02/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Aktualne Przebłyski

Kamińska do ostatniego słuchacza

Wynalazek dojnej zmiany Agnieszka Kamińska oddelegowana została na odcinek radiowy, lecz prezesem Polskiego Radia jest więcej niż marnym. A że nieszczęścia chodzą parami, to i poczucie humoru ma pani prezes osobliwe. W „Sieci” Kamińska zwierzyła się, że nie tylko mówi po polsku, ale też po polsku myśli. Z wielu złotych myśli pani prezes najbardziej absurdalna jest ta: „Skupiamy się na przekazie czystym, niezmanipulowanym. Dla nas najważniejsze są fakty, rzetelność, obiektywizm”. Aż żal, że to montypythonowe poczucie humoru może docenić jedynie garstka słuchaczy Polskiego Radia. Niemyślące widać po polsku miliony słuchaczy za rządów PiS i Kamińskiej wyemigrowały do konkurencji. Może ich zęby rozbolały od tych kłamstw?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Chile sprząta po neoliberałach

Gabriel Boric, nowo wybrany prezydent, chce cały kraj zaprojektować od nowa Ostatnie sondaże dawały mu przewagę, choć niewielką, w granicach błędu statystycznego. Zgodnie z chilijskim kodeksem wyborczym dwa tygodnie przed głosowaniem w drugiej turze wyborów prezydenckich nie można już publicznie ogłaszać wyników sondaży, ale dozwolone jest ich zamawianie i przeprowadzanie do celów prywatnych. Przecieki ze sztabów reprezentującego lewicę Borica i jego rywala, 20 lat starszego skrajnego prawicowca José Antonia Kasta, wskazywały, że 19 grudnia mogło się wydarzyć wszystko. Kast, w pierwszej turze zwycięski, zyskiwał poparcie powoli, znacznie wolniej niż jego kontrkandydat. Zgodnie z przewidywaniami szklany sufit osiągnął szybciej, bo konserwatywny i centroprawicowy elektorat, z którego mógłby jeszcze uszczknąć parę procent, skurczył się w Chile w ostatnich latach znacząco, nie było więc za bardzo z czego dokładać, kogo przekonywać. Boric – wręcz przeciwnie, przed drugą turą jawił się jako ostatnia nadzieja lewicy, ale i jako ten „bardziej koncyliacyjny” z dwóch radykałów spoza politycznego głównego nurtu, którym przyszło walczyć o prezydenturę po okresie największych turbulencji w historii kraju od zamachu stanu z 1973 r. Ostatecznie nowym prezydentem Chile został właśnie on. Kiedy mając zaledwie 36 lat, w marcu będzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Na poczwórnym gazie

Galopujące ceny gazu i energii elektrycznej nie martwią rządu, gdyż oznaczają dodatkowe wpływy do budżetu Opłaty za gaz i prąd idą ostro w górę. Rząd twierdzi, że to wina Putina, który szantażuje Europę, wstrzymując dostawy surowca, oraz bankierów spekulantów, którzy zarabiają na rosnących cenach praw do emisji dwutlenku węgla. Ciemny lud w to wierzy, ministrowie zacierają ręce i jadą dalej na poczwórnym gazie. W połowie grudnia Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, zatwierdził nowe taryfy na gaz dla odbiorców indywidualnych. Od 1 stycznia 2022 r. wzrosły one o 54%. Ktoś, kto dotychczas płacił 200 zł miesięcznie, w przyszłym roku zapłaci 308 zł. Jeśli zaufał propagandzie, wziął unijną lub rządową dopłatę, zamienił starego „kopciucha” na nowoczesny piec gazowy i ogrzewał dom, płacąc 600 zł, w nowym roku wyłoży 924 zł. A jeśli płacił 1000 zł – wybuli 1540 zł. I tak dalej… Na tym tle wzrost taryfy na prąd dla odbiorców indywidualnych o 24% to szczyt umiaru i łaskawości ze strony rządzących. By zilustrować przyczyny tych podwyżek, posłużmy się przykładem – w 2020 r. 1 MWh (megawatogodzina) energii elektrycznej kosztowała na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie 252 zł. Natomiast w grudniu 2021 r. jej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pegasus i królowie podsłuchów

Kogo jeszcze podsłuchiwali? Czy znajdą się skruszeni, którzy wszystko ujawnią? Kanadyjczycy czy Amerykanie? A może jedni i drudzy? Kto sypnął polskie służby? Bo informacje o tej aferze przyszły z zewnątrz… Działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab podała nazwiska trzech osób z Polski, które były inwigilowane za pomocą izraelskiego systemu Pegasus. Czy to wierzchołek góry lodowej? Czy będą następne nazwiska? Czy władza zbiera na Polaków haki? Jak przed tym się bronić? Czy sprawa zostanie wyjaśniona? Pytań jest więcej niż odpowiedzi. Zacznijmy od nazwisk: Krzysztof Brejza, Roman Giertych, Ewa Wrzosek. To oni byli inwigilowani przy użyciu Pegasusa. Oprogramowanie to, opracowane przez izraelską spółkę NSO Group, uważane jest za najskuteczniejsze na świecie (szczegóły w rozmowie z Piotrem Niemczykiem – s. 11). Jest to broń skierowana przeciwko grupom terrorystycznym. Za pomocą Pegasusa służby mogą wkraść się do telefonu inwigilowanej osoby. Do poczty, SMS-ów, zdjęć, filmików, listy kontaktów, billingów, zainstalowanych aplikacji, czyli także do kont bankowych. Poza tym zainfekowany telefon służyć może jako mikrofon i do podglądania osoby inwigilowanej i jej otoczenia poprzez kamerę. Wszystko ma się jak na dłoni, i to 24 godziny na dobę. W Polsce po raz pierwszy opinia publiczna dowiedziała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Konkurent Rydzyka

Kto, jeśli nie on, mógł dostać od państwa 43 mln zł? Tyle dostał ks. Michał Olszewski od Ziobry z Funduszu Sprawiedliwości. Wiadomo, że księża (katoliccy) kasę dostają, ale żeby aż tyle? Na taką fortunę trzeba mieć ekstrapapiery. I ks. Olszewski ma takie. Chwalił się nimi. Mówił, że dostawał SMS-y od szatana z numeru 666 i że diabeł ściągał go z łóżka za nogę. A on sam za pomocą salcesonu wypędził demona z wegetarianki. To było dobre na początek. Teraz ks. Olszewski ma wielką wizję. Multimedialną. Jego fundacja Profeto wygrała konkurs na budowę specjalistycznego centrum wsparcia dla ofiar przestępstw. Dla egzorcysty to przykrywka. W Wilanowie chce wybudować wielką salę widowiskową, pięć studiów nagraniowych, sale konferencyjne i apartamenty. Przekręt opisuje raport NIK.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Czapkowanie się skończyło

Trzy lata istnieje spółka Centralny Port Komunikacyjny, a ludzie z Baranowa i okolic nadal nie wiedzą, na czym stoją To największa inwestycja infrastrukturalna w Polsce. Pod lotnisko gigant zostaną wywłaszczeni ludzie z ogromnej połaci gruntu. Ale rząd chyba uznał, że przeznaczeni do wysiedlenia mieszkańcy gmin Baranów, Wiskitki i Teresin powinni na tym stracić, skoro inwestycja jest patriotyczna i wyniesie nasz kraj na wyżyny światowego rynku lotniczego. Oni jednak tracić nie chcą. Tym bardziej gdy słyszą o intratnych transakcjach, które miała okazję przeprowadzić żona premiera. Na czwartek 16 grudnia ub.r. w Baranowie zaplanowano spotkanie Rady Społecznej ds. CPK oraz dwóch wójtów i jednego burmistrza z prezesem spółki z o.o. Centralny Port Komunikacyjny Mikołajem Wildem. Rada społeczna mówi, że to spółka CPK prosiła o spotkanie, CPK zaś, że rada społeczna. Teraz to i tak nie ma znaczenia, bo spotkanie się nie odbyło. Kiedy bowiem zgromadzeni przedstawiciele rady i samorządu zorientowali się, że prezes Wild nie przybył ani nie przysłał w zastępstwie jednego z dwóch wiceprezesów spółki, uznali, że spotkanie należy odwołać. Zanim to nastąpiło, na salę wkroczyli przedstawiciele miejscowych rolników i zaprosili reprezentantów spółki CPK do wyjścia przed budynek. A tam czekał tłum mieszkańców, z traktorami i rozłożonym na plandece obornikiem. Następnego dnia spółka CPK

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Niewczesny wędrowiec

Nie żegnam starego roku, trzymam się go jak tonący brzytwy, nie przyjmuję do wiadomości, że od 1 stycznia rocznikowo jestem już pięćdziesięciolatkiem. W takim np. Krakowie, który odwiedzam na dłużej niż dzień po raz pierwszy od czasu studiów doktoranckich, cierpię na coś w rodzaju zaburzenia perspektywy temporalnej, jak rzekłby fachowiec od mózgów. Gdzieś mi zginęły dwie dekady – wyszedłem na piwo i wróciłem „Dwadzieścia lat później”, jak głosiłby napis, gdyby to film był, nie życie. Zaburzenia dotyczą zresztą także topografii: umawiam się w kultowej knajpie Piękny Pies, po czym łażę po ulicy św. Jana w tę i we w tę. Czy coś mi się nie pomyliło, w głowę zachodzę, chodzę i pytam (gdzie jest moja szubienica?), aż mi mówią tubylcy, o których na Starym Mieście wcale nie tak łatwo: „Panie, przecież Pies już dawno na Kazimierzu”. Już dawno, powtarzam w myślach i patrzę po sobie, czy aby pajęczyny mnie nie spowiły, czy ptaki nie uwiły sobie gniazd w moich zastygłych dłoniach. Gdzieś sobie przysiadłem, rzeki wylewały i wysychały, góry z górami się schodziły potajemnie, lasy padały pod zębem kornika i pilarzy, na karczowiskach wyrastały nowe, minęło siedem tysięcy dni i nocy, a ja naiwnie szukam kultowej knajpy tam, gdzie była pokolenie temu. Byłem też lokatorem Lokatora setki miesięcy temu, po drodze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Moje życie zaczęło się od czajnika

Lubomir Tomaszewski – twórca nowoczesnego designu Doskonale sztukę designu podsumował w jednej ze swoich książek poświęconych rozumieniu znaczenia słów prof. Jerzy Bralczyk: „Dizajn – Zaprojektowany specjalnie wygląd przedmiotów codziennego użytku: mebli, urządzeń itp.; także »samo projektowanie«; »wzornictwo«. Z angielskiego design. Ważne jest, jak co wygląda. Jeżeli dziś zwracamy uwagę na wygląd rzeczy, których używamy, wnętrza, w którym jesteśmy, mieszkamy czy pracujemy, to nie tylko po to, żeby zobaczyć w nim, co się nam podoba lub nie, ale też żeby pomyśleć, kto, jak i po co to tak zaprojektował. To wszystko jest takie właśnie, jakie jest, bo taki pomysł miał artysta. Zostawił swój ślad, znak, który jest czytelny w angielskiej nazwie design, wciąż jeszcze częściej u nas używanej, a który zaciera się w powoli zastępującej ją nazwie z polska pisanej. Może podobnie jak jest z rzeczami: artysta jest w nich obecny, ale nie powinno go być zanadto widać”. Zza porcelanowych figurek Lubomira Tomaszewskiego nie widać. Do dzisiaj mało kto kojarzy jego imię i nazwisko, a miniaturowe rzeźby powszechnie utożsamia się z masową produkcją PRL. Dla sukcesu samego dizajnu to niewątpliwa zaleta. Dla artysty, niestety, spora wada. Dopiero po latach Lubomir docenił swoją pracę w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego. Już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Bajerant Paulo Sousa abdykuje

Zbigniew Boniek też w 2002 r. zostawił kadrę To była wiadomość dnia. W świąteczną niedzielę, 26 grudnia, gruchnęła wieść, która zburzyła spokój sympatyków biało-czerwonej. Do prezesa PZPN Cezarego Kuleszy zatelefonował selekcjoner Paulo Sousa z informacją, że kroi mu się znacznie lepiej płatna robota, na dodatek w kraju, którego urzędowym językiem jest portugalski. Chociaż szef piłkarskiej centrali nie zgodził się na odejście Sousy (nadal obowiązuje go umowa) do brazylijskiego Flamengo, zdaje sobie sprawę, że praca Portugalczyka z naszą reprezentacją dobiegła końca. Powraca nazwisko Adama Nawałki, który kierował kadrą narodową od 1 listopada 2013 r. do 31 lipca 2018 r. W nim cała nadzieja… Zapytany o ewentualny powrót odpowiedział: „Reprezentacja ponad wszystkim”. Pierwszy był Boniek Postępek Sousy wywołał wyjątkowe poruszenie, nie tylko wśród zagorzałych kibiców. Pod adresem Portugalczyka skierowano wszelkie znane inwektywy. Powtarzało się określenie o sytuacji bez precedensu w historii naszej piłki. A to nieprawda, o czym przypomniał były prezes PZPN Michał Listkiewicz: „Reakcja nowego prezesa mi się podobała, bo była wyważona, a nie histeryczna. Jest to działanie stanowcze, ale spokojne, a sytuacja wcale łatwa nie jest. Wiem, bo sam byłem w takiej, w jakiej znalazł się prezes Kulesza. W podobny sposób zachował się w 2002 r. Zbyszek Boniek,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Przeterminy

Co warto wiedzieć o datach umieszczanych na jedzeniu Katarzyna Bosacka – dziennikarka telewizyjna i prasowa, przez lata prowadziła programy „Wiem, co jem” i „Wiem, co kupuję”, autorka poradników konsumenckich i książek kucharskich. Data ważności – takiego terminu nie ma w żadnym akcie prawnym, który precyzuje zasady wprowadzania żywności do obrotu. – Bo to sformułowanie potoczne, używane w zastępstwie dwóch specjalistycznych terminów stosowanych w UE: data minimalnej trwałości i termin przydatności do spożycia. Czyli odpowiednio „najlepiej spożyć przed” i „należy spożyć do”. Co dokładnie je różni? – Pierwszy to tzw. data jakości, odnosi się do produktów suchych, takich jak makaron, ryż, fasola, kuskus, ale też kawa. Które, co do zasady, po tej dacie nadal będą zdatne do spożycia… – …choć mogą zmienić kolor czy aromat i smak (szczególnie kawa mielona). Tak! Drugi termin to data bezpieczeństwa, inaczej gwarancja jakości, koniec fizycznej przydatności do spożycia. Widnieje głównie na produktach mokrych, takich jak jogurty, sery, mięsa, wędliny… I wtedy, nawet gdybyśmy przymierali głodem, lepiej nie sięgać po nie. – Chyba że na tym się znamy. Bo jeśli mamy twaróg, który zaczyna już chodzić, to możemy się pokusić o zrobienie z niego smażonego sera wielkopolskiego. Czyli? – To odmiana sera topionego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.