Zaczadzeni II RP

Zaczadzeni II RP

Józef Pilsudski Girls - przedwojenna karykatura archiwum

Co roku podnosi się krzyk o ofiarach stanu wojennego, których było kilkanaście. Przewrót majowy kosztował życie 379 osób Od 1989 r. trwa nieustanna gloryfikacja okresu II Rzeczypospolitej i postaci Józefa Piłsudskiego, co w znaczący sposób uniemożliwia dokonanie obiektywnej oceny przewrotu majowego, który zapoczątkował 13-letni okres dyktatorskich rządów sanacji (1926-1939). O tym, jak to wydarzenie przedstawia współczesna propaganda historyczna, świadczy choćby okładka rocznicowego numeru „Uważam Rze. Historia”, na której na tle portretu Piłsudskiego czytamy: „Na ratunek Ojczyźnie. 90. rocznica przewrotu majowego”. Ten „ratunek Ojczyzny”, czyli zorganizowany przez Piłsudskiego zamach na konstytucyjne organy państwa, pociągnął za sobą 379 ofiar śmiertelnych (215 żołnierzy i 164 cywilów) oraz 920 rannych (606 żołnierzy i 314 cywilów). Nikt dzisiaj o tych ofiarach nie pamięta, a wypadałoby. Zwłaszcza gdy co roku w grudniu podnosi się wielki krzyk o ofiarach stanu wojennego, których było kilkanaście (liczbę 100 ofiar Instytut Pamięci Narodowej wziął z sufitu). Ozon – preludium totalitaryzmu Rządy sanacji ewoluowały od miękkiego autorytaryzmu (1926-1930), poprzez już twardszy autorytaryzm z Brześciem i Berezą (1930-1935), do jakiegoś preludium totalitaryzmu (1935-1939). W rezultacie zmanipulowanych wyborów parlamentarnych z września 1935 r. jedynym stronnictwem politycznym w Sejmie byli już tylko piłsudczycy, którzy w 1937 r. utworzyli monopartię o nazwie Obóz Zjednoczenia Narodowego (przez przeciwników przezywany Ozonem). To nie komuniści w 1948 r. wprowadzili w Polsce jako pierwsi rządy monopartyjne, ale sanacja po 1935 r. Konstytucja kwietniowa z 1935 r. redukowała ustawodawczą rolę Sejmu i wyposażała prezydenta – odpowiedzialnego tylko przed Bogiem i historią – w ogromną władzę. Dawała więc obozowi sanacyjnemu narzędzia do uprawiania rządów totalitarnych. Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy gdyby nie było II wojny światowej, monopartyjne rządy Ozonu doprowadziłyby do powstania państwa totalitarnego. Czy bez „sowieckiej okupacji” mogła powstać polska, niepodległa i patriotyczna wersja totalitaryzmu? I czy obecni potępiacze PRL też by potępiali ten autentycznie polski i suwerenny totalitaryzm? Panegiryki ku czci II RP Piotr Zychowicz na łamach „Uważam Rze. Historia” wystąpił z taką oto oceną przedwojennej Polski: „Czy II Rzeczpospolita była państwem idealnym? Oczywiście nie. Kraj ten miał swoje wady, żeby wymienić tylko obszary biedy na wschodzie kraju, których nie udało się zlikwidować. Drastyczne spory polityczne czy głupią i krótkowzroczną politykę wobec obywateli narodowości innych niż polska. A wreszcie fatalne kierownictwo polityczne, które przejęło schedę po marszałku Piłsudskim i lekkomyślnie doprowadziło państwo do katastrofy. Mimo to międzywojenna Polska jest państwem, z którego jesteśmy dumni. Państwem, które pozostaje dla nas niedoścignionym wzorem. Podobnie jak tworzący ją ludzie, którzy tak bardzo różnili się od obecnych Polaków. Dwudziestolecie międzywojenne – mimo że zakończyło się dla nas tak tragicznie – jest okresem wielkiego sukcesu Polski”1. Czy rzeczywiście międzywojenna Polska to państwo, z którego jesteśmy dumni, i czy rzeczywiście jedynymi wadami tego państwa były bieda na Kresach Wschodnich (czy tylko tam?) i „drastyczne spory polityczne” (eufemizmem tym Zychowicz przykrył m.in. prześladowanie opozycji przez sanację). Pisząc, że II RP pozostaje niedoścignionym wzorem i „okresem wielkiego sukcesu Polski”, Zychowicz wpasowuje się w dogmat polityki historycznej III RP, wedle którego międzywojenna Polska była państwem niemal doskonałym, a PRL pod każdym względem zła i na dodatek „narzucona przez obce mocarstwo”. Swój panegiryczny stosunek do II RP publicysta „Uważam Rze. Historia” próbuje łagodzić wzmianką o „fatalnym kierownictwie politycznym po śmierci Piłsudskiego”. Ma tutaj jednak na myśli to, że w 1939 r. kierownictwo II RP nie zawarło zbawiennego, jego zdaniem, sojuszu z Niemcami hitlerowskimi. Duma z gospodarki, wstyd za polityków Owszem, można i należy być dumnym z takich osiągnięć jak gospodarcze scalenie trzech zaborów, budowa Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego, rozwój nauki i kultury narodowej. Czyli z dokonań, które w pierwszej kolejności należy przypisywać narodowi, a nie konkretnej władzy. Nie można być natomiast dumnym z politycznego oblicza II RP, i to zarówno tego sprzed 1926 r., jak i po nim. Nie można być dumnym z zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza, skrytobójczego zamordowania gen. Włodzimierza Ostoi-Zagórskiego2 i doprowadzenia do śmierci (w następstwie bezpodstawnego uwięzienia) generałów Bolesława Jaźwińskiego i Tadeusza Rozwadowskiego. Nie można też czuć dumy z ułomnej demokracji parlamentarnej w latach 1919-1926 i autorytarnej dyktatury po przewrocie majowym. Ani z samego przewrotu majowego, podobnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 21/2016

Kategorie: Historia