20/2018

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Opinie

Złoty interes emerytalny

W PPK wynagrodzenie firm zarządzających funduszami emerytalnymi będzie jeszcze wyższe niż w OFE Według rządowych projektów od początku przyszłego roku mają ruszyć pracownicze plany kapitałowe (PPK). Nie należy ich mylić z pracowniczymi planami emerytalnymi – PPE, które już istnieją, choć mają marginalne znaczenie, ponieważ uczestniczy w nich ok. 380 tys. pracowników na ok. 16 mln pracujących. Założenia dotyczące wprowadzenia PPK przedstawione przez rząd 15 lutego br. nie są bynajmniej oryginalnym pomysłem na kolejną reformę emerytalną. Powtarzają one rozwiązania, które z początkiem tego roku, po wieloletnich debatach, weszły w życie w Niemczech, a wcześniej znalazły zastosowanie w Wielkiej Brytanii. Czy polityczne decyzje o rozwijaniu możliwości dobrowolnych ubezpieczeń (obok obowiązkowego systemu zarządzanego przez ZUS) i to, że polski rząd podąża tu za wzorcami wysoko rozwiniętych społeczeństw, należy przyjmować jako modernizację korzystną dla przeciętnego Polaka? Odpowiadając sobie na to pytanie, wykorzystałam informacje Departamentu Analiz Ekonomicznych Banku Zachodniego WBK z lutego tego roku („Pracownicze Plany Kapitałowe”, 16.02.2018, skarb.bzwbk.pl). OFE po liftingu „Nowy” projekt rządowy pod wieloma względami przypomina zasady ustalone niegdyś dla tzw. otwartych funduszy emerytalnych (OFE), które zostały wdrożone w 1999 r. Tamtą innowację kolorowe

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Huzia na prezydencika

Miała być biało-czerwona drużyna na trzy kadencje, a jest pisowskie zoo. I wyścig, kto komu mocniej dokopie i kto kogo celniej opluje. „Prezydencik, prezydencik kieszonkowy, Dudaczewski” – tak Piotr Lisiewicz z „Gazety Polskiej” opisuje prezydenta Dudę. Ma też dla Dudy przestrogę, że „polscy patrioci bardzo nie lubią zdrajców. I że na ZAWSZE prezydent zniechęcił do siebie obóz niepodległościowy”. Cokolwiek by to znaczyło. Ciut bardziej finezyjny jest szef Lisiewicza, który zajął się prezesem Kaczyńskim. Tomasz Sakiewicz zajął się prezesem z troską. Ale jak się wczytać w Sakiewicza, to jego słowa brzmią jak dość ponura groźba: „Nie widzę w tej chwili i w najbliższych miesiącach, by ktoś mógł go zastąpić”. A zimą? Antoni, Antoni! Ojciec chrzestny dziecka Sakiewicza.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Daszyński, Kaczyński, pterodaktyle

Polityczne boje o historię to zawsze walka o teraźniejszość i rząd dusz w przyszłości, kształtowanie, choć czasem bardziej adekwatne byłoby określenie manipulowanie, i konstruowanie opowieści o tym, co minione. To legitymizowanie, potwierdzanie i utrwalanie władzy decydentów politycznych. W polityce historycznej nie bierze się jeńców. Im mocniej naruszony zostaje uznany i akceptowalny układ odniesień, zależności, zasług i realnych osiągnięć, tym bardziej można oczekiwać, że to zadziała. Małe kłamstwa działają w ograniczonym polu, potężne i nieskrępowane mają moc atomowego niszczenia. Obecny 2018 r., jak żaden inny od dawna, idealnie nadaje się do starcia o historię. Religia rocznic dziesiętnych, a najlepiej po dziesięć dziesiętnych, „wymiata” wszystko, co naprawdę istotne: sens, rzeczywiste cykle, porównywalne okresy. Mamy więc wysyp „niepodległościowych setek”, których orgiastyczne apogeum nadejdzie jesienią w rytm tarabanów wszystkich instytucji państwowych. Tarabany mają to do siebie, że są instrumentem wojskowym, potwierdzają rozkazy, wzmacniają natężenie i nadęcie szturmowe. Naszym wtórują, innych zagłuszają, tamtych walą po głowie swoim marszowym, automatycznym rytmem. Nawałnica historyczna ruszyła niczym lawa na Hawajach, niszczy i pokrywa wszystko, co nią samą nie jest (oczywiście trzeba pamiętać, że prawdziwie polska lawa byłaby jednak biało-czerwona, a nie czarna czy – o zgrozo – czerwona). W jej żarze ogrzewa się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Polityka społeczna, opozycjo!

Oddanie walkowerem polityki społecznej umacnia przewagę obozu władzy Trudno dziś przewidzieć, wokół jakich zagadnień będą się koncentrować debaty podczas nadchodzącego maratonu wyborczego. Śmiało można jednak przyjąć, że jednym z wątków dyskusji będzie polityka społeczna. Taki mechanizm działa niemal zawsze, a tym razem może ujawnić się z większą siłą, ponieważ kwestie socjalne, a zwłaszcza jeden program, za sprawą działań obozu władzy przesunęły się z marginesu debaty publicznej nieco bliżej jej centrum. Środowiska opozycyjne mają twardy orzech do zgryzienia. Czy odpuścić tę problematykę, uznając, że jest się na straconej pozycji, i przekierowywać uwagę publiczną na inne działania władzy, budzące opór, a przynajmniej wątpliwości dużej części społeczeństwa? Czy też próbować punktować rząd także na tym społecznym, wydawałoby się zawłaszczonym już przezeń polu? Drugi dylemat wiąże się z tym, czy skoncentrować się na krytyce błędów, niedociągnięć i zaniechań w sferze socjalnej, czy też równolegle szukać pomysłów, w jaki sposób można łagodzić problemy społeczne i korygować słabości aktualnie realizowanej polityki. Chciałbym, aby te pytania stały się tematem gorącej dyskusji nie tylko akademików czy zewnętrznych komentatorów, ale też środowisk bezpośrednio zaangażowanych w polityczną rzeczywistość. Nie wolno odpuszczać Sfery

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Czaszki mówią

Badania DNA – wbrew opiniom ich autorów – nie przesądzają, że znaleziona czaszka należała do Kopernika Dr hab. Arkadiusz Sołtysiak – bioarcheolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się bioarcheologią Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz zastosowaniami analiz archeometrycznych Kilka lat temu prasę obiegła wiadomość, że we Fromborku odkryto szkielet Mikołaja Kopernika, a specjaliści kryminolodzy zrekonstruowali nawet twarz astronoma. Jakiś czas potem pojawiły się jednak informacje, że dwaj naukowcy, pan i Tomasz Kozłowski z Torunia, podważają tezę, że znaleziono szczątki Kopernika. Na czym stanęło? – Właściwie na niczym nie stanęło. Po stronie archidiecezji warmińskiej była silna motywacja identyfikacji tych szczątków, bo zbliżała się 750. rocznica powołania tamtejszej kurii katedralnej, a Kopernik był najbardziej znanym członkiem tej kurii i został pochowany we Fromborku. Miejscowy historyk regionalista wytypował na podstawie niezbyt jasnych kryteriów miejsce w katedrze, w którym przeprowadzono wykopaliska archeologiczne. Następnie jedna ze znalezionych tam czaszek została ogłoszona czaszką Mikołaja Kopernika, a w końcu odbył się uroczysty powtórny pochówek domniemanych szczątków słynnego astronoma. Co panowie na to? – Opublikowaliśmy nasze opinie i tyle. Trumienka z czaszką została pochowana w katedrze i widać ją przez szybkę w posadzce. Był popyt na sensację, więc znalazła się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Liderka bez gorsetu

Czy Andrea Nahles, pierwsza w historii kobieta na czele SPD, odrodzi swoją partię? Korespondencja z Berlina Jeszcze przed kwietniową konwencją w Wiesbaden, mającą wyłonić nową przewodniczącą SPD, niemieccy komentatorzy byli niemal pewni, że wygra Andrea Nahles. 48-letnia liderka długo nie miała żadnych przeciwników. Przejęcie przez nią stanowiska po odejściu Martina Schulza wydawało się czystą formalnością. W połowie lutego pojawiła się jednak na berlińskim parkiecie nieznana dotąd szerszej publiczności burmistrzyni Flensburga Simone Lange, która – nie chcąc zaakceptować wyborów nieobwarowanych żadnymi warunkami – rzuciła rękawicę zaskoczonej Nahles. Lange zainwestowała w swoją kampanię wiele wysiłku, co znalazło odbicie w wyniku kwietniowych wyborów. Polityczni bukmacherzy szacowali, że Nahles może liczyć na 75% głosów. Była minister pracy w poprzednim rządzie Angeli Merkel uzyskała jednak „tylko” 66,3%. Lange poparło 33% delegatów. Tę małą porażkę niestrudzona Nahles zapewne szybko przetrawi. Do tej pory wielokrotnie udowadniała, że osiąga wyznaczone sobie cele i potrafi stawić czoła nawet najtrudniejszym wyzwaniom. Czy jednak będzie w stanie odrodzić swoją partię i osłabić sondażowe dowody zepchnięcia jej do niższej ligi przez partię lokującą się jeszcze kilka lat temu w granicach błędu statystycznego? „Towarzysze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Nastoletnia rewolucja

Przez świat przetacza się fala ruchów społecznych, których liderzy nie skończyli 20 lat Od kwietnia jednym z najczęściej wymienianych nazwisk w amerykańskich programach publicystycznych, przede wszystkim tych, które są w opozycji do administracji Donalda Trumpa, była Emma González. 19-letnia Amerykanka o kubańskich korzeniach, uczennica liceum w Parkland na Florydzie, gdzie w lutym doszło do tragicznej strzelaniny, stała się twarzą ruchu przeciwko powszechnemu dostępowi do broni palnej w USA. Pierwszy raz zaistniała na arenie politycznej zaledwie kilka dni po masakrze, przemawiając na wiecu poświęconym ofiarom jako jedna z ocalałych ze strzelaniny. Ubrana w dżinsową kurtkę z naszywkami, z włosami ściętymi krótko niczym rekrut, krzyczała z mównicy, że amerykańska młodzież ma dość bycia okłamywaną i mamioną bzdurnymi argumentami lobby sprzedawców broni. Przemówienie, które z prędkością światła rozeszło się po mediach społecznościowych, miało jednak też inny, dużo poważniejszy wydźwięk. Oto grupa nastolatków dotknięta życiową tragedią bezceremonialnie wyzwała na pojedynek amerykańską klasę polityczną, domagając się, by ich głos był wysłuchany. Ustami Emmy González przemówiły wówczas tysiące innych osób, które kilka tygodni później, 24 marca, przeszły ulicami Waszyngtonu w „Marszu dla naszego życia”, ogromnej demonstracji przeciwko łatwemu dostępowi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Karać czy edukować?

Studenckie reperkusje marszu narodowców Niezbyt liczny, ale hałaśliwy przemarsz narodowców 1 maja odbił się echem na Uniwersytecie Warszawskim. Kilku naukowców zaapelowało do rektora o zajęcie się uczestnikami tego wydarzenia, którzy mają legitymację studencką tej największej uczelni w kraju. W apelu padają nawet sugestie zastosowania radykalnych sankcji. „Wzywamy do przykładnego – włącznie z wykluczeniem ze społeczności akademickiej – ukarania studentów, którzy aktywnie uczestniczyli w pochodzie neonazistowskim”, czytamy w liście do władz uczelni. Wśród sygnatariuszy apelu znaleźli się m.in. prof. Andrzej Leder, prof. Magdalena Środa, prof. Jacek Kochanowski, dr Rafał Suszek i mgr Michał Siermiński. „Uniwersytet był matecznikiem Obozu Wielkiej Polski, Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej. To właśnie te organizacje (…) dokonywały brutalnych fizycznych ataków na studentów i studentki pochodzenia żydowskiego, to właśnie te organizacje były odpowiedzialne za faszyzację dyskursu publicznego przed 1939 r.”, napisali naukowcy, przestrzegając przed powtórzeniem się sytuacji z okresu międzywojennego. List do rektora wystosował też Studencki Komitet Antyfaszystowski. Trzeba reagować W wypowiedziach dla PRZEGLĄDU profesorowie są ostrożniejsi w poparciu tak radykalnych kar jak wyrzucanie z uniwersytetu sympatyków skrajnych, faszyzujących ideologii. – Trudno powiedzieć, jak powinno się postąpić – mówi prof. Magdalena Środa. – Na pewno należy zwrócić uwagę na ten bardzo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (20/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 14 maja, w kioskach 20. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Jak odbudowałem Zamek Królewski „Zburzony ponownie podczas II wojny światowej, wysadzony przez Niemców. Odbudowany rękami patriotów po II wojnie, mimo braku silnego wsparcia ze strony komunistycznych władz” – tak o Zamku Królewskim w Warszawie mówił 3 maja prezydent Andrzej Duda. Opowiadanie takich rzeczy to dowód niewiedzy? Czy raczej świadome i celowego zakłamywanie historii? Bo młodzi nie wiedzą, a starsi może zapomnieli? Nie pierwszy raz prezydent minął się z prawdą. I nie pierwszy raz wykrzywił dzieje zamku. Warto zatem przypomnieć panu prezydentowi dzieje odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Są one bowiem dowodem na to, że PRL nie była czarną dziurą w historii naszego kraju, że wbrew temu, co głosi obecna władza, Polska wówczas istniała. A nikt, kto pamięta tamte czasy lub poznał naszą najnowszą historię, nie może mieć wątpliwości, że tak wielkie przedsięwzięcie nie mogło się odbywać bez poparcia najwyższych władz partyjnych i państwowych. Są na to dokumenty, są wspomnienia ludzi. KRAJ Walka każdego dnia Każda rodzina z osobą niepełnosprawną to osobna historia. Może ją też opowiedzieć Elwira. Jej życie to ciągła walka o Damiana. Jeżeli przegrają, czeka go wcześniej czy później pobyt

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.