Zaginione Skarby

Zaginione Skarby

Tylko Polacy mogą odkryć Ptolemais – zasypane miasto w Libii Wiatry od morza bywają tak silne, że przewracają bez trudu ciężkie taczki z ziemią, mogą też zdmuchnąć człowieka. Ale właśnie te podmuchy okazały się największym dobrodziejstwem dla Ptolemais. Historia miasta przysypanego piaskiem jest długa i burzliwa. Założono je w III w p.n.e. Nazwę otrzymało na cześć jednego z Ptolemeuszy. Już w nowej erze, za czasów Dioklecjana (262 r. n.e.) stało się stolicą Cyrenajki, ale było dwukrotnie niszczone przez trzęsienia ziemi i odbudowywane. Próbę odbudowy podjęli także Arabowie w VII w., wykorzystując po odbiciu Libii z rąk Bizantyjczyków (632 r.) antyczny port, jeden z trzech w całej Cyrenajce. Ostatecznie opuścili miasto w XIV w. i wszystko przysypał piasek pustyni. W 1908 r. Włosi założyli przy brzegu Morza Śródziemnego małą wioskę, ale to jedyna osada w pobliżu zasypanej stolicy, której rozmiary widać dopiero na zdjęciu satelitarnym. Zajmuje ona obszar ok. 250 ha, można dostrzec dwie główne ulice biegnące prostopadle do morza i liczne poprzeczne, przecinające się idealnie pod kątem prostym. Miasto zgodnie z hellenistycznym planem podzielone jest na identyczne prostokątne kwartały, które były wypełniane zabudową, najpierw hellenistyczną, później stawianą na tych samych fundamentach rzymską, później bizantyjską, kiedy w Ptolemais objął biskupstwo Synezjusz z Cyreny, jeden z Ojców Kościoła, wybitny grecki polityk, filozof i teolog. Polacy wygrali Sumę tych wszystkich kultur od pięciu lat badają polscy archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy otrzymali od libijskiego rządu licencję na prowadzenie prac wykopaliskowych. To ogromny przywilej, o prawo do prowadzenia poszukiwań ubiegały się bowiem ekipy z Włoch, Francji, Anglii, Niemiec, a jest to prawdopodobnie jedyne na świecie duże miasto z okresu helleńskiego, którego ruiny przetrwały zasypane piaskiem, nie były plądrowane ani niszczone wpływami natury i cywilizacji. Prawo do poszukiwań w zupełnie dziewiczym miejscu o trudnym do przecenienia potencjale przyszłych odkryć to łakomy kąsek, ale podania potentatów naukowych, w tym także Instytutu Archeologii UW, były odrzucane. W końcu jednak polska oferta wygrała. Może zaważyła pozycja Polski w Libii, w której, jak się mówi, co drugi inteligent zna nasz język, bo studiował w Polsce. Dotychczasowy dorobek polskiej misji w Ptolemais stanowi zapowiedź sensacyjnych odkryć w mieście, do którego warszawscy archeolodzy mają na razie wyłączność. W ciągu dwóch ostatnich lat odsłonięto dziewięć bezcennych mozaik, nie licząc innych obiektów, które już zostały złożone w miejscowym prowizorycznym muzeum. Odkopywane zabytki są w znakomitym stanie. Nawet pokryta mozaikami podłoga pierwszego piętra odkrywanej rezydencji, która po trzęsieniu ziemi spadła na parter, nie roztrzaskała się w drobny mak i po pracach konserwatorskich może być atrakcją największych ekspozycji sztuki starożytnej. Jej wartość szacuje się ostrożnie na kilka milionów dolarów. Piasek przykrywa jeszcze niezliczone skarby. Polska misja archeologiczna odkopała na razie jedną dużą rezydencję, willę bogatego mieszkańca z III w n.e., z bardzo ciekawymi mozaikami i malowidłami ściennymi. Ten obiekt, podobnie jak każdy kolejny, zostanie doprowadzony do stanu anastylozy, tzn. częściowego odtworzenia pierwotnej architektury oraz zabezpieczenia umożliwiającego oglądanie przez turystów. Polscy archeolodzy, którymi kieruje prof. Tomasz Mikocki z Uniwersytetu Warszawskiego, dokonują na razie wstępnych pomiarów i nieinwazyjnych poszukiwań najważniejszych obiektów. Zamierzają zlokalizować, a potem odkopać po jednym z każdego typu – willę, forum, termy, świątynię, stadion, teatr itd. – aby w przyszłości turyści mieli w miarę pełne pojęcie o życiu mieszkańców i o funkcjach poszczególnych obiektów. Nie kopać po omacku Ambicją misji archeologicznej w Libii jest odkrycie jak największej liczby cennych obiektów w jak najkrótszym czasie i przy jak najmniejszym zagrożeniu dla zabytkowej substancji. U podstaw prac badawczych jest zdjęcie satelitarne miasta, które kosztowało 3 tys. dol. Pomiarów dokonuje się za pomocą dokładnych tachymetrów laserowych, zastosowanych w archeologii Libii po raz pierwszy. Polska misja robi to trochę z wyrachowania – skoro nie ma pieniędzy na wielkie wykopki, trzeba szukać ukrytych skarbów z wykorzystaniem najnowszej techniki. Do poszukiwań podziemnych na wstępie stosuje się metody geofizyczne: elektrooporową i magnetyczną, które pozwalają ustalić przebieg zasypanych murów bez konieczności kopania po omacku.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 28/2005

Kategorie: Nauka