Wystawieni do wiatru

Wystawieni do wiatru

Robotnicy strajkujący w sierpniu 1980 r. nie domagali się oddania fabryk kapitalistom, ziemi obszarnikom, a kamienic kamienicznikom W 2010 r. – w związku ze zbliżającą się 30. rocznicą powstania „Solidarności” – Sejm jedną ustawą wprowadził dwa nowe odznaczenia: Order Krzyża Niepodległości oraz Krzyż Wolności i Solidarności. Pierwsze przysługuje walczącym o niepodległość od 1939 do 1956 r., drugie zaś – działaczom opozycji w okresie od 1 stycznia 1956 r. do 4 czerwca 1989 r. Wrzucenie do jednego worka żołnierzy Września, powstańców warszawskich, powojennego zbrojnego podziemia, uczestników Poznańskiego Czerwca, Grudnia ’70 i działaczy „Solidarności” Sejm uzasadnił tym, że wszyscy są bohaterami wspólnej sprawy: „trwającej pół wieku walki o odzyskanie niepodległości i suwerenności Państwa Polskiego”. Ta wykładnia jest zgodna z wizją Donalda Tuska, że II wojna światowa zakończyła się w 1989 r., oraz z teorią trzech konspiracji (okupacyjnej, zbrojnej powojennej i opozycyjnej w latach 1956-1989) przedstawioną w czasie prezydentury przez Lecha Kaczyńskiego. Jego następca ma podobną ocenę. Wręczając w tym roku Order Krzyża Niepodległości tzw. żołnierzom wyklętym, Bronisław Komorowski nazwał ich „ostatnimi żołnierzami II RP”. Dzieci PRL Strajkujący w sierpniu 1980 r. nie byli przebranymi w robocze kombinezony powstańcami styczniowymi, legionistami Piłsudskiego ani partyzantami „Ognia”, lecz robotnikami – w większości, jak Lech Wałęsa, w pierwszym pokoleniu, urodzonymi na wsi, wykształconymi w PRL i ukształtowanymi przez powojenną rzeczywistość. Oni nie walczyli – jak żołnierze wyklęci – o powrót do Polski w jej przedwojennym kształcie terytorialnym i ustrojowym. Wilno i Lwów – podobnie jak folwarki, prywatne fabryki i masowe bezrobocie – znali co najwyżej z opowieści przodków. Przedwojenna Polska nie była dla powojennych robotników z chłopskiego zaciągu atrakcyjnym punktem odniesienia. Jako typowe dzieci PRL wykarmione ówczesną propagandą żyli w przeświadczeniu, że państwo musi zapewnić każdemu robotnikowi godziwe i godne życie, że każdy ma jednakowe potrzeby i żołądki, że nie powinno być uprzywilejowanych. Dlatego w 21 postulatach Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego wywieszonych na bramie Stoczni im. Lenina zażądali, by każdemu pracownikowi podnieść zarobki o 2 tys., a potem zagwarantować „automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza”. Aby mogli za te pieniądze kupić w sklepach mięso, władze powinny „realizować pełne zaopatrzenie rynku wewnętrznego w artykuły żywnościowe, a eksportować tylko i wyłącznie nadwyżki”. Przez myśl im nie przeszło równoważenie popytu i podaży poprzez ceny, woleli kartki niż rynek. Dali temu wyraz w postulatach: „Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (…). Znieść ceny komercyjne i sprzedaż za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrznym”. Robotnikom nie mieściło się w głowach, by mieszkanie – jak przed wojną – mogło być towarem, dlatego zapisali, żeby skrócić czas oczekiwania na nie. Chcieli więcej pieniędzy, mieszkań i innych dóbr za mniej pracy – zapisali w postulatach, że należy skrócić tygodniowy czas pracy i obniżyć wiek emerytalny (dla kobiet do 50 lat, dla mężczyzn do 55). Odpowiedź na pytanie, ile to wszystko kosztuje i skąd wziąć pieniądze na spełnienie żądań, nie interesowała ich, bo postrzegali świat w sposób typowy w PRL – od tego jest państwo. Ale takie jego postrzeganie przestało być aktualne w nowej rzeczywistości. Siły, które – powołując się na dziedzictwo „Solidarności” – przejęły władzę w 1989 r., tłumaczyły, że zobowiązania społeczne dotyczyły jedynie PRL, a nie niepodległej Polski. Ci, którzy tego nie rozumieją, są populistami, roszczeniowcami, etatystami, sierotami po PRL. Ks. Józef Tischner, który w 1980 r. nauczał, że „solidarność to jeden drugiego ciężary noście”, w 1990 r. przejął od Aleksandra Zinowiewa pojęcie homo sovieticus i użył go w stosunku do tych, którzy w III RP okazali się niezdolni do samodzielnego noszenia własnych ciężarów, domagając się, by ich część przejęło państwo, zapewniając pracę i podstawy bytu. Dla kapłana byli oni godnymi ubolewania reliktami dawnego porządku. Cała władza w ręce… Główny, a zarazem pierwszy z 21 postulatów nie odnosił się do roszczeń materialnych, lecz dotyczył uznania przez władze „niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych”. To żądanie pojawiło się już wcześniej. Latem 1979 r. działacze nielegalnych Wolnych Związków Zawodowych i KSS KOR zamieścili w „Robotniku” – piśmie wychodzącym poza cenzurą, tytułem nawiązującym do organu Polskiej Partii Socjalistycznej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 35/2013

Kategorie: Kraj