Na pytanie, dlaczego Amerykanie informacje Kuklińskiego zostawili dla siebie, jest jedna odpowiedź – bo to leżało w ich interesie To jedna z najtrudniejszych operacji, które przeprowadził Jaruzelski przed wprowadzeniem stanu wojennego. Dla Polski szalenie ważne było to, jak zachowa się Ameryka, gdy generał ogłosi stan wojenny. Czy zaakceptuje jego wprowadzenie, czy też uruchomi wszystkie swoje możliwości, by zachęcić Solidarność do oporu, i ten opór będzie wspomagać. To przecież mogłoby pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, a w efekcie nawet dać pretekst twardogłowym w Rosji do interwencji. Odpowiedź na to pytanie określała pole manewru Jaruzelskiego oraz kształt planów stanu wojennego. W ekipie generała znakomicie przecież pamiętano grudzień 1980 r., kiedy to prezydent Jimmy Carter, gdy otrzymał informację, że Moskwa szykuje czołgi do interwencji (podobno od Kuklińskiego…), zaalarmował cały zachodni (i wschodni) świat i Solidarność w Polsce. Wystosował specjalną depeszę do Breżniewa, skontaktował się z papieżem i z przywódcami Zachodu. Prosił także o uprzedzenie przywódców Solidarności, tak by mogli się ukryć. Taki alarm przed wprowadzeniem stanu wojennego, zwłaszcza jeśliby dochodził z wiarygodnych źródeł, niesłychanie skomplikowałby Jaruzelskiemu sytuację. Z wszystkimi tego konsekwencjami. W drugiej kolejności ważne dla polskiej strony było również to, jaka będzie oficjalna reakcja Waszyngtonu już po wprowadzeniu stanu wojennego, czy ogłoszona zostanie blokada Polski itd. Kłopot polegał na tym, że nie można było tych pytań zadać bezpośrednio. I trzeba było zdobywać na nie odpowiedź w zupełnie inny sposób. Bardzo pomógł w tym Ryszard Kukliński. Uczestniczył on (pytanie tylko, jako kto i od którego momentu) w jednej z bardziej skomplikowanych operacji stanu wojennego. Co o niej wiemy? Czy to wszystko jest możliwe? Ta wiedza zbudowana jest z poszlak, z domysłów, nie do końca potwierdzonych informacji… Ale wszystkie one wiodą do jednego wniosku – ucieczka Kuklińskiego z Polski 7 listopada 1981 r. miała drugie dno. Co uderzające, nie zrobiła większego wrażenia na wizytującej sztab generalny ekipie marsz. Kulikowa. Rosjanie potraktowali to tak, jakby nic się nie stało. Niesamowita jest też relacja Moniki Jaruzelskiej, córki generała. Otóż opowiedziała mi taką historię. Rzecz działa się w ich domu na Mazurach, do generała przyjechał w odwiedziny gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, już w czasach III RP. Rozmowa w pewnym momencie zeszła na Kuklińskiego. I wtedy Jaruzelski wszystkich zaskoczył: „My wiedzieliśmy, że on będzie uciekał – powiedział. – On cały czas pracował dla nas. I o to właśnie chodziło, żeby przekazał Amerykanom plany stanu wojennego. Żeby oni wiedzieli”. Dlaczego Jaruzelski miał być tym, który najwięcej zyskał na ucieczce Kuklińskiego? Odpowiedź jest chyba oczywista. Po pierwsze, nic nie tracił, ba!, pozbywał się szpiega z najbliższego otoczenia. Po drugie – zwróćmy na to uwagę – niczego nie zmienił w planach stanu wojennego, ani przecinka. Czekał na reakcję Amerykanów. I ta reakcja była jasnym sygnałem – że z ich strony jest na jego działanie przyzwolenie. Że ma wolne ręce. Jest w literaturze sporo rozważań dotyczących tego, dlaczego Amerykanie nie ostrzegli Solidarności o zbliżającym się stanie wojennym. Są różne tego tłumaczenia, nawet tak głupie, że owa informacja gdzieś zagubiła się w biurokracji amerykańskich służb. W tamtym czasie kierunek polski był priorytetowy dla wszystkich tajnych służb świata. Paliło się u granic ZSRR, wzdłuż linii zaopatrzeniowych prowadzących do NRD. I ktoś chce nam wmawiać, że Amerykanie przeoczyli najważniejszą informację z najważniejszego regionu! Na pytanie, dlaczego Amerykanie informacje Kuklińskiego zostawili dla siebie, nie ujawniali ich, nikogo nie ostrzegali, jest jedna odpowiedź – bo to leżało w ich interesie. Lepszym rozwiązaniem było, by Solidarność została zatrzymana przez polskie wojsko, a nie radzieckie. Tak jak tłumaczył to Kukliński. A poza tym lepszym rozwiązaniem dla NATO było, by wojska radzieckie nie wkraczały do Polski. By dywizje pancerne armii radzieckiej były bardziej na wschód niż na zachód. Ale wróćmy jeszcze do listopada 1981 r. Otóż mniej więcej dwa tygodnie po ucieczce Kuklińskiego zwrócił się do gen. Jaruzelskiego z prośbą o spotkanie ambasador USA w Warszawie Francis Meehan. Spotkanie się odbyło i podczas rozmowy ambasador nawet nie napomknął o tym, że Stany Zjednoczone mają plany stanu wojennego i jego harmonogram. Już
Tagi:
Francis Meehan, Gambit Jaruzelskiego. Ostatnia tajemnica stanu wojennego, George Bush senior, III RP, Jan Paweł II, Jimmy Carter, Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, kościół w polsce, Leonid Breżniew, Marek Dukaczewski, relacje Polska-USA, relacje PRL-ZSRR, Ronald Reagan, Ryszard Kukliński, solidarność, stan wojenny, Wojciech Jaruzelski, WSI, Zbigniew Madej, zimna wojna