedura kontroli praworządności, którą Komisja Europejska wszczęła wobec Polski, to nowe rozwiązanie, obowiązujące od marca 2014 r. Z powodu jej wszczęcia Polsce nic szczególnego jeszcze nie grozi, ale z pewnością negatywnie odbija się to na wizerunku naszego kraju. UE jest głęboko zatroskana tym, co się dzieje w Polsce. Wypowiedzi europejskich polityków o sytuacji w różnych krajach już się zdarzały. To nic niezwykłego, dotyczyło zarówno Węgier Viktora Orbána, Czech Miloša Zemana, jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.