Na razie trudno orzec, czy szumne zapowiedzi Torrijosa się urzeczywistnią – przez poszerzony kanał przepłynęło niewiele statków, głównie chińskich i amerykańskich tankowców i gazowców. Jednostki z USA nie są już jednak traktowane w sposób preferencyjny, tak jak w taryfikatorze sprzed rozbudowy. Obowiązują je takie same opłaty i cła, w dodatku z powodu utraty części przywilejów i otwarcia rynku w strefie przybrzeżnej Panamę opuściło sporo amerykańskich firm wcześniej zajmujących się obsługą załóg przypływających ze Stanów. Co ciekawe, emancypacyjne posunięcia Panamy i kilku innych krajów Ameryki Środkowej nie są bynajmniej podyktowane nowym wiatrem historii, narodowościowym zrywem w malutkich republikach czy ogromnym zastrzykiem finansowym od nieamerykańskiego (lub nawet antyamerykańskiego) mocodawcy. Ameryka Środkowa wchodzi po prostu na miejsce, z którego Stany Zjednoczone po cichu niemal zupełnie się wycofały.
Jeszcze dekadę temu cały region odgrywał ważną rolę w polityce zagranicznej Białego Domu. Kiedy George W. Bush rozpoczynał drugą kadencję prezydencką, w Departamencie Stanu poszerzono skład zespołu do spraw Ameryki Łacińskiej, a na wysokie stanowiska wrócili politycy i eksperci znani jeszcze z czasów prezydentury Ronalda Reagana, np. były ambasador USA w Wenezueli Otto Reich, znany z nieprzychylnego stosunku do wszelkich lewicowych ugrupowań powstających w regionie. Samej Ameryce Środkowej poświęcano wówczas bardzo dużo uwagi. Na agendę wróciła kwestia kubańska, Bush wpisał Kubę na czarną listę krajów wspierających terroryzm, a CIA i amerykański urząd antynarkotykowy (Drug Enforcement Administration, DEA) nasiliły działania w walce z gangami narkotykowymi i przemytem ludzi. Rząd federalny wspierał też pokaźnymi dotacjami władze Meksyku i Kolumbii, głównych ogniw przerzutowego szlaku przemytników.
Polityka odwrotu
I choć Barack Obama starał się o krajach Ameryki Środkowej i Południowej nie zapominać, jego druga kadencja zostanie w regionie zapamiętana jako okres wycofania, a może nawet zupełnego wyjścia jankesów, niegdyś panów i władców od Buenos Aires po Mexico City. Stany Zjednoczone mają w Ameryce Środkowej i na Karaibach już tylko dwie bazy wojskowe (niegdyś osiem), przy czym ośrodek lotnictwa Soto Cano w Hondurasie ma charakter bazy zaopatrzeniowej, a Guantanamo na Kubie może zostać zamknięte w ciągu najbliższych lat. Sukcesywnie ubywa też amerykańskich urzędników i wolontariuszy pracujących na misjach Korpusu Pokoju – federalnej agencji USA założonej w 1961 r. przez prezydenta Johna F. Kennedy’ego, będącej przez lata głównym narzędziem dyplomacji publicznej Waszyngtonu. Od 2011 r. ich liczba w Ameryce Środkowej spadła o prawie dwie trzecie. Korpus ma obecnie tylko symboliczne komórki m.in. w Hondurasie i Nikaragui, niemal zupełnie wycofał się z Gwatemali. Jeśli dodać do tego zmniejszenie pomocy rozwojowej dla większości z tych krajów (czasem nawet o 15-20%), cięcia i zwolnienia w Międzyamerykańskim Banku Rozwoju (IADB) oraz ograniczenie gestów dyplomatycznych do nowego otwarcia w stosunkach z Kubą, widać, że Ameryka Środkowa waszyngtońskich oficjeli interesuje już znacznie mniej.
Powodów tej reorientacji jest wiele, jednak do najważniejszych należy lekcja wyciągnięta z klęsk drugiej kadencji Busha. Miliardy dolarów wydane na walkę z gangami narkotykowymi nie ograniczyły ich napływu na amerykański rynek, a jedynie zdestabilizowały region, często napędzając wojny gangów w Meksyku, Hondurasie i Salwadorze. Nie pomogły również sankcje gospodarcze ani groźby blokad ekonomicznych – budżety środkowoamerykańskich republik napełniają często Chiny, głównie dzięki projektom infrastrukturalnym i inwestycjom w produkcję przemysłową.
Na emancypację regionu wpłynęła także sytuacja międzynarodowa. Trudno skupiać się na honduraskich gangach, kiedy ISIS grozi zamachami na terenie USA, a NATO na nowo musi się zmierzyć z rosyjskim zagrożeniem. Wydaje się zatem, że otwarcie rozbudowanego Kanału Panamskiego będzie jednocześnie ważnym zamknięciem – Stany zamykają za sobą drzwi, wychodząc z Ameryki Środkowej.
Strony: 1 2
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy