Za co siedziała Judith Miller?

Za co siedziała Judith Miller?

Dziennikarka „New York Timesa” w centrum politycznego superskandalu W Waszyngtonie politycy i dziennikarze wstrzymują oddech przed politycznym huraganem. Do końca października prokurator specjalny, Patrick Fitzgerald, ogłosi wyniki dwuletniego dochodzenia. Być może oskarży najbliższych współpracowników George’a W. Busha i wiceprezydenta Dicka Cheneya o to, że ujawnili tożsamość tajnej funkcjonariuszki CIA, Valerie Plame. Zapowiada się największy skandal od czasu afery Watergate. Nad Potomakiem krążą nawet pogłoski, że Cheney ustąpi ze stanowiska, jego miejsce zaś zajmie obecna sekretarz stanu, Condoleezza Rice. W centrum nawałnicy znalazła się czołowa reporterka szacownego „New York Timesa”, 57-letnia Judith Miller. Przesiedziała w więzieniu 85 dni, ponieważ nie chciała zdradzić tożsamości swego informatora. W końcu okazało się, że był nim szef administracji wiceprezydenta, Lewis „Scooter” Libby. Wielu nie rozumie, dlaczego Miller zdecydowała się iść do więzienia. Libby przecież zwolnił dziennikarzy z obietnicy milczenia, przynajmniej oficjalnie. Mnożą się dowody, że reporterka wcale nie była męczennicą za wolność słowa, lecz propagandową tubą administracji Busha przed wojną z Irakiem, a potem uczestniczką uknutej przez rządowych dygnitarzy intrygi. Magazyn „Editor & Publisher” domaga się, aby była więźniarka została wyrzucona z redakcji w trybie natychmiastowym, ponieważ popełniła przestępstwa przeciw dziennikarstwu. Afera jest kolejną kompromitacją „New York Timesa”, organu liberalnej elity, zaledwie dwa lata po zdemaskowaniu redakcyjnego arcyłgarza, Jaysona Blaira, który bez skrupułów publikował artykuły pełne kłamstw i zmyśleń. Jak już pisaliśmy w „Przeglądzie”, na początku 2002 r. administracja Busha gorączkowo szukała pretekstów do inwazji na Irak. Szczególnie gorliwie robił to Dick Cheney, który osobiście odwiedzał kwaterę główną CIA, co uważane jest za postępowanie bez precedensu. Zazwyczaj to funkcjonariusze agencji składają raporty wiceprezydentowi w jego biurze. Cheney nie ukrywał irytacji, że amerykańscy wywiadowcy nie potrafią znaleźć dowodów istnienia broni masowej zagłady Saddama Husajna. W lutym 2002 r. z inicjatywy urzędników wiceprezydenta do Nigru wysłany został były ambasador USA, Joseph Wilson. Miał on sprawdzić, czy rzeczywiście reżim iracki usiłował kupić w tym afrykańskim kraju uran do produkcji broni atomowej. Wilson żadnych dowodów nie przywiózł, jednak 28 stycznia 2003 r. w orędziu o stanie państwa prezydent Bush powiedział o rzekomej próbie uranowych zakupów Saddama, powołał się przy tym na świadectwo rządu brytyjskiego, a wątpliwości amerykańskich służb specjalnych przemilczał. Były ambasador Wilson stał się gorącym przeciwnikiem wojny. 6 lipca poinformował na łamach „New York Timesa”, że nie znalazł faktów świadczących o istnieniu „nigeryjskiego łącznika”. Był to dla administracji Busha poważny cios – od pewnego czasu dziennikarze pytali, dlaczego w zdobytym Iraku nie ma domniemanych arsenałów śmierci. 14 lipca 2003 r. konserwatywny felietonista, Robert Novak, napisał, że nigeryjską misję zlecił Wilsonowi departament CIA, w którym pracuje jego żona, Valerie Plame, funkcjonariuszka agencji zajmująca się sprawami broni masowej zagłady. Miało to zdyskredytować byłego ambasadora, który jakoby dostał swą misję dzięki protekcji żony. 17 lipca Matthew Cooper stwierdził w elektronicznym wydaniu magazynu „Time”, że Valerie Plame jest pracownicą CIA, powoływał się przy tym na źródła rządowe. W Waszyngtonie zawrzało. Świadome ujawnienie tożsamości tajnego funkcjonariusza wywiadu jest przestępstwem federalnym. Od razu pojawiły się przypuszczenia, że Plame padła ofiarą politycznej zemsty na jej mężu. W grudniu 2003 r. powołany został w tej sprawie prokurator specjalny. Zamierzał on wezwać przed wielką ławę przysięgłych Coopera oraz Judith Miller, o której wiedział, że zbierała materiały o żonie Wilsona, ostatecznie jednak nie opublikowała artykułu na ten temat. Cooper i Miller, poparci przez swoje redakcje, odmówili złożenia zeznań, powołując się na pierwszą poprawkę do konstytucji, gwarantującą wolność słowa. 1 lipca 2005 r. szefowie tygodnika „Time” jednak się ugięli, wydali sądowi notatki i dokumenty Coopera, co uchroniło go przed więzieniem. Jako źródło dziennikarza, który w końcu zaczął śpiewać, zidentyfikowany został najważniejszy polityczny doradca prezydenta Busha, Karl Rove. Ale Judith Miller pozostała uparta i 6 lipca sędzia wysłał ją za kraty więzienia w Alexandrii (Wirginia). Redakcja „New York Timesa” wynajęła dla reporterki renomowanego adwokata,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 43/2005

Kategorie: Świat