41/2017

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Obserwacje

Cały ten seks

Hugh Hefner, twórca „Playboya”, zmarł, ale rewolucja seksualna, którą rozpoczął, ma się całkiem dobrze Hugh Hefner był najpierw pionierem rewolucji seksualnej, a potem jej ikoną. A przecież w Ameryce lat 50. nie wyskoczył nagle, jak diabeł z pudełka. Był wówczas Stanom niezbędny. Gdyby się nie pojawił, trzeba by go było wymyślić. Grunt przygotowały mu powojenna prosperity i jej pułapki – Stany odreagowywały właśnie 20 lat kryzysu i wojny. Grill, whisky&soda dla panów, podwójne martini dla pań, wypad na Bermudy, zestaw hi-fi, kosiarka do trawnika i domek z basenem pod miastem – to była wizytówka wellness tamtych lat. A w sferze erotyki – nieśmiałe panty raids na kampusach, w trakcie których student musiał upolować majtki (z szafy) dziewczyny, która wpadła mu w oko. A potem ćwiczył rozpinanie stanika na tylnym siedzeniu buicka pożyczonego od taty. Przed snem czytywał ukradkiem szmatławca „Confidential”, z którego dowiadywał się, że Frank Sinatra między jednym a drugim pożyciem lubił się wzmocnić talerzem płatków zbożowych. Lana Turner i Ava Gardner dzieliły się tym samym kochankiem, a Liberace (właściwe imię: Władziu, nazwisko mamy: Zuchowska, niedawno w filmie odstawił go fantastycznie Michael Douglas) wolał chłopców. I wtedy wyskoczył Alfred Kinsey z tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Duchowe piekło

Po latach znowu jadę do Kazimierza nad Wisłą. Podróż szosą na Lublin, na poboczach trwają na wielką skalę prace budowlane, powstaje trasa szybkiego ruchu. Dawno tędy nie jechałem i wszędzie widzę wielkie zmiany na lepsze, czyli „Polskę w ruinie”. I pomyśleć, że zaledwie w dwa lata rządów PiS nastąpił taki skok cywilizacyjny. Cud po prostu. W pobliżu Janowca Magiczne Ogrody, park rozrywki dla dzieci. Chłopcy zachwyceni. Antoś był tu kiedyś z klasą, więc z wielką dumą grał rolę przewodnika. A Kazimierz jak zawsze oszałamia urodą, wzgórze z białymi ruinami zamku i wieża, rynek w ramach dwóch kościołów na wzniesieniach, obok lśni Wisła. To na pewno najładniejsze polskie miasteczko. Nietknięte przez wojnę i dzięki zakazowi wznoszenia nowych domów uratowane przed zniszczeniem przez nędzną architekturę minionego półwiecza. Jest piątek, zbliża się wieczór, ale o dziwo nie ma tłumów. Miasteczko zmieniło się w jeden wielki pokój do wynajęcia, rozmnożyły się restauracje i kawiarnie. Ale nadal działa magia tego miejsca. Zwykle przyjeżdżałem tu na krótko, a wszystkie wspomnienia są dobre i słodkie i układają się warstwami, tworząc wielki tort. Po raz pierwszy byłem tu z rodzicami, mając pięć lat. Tego dnia jak zwykle płynęliśmy drewnianą łódką na pych na drugi brzeg Wisły, na piaskową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Dobrze jest pochodzić w cudzych ciuchach

Lęk przed zniknięciem to jeden z największych niepokojów współczesnego człowieka Patrick Heusinger – aktor amerykański, od 26 września możemy go oglądać w głównej roli w serialu „Absentia” emitowanym przez AXN. Światowa premiera odbyła się na Monte Carlo Television Festival. Porwana i więziona przez sześć lat kobieta wraca do domu, gdzie nikt już na nią nie czeka. O tym opowiada serial „Absentia”. – Seriali o traumie wywołanej utratą bliskiej osoby było już mnóstwo. Ileż razy poznawaliśmy bohatera, który musiał sobie poradzić ze stratą żony? Mój bohater przez półtora roku nie mógł odzyskać żony, która najprawdopodobniej została uprowadzona. Nikt nie mógł jej odnaleźć. Służby specjalne, policja i rząd uznały ją w końcu za zmarłą. Świat o niej zapomniał i kazał o niej zapomnieć bohaterowi, który po trzech latach spróbował ułożyć sobie życie na nowo. Udało mu się – ożenił się ponownie, zapewnił synowi dobre życie z kochającą go macochą. I kiedy już zapanował względny spokój, świat znów wywraca się do góry nogami. Kobieta uznana za zmarłą zostaje odnaleziona. Cieszyć się czy być przerażonym? Tu dla widza zaczyna się najciekawsze: jak ocenić tę sytuację? Komu kibicować? Kobiecie, która wróciła i burzy spokój rodziny, czy rodzinie, która zdążyła się dotrzeć. Sytuacja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Akcja WARIOGRAF

Posadzenie generała na wariografie jest żenadą. Ale też najtrafniejszym opisem stanu, w jakim znalazła się polska armia za rządów PiS. I nie tylko armia, niestety. Sprawa wykorzystywania przez władzę wariografu do oceny współpracowników ma duży potencjał rozwojowy. Bo skoro władza sama uruchomiła ten proceder, to suweren, na którego rządzący ciągle się powołują, ma prawo do tego samego. A więc teraz władza na wariografy. Są tam przecież ludzie znacznie ważniejsi od polskiego generała w NATO. Kłopot będzie z wyborem wiarygodnego zespołu obsługującego wariograf i podającego wyniki badań. Komu suweren może zaufać? Chyba trzeba sięgnąć po fachowców z zagranicy. Choć z tym też nie będzie łatwo, bo po dwóch latach rządów PiS prawie wszędzie mamy wrogów. Może przyjedzie ktoś od Trumpa, bo ten wszędzie szuka zarobku, a rynek badań wariografem w Polsce wydaje się bardzo obiecujący. No a jak już będziemy mieli zaplecze techniczne i znajdą się odpowiednie kadry, suweren musi zadecydować, kogo badamy. Sprawa jest zbyt poważna, by ją powierzyć posłom i senatorom. Przecież jako ważna część władzy sami podlegają badaniom. I są bardzo wysoko w kolejce do wariografu. Jeśli nie parlament, to zostaje referendum. Tak bliskie politykom Kukiz‘15 i prezydentowi Dudzie. Zebranie miliona podpisów pod pytaniem, czy jesteś za badaniem wariografem… (tu odpowiedni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jesień prezesa

Jeżeli zobaczymy Andrzeja Dudę we wspólnej akcji z Kaczyńskim w sprawach ordynacji wyborczej czy ustawy medialnej, będzie to znak, że się poddał Czy to już po Dudzie? Spotkania z prezesem Kaczyńskim, o które zresztą tak mocno zabiegał, okazały się dla niego zbyt mocnym wstrząsem. Prezydent po rozmowach z szefem PiS wycofywał się ze swoich pomysłów. I to niemal natychmiast, nawet nie informując o tym współpracowników. Wiemy to z przecieków, z informacji dziennikarza RMF FM. W ten sposób ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, które według złożonej w lipcu deklaracji Andrzeja Dudy miały być rozwiązaniem kompromisowym, mądrą reformą, bliźniaczo upodobniły się do propozycji PiS. Nie miejmy złudzeń. Skok na sądy, podporządkowanie ich parlamentarnej większości, odejście od zasady trójpodziału władzy nastąpią, tylko że z paromiesięcznym opóźnieniem. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Andrzej Duda pękł po rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim? Przecież, buntując się w lipcu, mógł sobie wyobrazić ciąg dalszy i konsekwencje, które przyjdzie mu ponieść. Dlaczego więc wtedy był odważny, a teraz już nie? Światło na tamte wydarzenie rzucają kolejne przecieki. Wiemy, że Dudę z Kaczyńskim chcieli godzić biskupi, organizując im spotkanie na Jasnej Górze. Duda się zgodził, ale Kaczyński odmówił. Tym samym zostawił i prezydenta, i patronujących mu biskupów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Płaczliwa kuratorka

O tej pani jeszcze usłyszymy. Barbara Nowak, nowa kurator oświaty w Małopolsce, da popalić. I uczniom, i nauczycielom. Uczniom, bo jest kobietą wrażliwą. Taką, która bardzo się wzrusza w czasie rozmaitych spędów, jakie szkoły co i rusz organizują w kościołach. A że kościelne łzy odmładzają, pani Barbara nie żałuje sobie. Płacze jednak dopiero wtedy, gdy są spełnione dwa warunki. Musi być kościół. I muszą w nim być uczniowie. Najlepiej całe szkoły. Nauczyciele mający taką kurator przebranżowią się na katechetów. A to zawód mający perspektywy. I dobrze płatny. A jeśli któryś nauczyciel musi koniecznie uczyć matematyki czy geografii, to niech chociaż na widok pani Nowak płacze w kościele.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Sadurska, kasta i kasa

Kasta pisowska ma się coraz lepiej. Bez porównania lepiej od kasty sędziowskiej. Nie musimy szukać daleko. Popatrzmy na dolce vita Małgorzaty Sadurskiej. Eksposłanka PiS z gatunku „żelbet nie pęka” i eksszefowa kancelarii Dudy, wylądowawszy na posadzie wiceprezesa PZU, na dzień dobry ogłosiła, że nie będzie pobierała pensji, dopóki w PZU nie zostaną wprowadzone nowe zasady. No to zostały wprowadzone. I teraz członkowie zarządu mogą zarobić „tylko” 64 tys. zł miesięcznie plus 64 tys. zł premii. Bieda, prawdziwa bieda. Aż się chce płakać. Ale nie martwcie się. Sadurska już bierze pensję. Dostała też wyrównanie za pierwsze miesiące. Skromniutkie 100 tys. zł. No i 22 tys. z kancelarii Dudy za niewykorzystany urlopik. Kasta nie pęka.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Adam i Ewa

Pierwszą poetką, którą spotkałam w życiu, była Ewa Sonnenberg. Nie mogło być mowy, żeby jakikolwiek wieczór poetycki we Wrocławiu odbył się bez niej. Kiedy przyszłam w towarzystwie dwóch kolegów pod Klub Muzyki i Literatury, na ośnieżony plac Kościuszki, wynurzyła się z jakiejś bramy jak duch. Miała na sobie fioletowe futro, mroczny makijaż i kapelusz z wielkim rondem. W ręku trzymała lufkę (sic!), z której sterczał nie do końca sfajczony kiep. A kiedy podała mi rękę w koronkowej rękawiczce, myślałam, że zemdleję z wrażenia. W dodatku zaczął prószyć śnieg i tego było po prostu za wiele dla mojej młodzieńczej wrażliwości. I jeszcze to imię – Ewa – takie pojemne literacko, jakby stworzone specjalnie do wiersza. A nazwisko? Rozumiało się samo przez się, że Sonnenberg w naturalny sposób wymieniana być musi z Szymborską, Różewiczem i Herbertem – ludźmi o wspaniałych, twardych nazwiskach. Byłam w niebie. Przez cały wieczór zamiast słuchać bełkotu nieźle wstawionego poety (wiadomo, że na trzeźwo się nie da!) – mogłam bezkarnie obserwować, jak Ewa się porusza, siada, poprawia włosy. Wkrótce chciałam być wszędzie tam, gdzie ona. Nie było więc mowy, żebym nie poznała drugiej ważnej postaci we wrocławskim środowisku literackim lat 90. – Adama Borowskiego. Ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Wędrówki ze szpiegiem

Jeśli jest kasa, to są i wyjazdy. Już nie jakaś izdebka pamięci po szpiegu, ale misja dyplomatyczna pełną gębą. Filip Frąckowiak, dyrektor warszawskiej Izby Pamięci Kuklińskiego, wyjazd do USA z wystawką składającą się z mapy i zdjęć szpiega uważa za wielką misję. Choć z drugiej strony skoro żyje sobie dostatnio z Kuklińskiego, to może i jest misjonarzem. A turystyka objazdowa, nawet jeśli trafi się tylko do holu jednego z wielu budynków w kampusie West Point, jest ciekawsza od przesiadywania w Warszawie. Skoro resort kultury hojnie płaci, to może Frąckowiak powędruje z Kuklińskim do miejsc bliskich Amerykanom. Afganistan, Irak, Syria? Miejscowi pokochają tę wystawę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Czy z reformami Gowina powinny wrócić egzaminy wstępne na studia?

Czy z reformami Gowina powinny wrócić egzaminy wstępne na studia? dr Krystyna Łybacka, b. minister edukacji narodowej, europosłanka SLD Premier Gowin doskonale wiedział, że zapowiedź powrotu egzaminów wstępnych wywoła burzliwą dyskusję. Złożenie tej propozycji było moim zdaniem celowe, ponieważ uwaga społeczeństwa będzie się koncentrować na jednym wątku reformy, a wiele innych zmian zostanie wprowadzonych bez debaty. Sam pomysł zastąpienia egzaminów maturą nie był zły, ale został wypaczony. W sytuacji niżu demograficznego senaty uczelni, mając na uwadze, że za studentem idą pieniądze, z roku na rok obniżały liczbę punktów maturalnych wymaganą do przyjęcia na studia. Czy antidotum na ten problem może być przywrócenie egzaminów? Dla mnie ta kwestia jest otwarta. dr Krzysztof Posłajko, Instytut Filozofii UJ Przekonujące są argumenty, że matura nie mierzy rzeczywistej zdolności młodego człowieka do studiowania, a wiele osób, które uzyskały na niej przeciętne wyniki, może sobie świetnie radzić w szkole wyższej. Z drugiej strony matura jako przepustka na studia szalenie upraszcza rekrutację, co odciąża uczelnie, a dla kandydatów system jest bardziej przewidywalny. Jednak jeśli chodzi o wyzwania dla szkolnictwa wyższego, problem ten jest drugorzędny. W obliczu dramatycznej zapaści demograficznej Polski każdy, kto nieźle zda

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.